Po "10 lat młodsza w 10 dni" wylądowała u psychiatry. Wielkie upokorzenie na planie show
Już podczas kręcenia programu wiedziała, że to nie skończy się dobrze. Seria upokorzeń, dziwne decyzje produkcji. Po emisji odcinka pani Jola dostała od widzów wsparcie, jakiego nie otrzymała na planie. Teraz opowiedziała, co na prawdę działo się w trakcie nagrań do "10 lat młodsza w 10 dni".
Po "10 lat młodsza w 10 dni" wylądowała u psychiatry. Wielkie upokorzenie na planie show
Metamorfoza pani Jolanty z 6. odcinka programu "10 lat młodsza w 10 dni" była szeroko komentowana przez media i widzów. Kobieta była załamana efektem, co zresztą wyraziła dosadnie przed kamerami. Maja Sablewska nie rozumiała reakcji swojej podopiecznej, nie przyznała się do błędu, nie posypała głowy popiołem.
Temat został nagłośniony przez media i rozgniewanych widzów, którzy wstawili się za panią Jolą. Okazuje się, że nie tylko metamorfoza pozostawia wiele do życzenia, ale też to, w jaki sposób traktowano uczestniczkę w trakcie nagrywania odcinka. 57-latka opowiedziała o kulisach w rozmowie z Plejadą.
Pani Jola zgłosiła się po pomoc do Sablewskiej
Pani Jola zgłosiła się do programu, ponieważ miała nadzieję na czynności z zakresu medycy estetycznej i stomatologii. W rozmowie z produkcją została zapewniona, że będzie miała wykonane zabiegi na te partie, które jej przeszkadzają.
"Gdyby poinformowano mnie, że będzie to tylko przebieranka, w ogóle bym nie poszła do tego programu. Pani z produkcji zapewniła mnie, że przeprowadzone zostaną zabiegi. Ucieszyłam się, bo oglądałam zagraniczne edycje i bardzo mi się podobały" - czytamy w Plejadzie wspomnienia uczestniczki.
Fatalne wspomnienia z planu
57-letnia kobieta opowiedziała o wstępnych nagraniach, na których się bardzo otworzyła. Uwierzyła produkcji, że chcą jej wysłuchać i pomóc. Pani Jola opowiedziała m.in. o trudnej sytuacji finansowej, przemocy domowej i śmierci męża. Gdy przeszła casting, zaproszono ją do Warszawy.
"[...] miałam przywieźć ubrania, w których chodzę po domu, a nigdy nie wyszłabym w nich na ulicę. Na miejscu kazano nam się w nie przebrać. Zrobiono ze mnie kogoś zaniedbanego, kto nic sobą nie reprezentuje. Czułam się z tym fatalnie. Płakałam, zaczęłam się bać i wycofywać. Poczułam, że nie na to liczyłam. Gdy przyjechałam do Warszawy już po raz piąty, zaczęłam dopytywać, kiedy zostanę poddana obiecanym zabiegom" - zdradziła.
Miało być inaczej
Wygląda na to, że produkcja zbywała panią Jolę. W końcu jednak powiedziano uczestniczce, że to, na co najbardziej liczyła, nie zostanie zrobione.
"Po kolejnych rozmowach i moich naciskach producentka przyznała, że o zabiegu stomatologicznym nie ma już mowy i nie będę miała robionych zębów. Wybrano inną uczestniczkę. Ta informacja mnie załamała, zaczęłam czuć się coraz gorzej. Wkrótce mój stan psychiczny tak mocno się pogorszył, że trafiłam do lekarza psychiatry, który przepisał mi leki antydepresyjne. Czułam się oszukana i poniżona przez produkcję" - zwierzyła się.
Kolejne rozczarowania
W kolejnych miesiącach pani Jola po raz kolejny pojechała do Warszawy, tym razem na zaplanowany lifting górnych i dolnych powiek. Na miejscu okazało się, że kolejny ustalony z produkcją zabieg się nie odbędzie. Kobieta była załamana.
"Byłam w fatalnym stanie psychicznym. Anestezjolog ze względu na mój stan chciał wstrzymać zabieg. Pani doktor jednak zgodziła się, powiedziała, że mnie poprowadzi i mi pomoże. Stwierdziła, że mogłaby zrobić mi również zabieg na dolne powieki, ale produkcja zabroniła" - powiedziała 57-latka.
Uczestniczka uważa, że to właśnie przez stres związany z udziałem w programie, wróciły jej problemy z kamieniami nerkowymi. Pani Jolancie założono cewnik, zaczęła strasznie puchnąć.
Metamorfoza załamała panią Jolę
Psychiatra zabronił kobiecie wyjeżdżać z rodzinnego miasta na nagranie finałowego odcinka. Pani Jola była w fatalnym stanie, lekarz chciał, aby zgłosiła się do szpitala.
"Zadzwoniłam do produkcji, by dowiedzieć się, gdzie mam je przesłać. Usłyszałam wtedy, że będę musiała zapłacić ogromną karę, nawet 100 tys. zł. Kompletnie nie obchodziło ich to, jak się czuję, jak wyglądam. Chciałam dojść do formy, ale mi nie pozwolono" - wspominała na łamach Plejady.
Na miejscu pojawiły się kolejne problemy. Pani Jola nie chciała zgodzić się na farbowanie włosów, nie podobał się jej wielogodzinny makijaż i stylizacja. Uczestniczka próbowała się stawiać, ale nic to nie dało.
"Przez problemy z nerkami byłam napuchnięta, miałam założony cewnik, pojawił się stan zapalny i zbierała mi się woda. Prosiłam, żeby przełożono mi finał, bo czuję się fatalnie, ale Maja Sablewska powiedziała, że 'niestety, będę musiała w nim uczestniczyć'. 'Obiecałaś, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić' — przypomniałam jej. Odwróciła się i poszła", czytamy.
Oświadczenie produkcji
Przez opuchnięte nogi w zapinanych na kostce pantofelkach kobieta nie mogła chodzić. "Operator pomagał mi wejść na scenę. [...] Dobiły mnie jeszcze słowa Majki Sablewskiej. Wiedziała, że jestem w strasznej formie psychicznej, wiedziała, że nie potrafię się obronić, więc wyżywała się na mnie. Czułam się jak śmieć", wspominała Pani Jola.
Maja Sablewska i produkcja programu, WEDDING DREAM GROUP SP. Z O.O., nie zgadzają się z oskarżeniami uczestniczki.
"Ze względu na wielki szacunek dla Pani Jolanty, nie będziemy komentować i upubliczniać kulisów programu, a tajemnica lekarska nie pozwala nam na podanie jakichkolwiek informacji medycznych [...] w sprawie naszej bohaterki", napisano w oświadczeniu.