Putin odciął dziennikarzy. Musiała uciekać
- Wszystko, co Władimir Putin mógł zrobić, to już zrobił. Poziom represji jest przerażający. Każdy przejaw demokracji został zlikwidowany - mówi Katya Kotrikadze, reporterka z Rosji. Sytuacja niezależnych dziennikarzy jest dziś tam dramatyczna.
07.03.2022 10:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niezależne media w Rosji praktycznie przestają istnieć, a dziennikarze uciekają z kraju. W ostatnich dniach władze w Moskwie zatykają ostatnie, nieliczne już, kanały, którymi tamtejsze społeczeństwo może się dowiedzieć, co dzieje się w Ukrainie, brutalnie atakowanej przez wojska rosyjskie. W błyskawicznym tempie wprowadzane są w życie drastyczne ograniczenia formalne. Chodzi m.in. o wprowadzoną kilka dni temu poprawkę w ustawie, która przewiduje 15 lat więzienia za rozprzestrzenianie "fejków" na temat działań rosyjskich sił zbrojnych.
Od teraz rosyjskie media muszą publikować informacje wyłącznie ze źródeł rządowych, a wojnę w Ukrainie nazywać tylko "specjalną operacją wojskową". Słowa "wojna" i "inwazja" zostały zakazane przez regulatora mediów Roskomnadzor. Jak sytuacja wygląda w praktyce?
W drugim tygodniu inwazji Rosji na Ukrainę zamknięto Echo Moskwy, a niezależna TV Rain została zablokowana. Dziennikarze na znak protestu masowo opuścili studio podczas ostatniej transmisji. Dziennikarka Katya Kotrikadze z TV Rain udzieliła wywiadu stacji ITV i przyznała, że reporterzy, którzy nie zgadzają się z rządowym, propagandowym przekazem, są zastraszani i tracą pracę. Ona musiała uciekać z Rosji. Jak zaznaczyła, zostanie w kraju było niemożliwe.
- Dostaję pogróżki od ludzi, którzy piszą mi, że "jadą po mnie". Grożą też moim bliskim - powiedziała Kotrikadze.
- Wiedzieliśmy, że nowe prawo zostanie wprowadzone w Rosji i tak się stało. Jeśli nazwiesz wojnę wojną, jeśli powiesz o tym, co się dzieje, jeśli powiesz, że Rosja napadła sąsiedni kraj i że odpowiedzialny jest za to Władimir Putin, oskarżą cię o szerzenie kłamstw i trafisz na 15 lat do więzienia - komentuje dziennikarka.
Kotrikadze przyznaje, że wprowadzona niedawno nowa ustawa dotycząca informacji nie będzie ostatnią, bo rosyjski rząd nieustannie nakłada sankcje na niezależnych dziennikarzy i ogranicza wolność wypowiedzi.
- Nie wiem, co pozostało. Wszystko, co Władimir Putin mógł zrobić, to już zrobił. Poziom represji jest przerażający. Każdy przejaw demokracji został zlikwidowany - dodaje.
Zapytana o to, czy Rosjanie mają jeszcze dostęp do rzetelnych informacji o inwazji na Ukrainę, powiedziała:
- Na ten moment internet nie jest jeszcze zablokowany, więc Rosjanie mówiący po angielsku mogą korzystać z międzynarodowych mediów. Pozostały jeszcze osoby, które próbują pracować na własną rękę i dzielą się informacjami na swoich platformach. Ale masowy widz pozostał z propagandą. (...) Ta jest obrzydliwa. Powtarzają, że Ukraina zagraża Rosji; że Ukraina musi stanąć po właściwej stronie historii; że nadszedł czas, by odzyskać Ukrainę. W tym państwie nie istnieje socjologia, więc nie możemy nawet powiedzieć, jak wiele osób naprawdę wierzy w propagandę. Jestem przekonana, że wierzy w nią potężna część społeczeństwa. Propagandziści odpowiadają za tę wojnę tak samo, jak Władimir Putin. Oni stali się twarzami tej obrzydliwej katastrofy.
Dziennikarka poinformowała, że TV od początku wojny w Ukrainie, od 24 lutego notowała kilkadziesiąt milionów wyświetleń na YouTube.
- Próbujemy coś wykombinować, ale jesteśmy zdewastowani. Straciliśmy pracę, nasze życie. Sytuacja dramatycznie się dla nas zmieniła - komentuje.