Pomaga ubogim rodzinom z całej Polski. Dowbor rozważa odejście z "Nasz nowy dom"?
Styka się z ogromnym nieszczęściem
Widzowie darzą Katarzynę Dowbor wielkim zaufaniem. Trudno się dziwić. Stroni od ścianek, za to angażuje się w ważne projekty związane z niesieniem pomocy innym. Tak jak w program "Nasz nowy dom". Dowbor przyznaje, że widok ludzkich dramatów wiele ją kosztuje.
Nasz nowy dom
Program Polsatu ma już 11 sezonów. Co ciekawe, według ustaleń Wirtualnych Mediów, wciąż zyskuje nowych widzów. Najnowszy sezon ogląda o 210 tys. Polaków więcej niż poprzedni. W każdym odcinku wybierana jest rodzina, która najczęściej żyje w skrajnych warunkach. Wyniszczone do granic pomieszczenia potrzebują generalnego remontu, który przekracza możliwości finansowe mieszkańców. Ekipa Dowbor w ciągu 5 dni odnawia domy lub mieszkania. Ku uciesze rodzin, sąsiadów i widzów oczywiście. Format doskonale znany w telewizji, ale i tak wciąż popularny. Teraz Dowbor zdradziła, co myśli o programie.
"Napatrzymy się na tyle ludzkich dramatów"
- Jest coś, z czym nigdy się nie oswoję i co powoduje moje ogromne zmęczenie. To ogrom ludzkiego nieszczęścia, z którym się stykam. Ilość problemów ludzkich, które trzeba rozwiązać w ciągu kilku dni. Dajemy pięknie urządzony i wyposażony dom, ale napatrzymy się na tyle ludzkich dramatów, że ręce opadają – wyznaje Dowbor w rozmowie z "Rewią".
Pochłonięta pracą
Widzowie na ekranie widzą tylko efekt pracy ekipy i Dowbor nad programem. Prowadząca przyznaje jednak: - Przez cały tydzień mnie nie ma. Wyjeżdżam w poniedziałek, wracam w sobotę po zakończeniu programu, a w poniedziałek znowu ruszam w Polskę. Marzę o tym, by trochę pomieszkać u siebie. Przyznaje, że czasem wraca na tak przytłoczona problemami bohaterów, że ledwo daje radę. Nie byłoby to niczym dziwnym, gdyby Dowbor naprawdę chciała zrezygnować z programu, jak sugeruje gazeta. Jednak dziennikarka już wcześniej przyznawała, że potrzebujących jest tak wiele, że "Nasz nowy dom" to często ich jedyna nadzieja.
Dostaje mnóstwo wiadomości
Jak bardzo przytłaczająca może być praca nad programem można łatwo się przekonać. Na stronie "Nasz nowy dom" internauci publikują masę swoich własnych historii z prośbą o pomoc. „Pani Kasiu moja córka wczoraj straciła mieszkanie przez pożar ma trójkę dzieci potrzebuje remontu ja ile mogę to pomogę ale nie stać mnie żeby pomóc jej we wszystkim ile mogę to pomogę proszę o pomoc" – pisze Małgorzata.
"Pani Kasiu, mamy dwóch chorych synów na serce i nie mamy na remont domu, jest naprawdę ciężko. Czy mogłaby nam Pani pomóc?" – to wpis Wojciecha sprzed miesiąca.
"Pani Kasiu tydzień temu pochowałam męża który zmarł na raka byliśmy w trakcie remontu domu niestety choroba nie pozwoliła dokończyć ostatniego pokoju i schodów na górę ja zostałam bez środków na życie utrzymuje mnie syn który prawie 30 km dojeżdża do pracy na stację benzynową ja się nie poddam szukam pracy mam 45 lat" – to wpis kolejnej kobiety.
Program jedyną nadzieją
Podobnych próśb jest mnóstwo. Choć program przyjął dość kontrowersyjną formułę wyciskania ludzkich dramatów i epatowania nieszczęściem (o czym pisaliśmy już wcześniej), to trzeba przyznać – twórcy pomogli już wielu rodzinom. Z całą pewnością można stwierdzić, że jeśli Dowbor by zabrakło, potrzebny byłby podobny program. Bo przez te 11 sezonów udowodniła, że problemy Polaków są ogromne. I czasem mogą liczyć tylko na telewizję.