Piotr Kraśko antybohaterem "Wiadomości". Medioznawca komentuje
Media rozgrzała informacja o tym, że Piotr Kraśko został prawomocnie skazany za kierowanie samochodem bez wymaganych uprawnień. Jeździł tak przez kilka lat. Choć dziennikarz TVN przeprosił, TVP "grilluje" go od kilku dni w głównym wydaniu "Wiadomości". - Trudno się przecież dziwić, że ci, którzy przez wiele lat byli na celowniku Kraśki, chętnie wykorzystują teraz tę sytuację - komentuje dla Wirtualnej Polski medioznawca prof. Jacek Dąbała.
16.12.2021 12:34
Przemek Gulda, Wirtualna Polska: I co oni się tak uwzięli na tego Kraśkę?
Jacek Dąbała, medioznawca i audytor jakości mediów z Uniwersytetu Jagiellońskiego: No przecież to bardzo łakomy kąsek. Dziennikarz z najwyższej półki. Wybitny talent medialny. A na dodatek, mówiąc z amerykańska, anchorman, kotwica, człowiek, na którym od lat opierają się programy, które prowadzi. Trzeba też zwrócić uwagę na ważną rzecz: on przecież bardzo często mówił o praworządności, tropił jej podważanie i naruszenia. Tym bardziej ta sytuacja jest nośna w mediach.
To polityczna zemsta?
W jakimś sensie na pewno. Trudno się przecież dziwić, że ci, którzy przez wiele lat byli na celowniku Kraśki, musieli się pilnować, żeby ich na niczym nie przyłapał, chętnie wykorzystują teraz tę sytuację. Z wielką radością pokazują dziś na niego palcem jako na tego, który sam robi to, o co innych oskarżał: łamie prawo.
Powinien bardziej uważać?
Na pewno. Muszę przyznać, że zupełnie nie mam pojęcia, jak to się mogło stać. Osoba na tak widocznym stanowisku musi być bardziej ostrożna, jeśli chodzi o takie sprawy. Powinna przestrzegać prawa wręcz w pokazowy sposób. Każdy, kto z jakiegoś powodu traci prawo jazdy, stara się je przecież jak najszybciej odzyskać, robi coś w tym kierunku. Nie rozumiem, dlaczego redaktor Kraśko ignorował tę w sumie prostą sprawę i to przez tak długi czas.
Czy to nie świadectwo desperacji obozu rządzącego? W obliczu o wiele poważniejszych afer, w które uwikłani są jego przedstawiciele, brak prawa jazdy wydaje się wręcz banalny…
W obliczu innych afer, to raz, ale dwa - w kontekście informacji, że na skutek nieudolności rządu codziennie umiera kilkaset osób. Patrząc na to z tego punktu widzenia, ta sprawa rzeczywiście wydaje się niemal śmieszna. Ale tak to jest z medialnymi aferami. Ich kaliber wcale nie zależy od prawdziwego powodu, ale od sposobu i skuteczności ich nagłośnienia. Można "wykręcić" gigantyczną aferę z jakiegoś drobiazgu. Tak to właśnie zadziałało w tym przypadku. Trzeba więc przyznać, że rządowe media w tej sprawie okazały się bardzo skuteczne.
Co się stanie dalej z tą sytuacją?
"Pogrzeje" jeszcze trochę, będzie o tym głośno przez chwilę, ale potem ucichnie. To także naturalny proces związany ze współczesnymi mediami. Nie można nakręcać jednej sprawy bez końca. Ale, niestety dla redaktora Kraśki, ta sprawa będzie się za nim ciągnąć jeszcze długo. Właściwie zostanie z nim już na zawsze.
Co powinien zrobić?
Za każdym razem, przy każdej okazji cierpliwie przepraszać i powtarzać, że zrobił coś, czego za nic nie powinno się robić. To jedyny sposób, żeby jakoś zachować twarz. Musi być też przygotowany na to, że tę sprawę będą mu wyciągać nawet za pięć, dziesięć, piętnaście lat. To będzie jak drobna plama na wielokrotnie pranym obrusie. Niby jest czysty, niby jej nie widać, ale jeśli ktoś będzie chciał, zawsze ją dostrzeże.