Aktorka ujawnia, jak potraktowano ją na planie hitowego serialu TVP
Anna Nehrebecka zniknęła ze "Złotopolskich" w 2002 r. Aktorka przez lata nie chciała mówić, jaki był prawdziwy powód rozstania z serialem. Dopiero teraz zdecydowała się powiedzieć, co się wydarzyło.
13.07.2021 08:05
Annę Nehrebecką doskonale znają fani kina i telewizji. Aktorka grała w takich nieśmiertelnych, kultowych już filmach jak "Polskie drogi", "Noce i dnie", "Komediantka", "Ziemia obiecana". Jej potężne doświadczenie doceniali przez lata także twórcy seriali. Wystąpiła w "Na dobre i na złe", w "Kruku", "Usta, usta", czy właśnie w "Złotopolskich". Wydawałoby się, że aktorka, która została uhonorowana m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, będzie traktowana z należytym szacunkiem.
Gdy rozstawała się z serialem "Złotopolscy", mówiła w jednym z wywiadów tylko tyle, że żałuje jedynie formy, z jaką się z nią pożegnano, ale "spuszcza na to zasłonę milczenia". Teraz odsłania prawdę.
Nehrebecka w serialu telewizji publicznej grała Barbarę Złotopolską. Na początku lat 2000 postać została uśmiercona. Barbara miała nowotwór, który trzeba było leczyć za granicą. Na tym przymusowym wyjeździe z kraju Barbara zmarła, a jej prochy rozsypano wokół rodzinnych Złotopolic.
Co stało się w kulisach serialu?
- Nigdy o tym nie mówiłam, ale było to dla mnie przykre przeżycie. O tym, że produkcja zamierza zrezygnować z mojego wątku, dowiedziałam się tuż przed zdjęciami, od jednej z pań garderobianych - mówi teraz aktorka w rozmowie z "Tele Tygodniem".
- Moje zdumienie było tym większe, że kilka dni wcześniej zaproponowano mi kolejną serię i toczyliśmy dyskusje o perypetiach mojej bohaterki. Zależało mi, aby była wiarygodna, a sytuacje, które ją spotykają, układały się w logiczną całość. Najwidoczniej nie spodobało się to tym, którzy decydowali o losach serialowych bohaterów. Tego dnia na planie była jedynie asystentka asystentki, od której dowiedziałam się, że Basia wkrótce umrze, a jej prochy zostaną rozsypane na cztery wiatry - dodaje.
A to nie wszystko. Nehrebecka przyznaje, że trzy dni po tym, jak przez przypadek dowiedziała się, że jej przygoda z serialem się skończy, usłyszała przykre plotki na swój temat. Dotyczyły rzekomego awanturowania się o pieniądze.
- Napisałam do szefostwa, że czuję się urażona, a od ludzi kultury oczekiwałabym odpowiedniego zachowania. Tydzień później dostałam bukiet kwiatów ze swoim nazwiskiem napisanym przez "ch", a po mieście zaczęły krążyć jakieś legendy na temat mojej domniemanej chciwości. Doprawdy! Gaża nie jest najważniejszą rzeczą, jaką biorę pod uwagę w rozmowach zawodowych. To oczywiste! - komentuje.