RozrywkaPrzez lata Gucwińscy cieszyli się sympatią fanów. Najtrudniejsza była utrata ukochanej pracy

Przez lata Gucwińscy cieszyli się sympatią fanów. Najtrudniejsza była utrata ukochanej pracy

Przez lata Gucwińscy cieszyli się sympatią fanów. Najtrudniejsza była utrata ukochanej pracy
Źródło zdjęć: © East News
Urszula Korąkiewicz

21.03.2018 18:11, aktual.: 21.03.2018 19:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ich program wychował niejedno pokolenie miłośników zwierząt i zaszczepił fascynację przyrodą. Hanna i Antoni Gucwińscy przeżyli lata popularności i sympatię fanów, ale i gorzką życiową lekcję.

Poznali się jeszcze na studenckim stażu, na który skierowano ich do zoo we Wrocławiu. Szybko połączyła ich wspólna pasja, później praca, a potem mieszkanie w jednym z domków na terenie ogrodu (każde z nich zajmowało jedno piętro, dopiero później zaczęli w pobliżu budować własny dom). Wrocławski ogród zoologiczny stał się ich domem. Cały swój czas i energię poświęcali podopiecznym. I to właśnie tam okazali się znakomitymi opiekunami, ale i świetnymi przewodnikami i zarządzającymi, którzy doprowadzili ogród zoologiczny do wysokiego poziomu.

Do własnego programu przekonał ich dziennikarz i podróżnik Ryszard Badowski, który czasami nagrywał swój "Klub sześciu kontynentów" w ich zoo. To także on wymyślił nazwę programu: "Z kamerą wśród zwierząt".

Obraz
© PAP

Pierwszy odcinek nagrano w służbowym mieszkaniu Gucwińskich, a jego bohaterami były młody struś i stadko kajmanów. Przez przeszło 30 lat Hanna i Antoni Gucwińscy nakręcili ponad 750 odcinków "Z kamerą wśród zwierząt". Na planie nie brakowało nieprzewidzianych sytuacji i wpadek, ale przede wszystkim opowieści, które fascynowały widzów.

Więcej ciekawostek o programie przeczytacie tutaj:

Później Antoni Gućwiński borykał się z poważnymi problemami. Fundacja "Viva! Akcja dla zwierząt" oskarżyła go i znęcanie się nad niedźwiedziem Mago. Wcześniej, w 1991 r. uratował zwierzę wychowane w Tatrach przed uśpieniem i przygarnął do zoo. Gdy samiec stał się agresywny, postanowił odseparować go od innych i przechowywać przez 10 lat w odosobnieniu, skąd wzięły się zarzuty fundacji. Sąd ostatecznie uznał, że pan Antoni był winny, ale odstąpił od wymierzenia kary. Nakazał tylko wpłatę 1000 zł na Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. W 2001 r., gdy pani Hanna dostała się do Sejmu z ramienia SLD-UP, ich program zdjęto z anteny. Później telewizja nie chciała już do niego wracać twierdząc, że formuła się nie przyjmie.

Obraz
© East News

W 2006 r. stracili pracę i musieli rozstać się z ukochanym zoo. Wrocławskiej placówce poświęcili 49 lat życia. Pożegnanie niestety nie należało do przyjemnych. - Zima i mróz, a my pakujemy się w pośpiechu, bo od razu wyrzucili nas z mieszkania - cytuje wspomnienia Hanny Gucwińskiej z tego dnia jeden z portali. - Błędem było to, że człowiek traktował ogród jako swoje życiowe dzieło. Trzeba było czasem odpuścić i może inaczej się ustawić – komentował wówczas pan Antoni.

Dziś, jak pisze prasa, trzymają się od zoo z daleka. Dla większości widzów ich programu zostaną jednak fantastycznymi ekspertami przybliżającymi tajniki dzikiej natury.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Teleshow
Komentarze (752)