Polski serial o edukacji seksualnej? Kalendarzyk i modlitwa

Oglądam na Netfliksie serial komediowy "Sex Education" i zastanawiam się, czy będzie to wkrótce jedyne źródło wiedzy o "tych sprawach" dla polskiej młodzieży.

Polski serial o edukacji seksualnej? Kalendarzyk i modlitwa
Źródło zdjęć: © Netflix

18.10.2019 | aktual.: 18.10.2019 16:17

Nie wiem, ile przewiduje ustawa za polecanie seriali na Netfliksie, ale skończy się pewnie tak, że za to też będą karać albo po prostu zakażą całej tej platformy serialowej w Polsce.

Ale zanim jeszcze to się stało, polecam dorastającej młodzieży oraz pomysłodawcom karania za uczenie o seksie serial "Sex Education" z Gillian Anderson w roli wziętej (i ponętnej) pani seksuolog.

Zapewne wkrótce ten serial będzie jedynym źródłem wiedzy o seksie w Polsce.

Moje pokolenie (rocznik 1972) wyrosło na przeszukiwaniu szuflad i szaf rodziców w poszukiwaniu ukrytego pod pościelą egzemplarza "Sztuki kochania" Michaliny Wisłockiej. Kiedy już udało mi się tę książkę dorwać, z pasją studiowałem pokazane w niej możliwości, jakie stoją przed parą: ileż tam było pozycji, jakie były dziwaczne i jak fantastyczne nazwy miały.

I kiedy już wydawało się, że Wisłocka jest dla tego kraju oczywistą oczywistością i że nawet posłowie Zjednoczonej Prawicy pogodzili się, że człowiek jest jednak istotą seksualną, nastąpił nagły odwrót. Dziś Sejm zajmuje się projektem ustawy, która przewiduje, że za prowadzenie zajęć z edukacji seksualnej grozi w Polsce więzienie.

I tak Michalina Wisłocka stałaby się zapewne co wieczór negatywną bohaterką "Wiadomości" i prawicowych portali, a jej książka uznana za demoralizującą zdrową tkankę społeczną. Dziś - zamiast niej - celem jest Anja Rubik.

Jesteśmy więc w schizofrenicznym momencie. Z jednej strony można spokojnie włączyć internet i zobaczyć wszystko. Można też obejrzeć na Netfliksie brytyjski serial młodzieżowy "Sex Education", traktujący tę sferę życia z dystansem i humorem; serial o Viagrze, erekcjach i masturbacji. Serial łamiący tabu, odważny, zabawny, ale przy okazji poruszający istotne dla nastolatków kwestie. Jak zakażemy o tym uczyć, to oni przestaną się interesować? Mam trochę wątpliwości.

Z drugiej strony jest poseł PIS Andrzej Matusiewicz, który na poważnie, całkiem serio, z trybuny sejmowej domaga się nie trzech, a pięciu lat więzienia za edukację seksualną w szkołach i ten projekt - zamiast być wyśmiany, podarty i wrzucony do kosza - dalej jest procedowany.

Pamiętam, jak tuż przed moim ślubem wysłano mnie i moją przyszłą żonę na nauki przedmałżeńskie. Ksiądz powiedział, że musimy mieć zaliczony kurs w - cytuję - "tych sprawach". Pani edukatorka rozłożyła przed nami książeczkę z obrazkiem pustyni. Powiedziała, że kiedy ziemia jest sucha, to nic na niej nie wyrośnie, a kiedy spadnie na nią deszcz, to ziarno zakiełkuje. Potem było jeszcze o mierzeniu temperatury w pochwie i notowaniu tego w kalendarzyku. Ot, wiedza.

Mój znajomy z Holandii, gdy dowiedział się niedawno, że młodzi Polacy dalej chodzą na podobne kursy, złapał się za głowę. To, co u nas jest normalne, innych szokuje. W Holandii nastolatki dyskutują w szkole o plusach i minusach poszczególnych środków antykoncepcyjnych. I tak, jest tam także używany na zajęciach ten bezwstydny banan, na którego uczą się zakładać prezerwatywę. Zgroza, prawda?

Czy w Polsce mógłby więc powstać serial taki jak "Sex Eduaction"? To raczej pytanie retoryczne w kraju, gdzie ksiądz Stanisław Jurczuk mówi, że żona ma obowiązek "obsługiwania męża w łóżku", nawet, gdy jest po amputacji piersi; a ksiądz Marcin Różański dodaje, że żona nie może uważać pijanego męża za agresora, bo "na mocy powinności małżeńskiej mąż ma prawo domagania się od niej współżycia seksualnego".

Nasza - polska wersja "Sex Education" pod tytułem "Zalety naprotechnologii" - byłaby zapewne dramatem i skupiłaby się na obserwowaniu cyklu miesięcznego u kobiety, jej krwawień, długości faz. Do tego doszłoby wyśmiewanie się ze "zboczeńców". To jest nasze wychowanie.

Radziłbym więc młodym przetrząsnąć biblioteczki rodziców i dziadków w poszukiwaniu książki Michaliny Wisłockiej, bo zdaje się, że w 1978 roku nasza wiedza o intymności, erotyce i ars amandi była dużo większa niż dziś.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (674)