Piotr Grabarczyk "Grabari" na czarnej liście TVP? Tak się kończą niewygodne pytania
Dziennikarz show-biznesowy Wirtualnej Polski, wideoreporter, autor programów telewizyjnych napisał na swoim Facebooku, że w ostatniej chwili wycofano jego akredytację na konferencję stacji TVP. Czy to konsekwencje jego niewygodnego pytania do prezesa Kurskiego? Bardzo możliwe, zwłaszcza, że to nie pierwszy taki przypadek.
Basia Żelazko: Odmowa akredytacji na konferencję TVP to nie pierwsza taka sytuacja ze stacją?
Piotr Grabarczyk: Nie pierwsza i jak się domyślam, nie ostatnia. Kilka miesięcy temu byłem umówiony na wywiad z jedną z polskich wokalistek. Z uwagi na jej napięty grafik, poprosiła o rozmowę na backstage'u TVP Info, gdzie miała występować. Wszystko szło gładko do momentu, gdy menadżerka gwiazdy wysłała do telewizji moje nazwisko - standardowa procedura potrzebna do tego, żeby zostać wpuszczonym do siedziby stacji na Woronicza. Dostała odpowiedź odmowną. Z kolei kilka tygodni temu miałem być gościem "Pytania na śniadanie". Występowałem tam w roli eksperta już wielokrotnie, choć znamienne jest to, że nigdy po wywiadzie z Jackiem Kurskim, który tak go zdenerwował. Byłem zdziwiony tym zaproszeniem i tak jak przypuszczałem, wizyta została odwołana w dniu poprzedzającym nagranie. Tłumaczono to po prostu "zmianą scenariusza".
No właśnie, nie udawajmy, że nie wiemy, o co chodzi: o twoje pytanie do prezesa.
P.G.: Prezes Kurski na feralnej konferencji nie był zbyt skory do rozmowy i zgodził się pod warunkiem, że rozmowa ograniczy się do jednego pytania. Myślę, że wszyscy dziennikarze doskonale znają ten scenariusz i jest to propozycja, która podsuwa najbardziej kreatywne pytania w naszej karierze. Nie myśląc długo, zapytałem pana Kurskiego o obecność par homoseksualnych w nowym wówczas formacie "Pierwsza randka". W zagranicznych edycjach takowe występowały, więc pytanie nie było z kapelusza. Prezes TVP zdecydowanie stwierdził, że absolutnie homoseksualiści w tym show się nie pojawią, a to dlatego, że ich randki stoją w sprzeczności z polską konstytucją. Jego zdaniem, randka służy powołaniu rodziny, a ta jak zdążył wyjaśnić, w rozumieniu konstytucyjnym, jest heteroseksualna. Co jest oczywiście bzdurą i zostało podważone przez licznych publicystów po emisji wywiadu z Kurskim kilka dni później.
Pamiętam, że ta krótka rozmowa odbiła się szerokim echem w sieci. Pojawiły się memy i po prostu kpina z tej odpowiedzi Jacka Kurskiego. Czy to naprawdę może oznaczać, że się zwyczajnie obraził?
P.G.: Pamiętam, że tuż po naszej rozmowie, prezes wziął na bok swoją asystentkę, która de facto do wywiadu dopuściła i z niezadowoloną miną długo ją maglował. Polityka Kurskiego jest jasna - każdy, kto wchodzi mu w paradę wizji pt. Telewizja Publiczna jest najlepsza, nie jest mile widziany.
Jedna z osób pod twoim postem napisała, że w sumie sam jesteś sobie winien zadając takie pytanie Kurskiemu.
P.G.: Taka logika "dobrych" i "złych" pytań przenosi mnie w nieznane mi czasy dziennikarstwa partyjnego. Pytanie nie było agresywne, ani nieodpowiednie. To odpowiedź na nie była głupia.
Pomyślałam, że istnieje "czarna lista" dziennikarzy w TVP. Myślisz, że mam rację?
P.G.: Istnieje na pewno, tylko różnica polega na tym, że do tej pory dotyczyła dziennikarzy pracujących dla stacji i ich losy znamy. Pracują teraz dla innych telewizji. Jeszcze chwila i Jacek Kurski będzie rozpościerał wizje o wielkości TVP tylko przed swoimi podwładnymi, a nie jak dotychczas, dziennikarzami innych mediów.
Nie może sobie przecież pozwolić na to, by ktoś przed kamerą zakwestionował jego propagandę.