"Pingwiny z Madagaskaru": Z werwą i humorem [RECENZJA]
Każdy, kto widział którąś z części *"Madagaskaru", na pewno kojarzy cztery sympatyczne, cwane i chadzające własnymi ścieżkami pingwiny – Skippera, Rico, Kowalskiego i Szeregowego. Jako że serial z ich udziałem osiągnął sukces, kwestią czasu było, kiedy bohaterowie dostaną własny film kinowy. Jak im poszło?*
29.01.2015 15:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niepokorne pingwiny codziennie starają się przeżywać kolejne przygody. Gdy nadchodzi czas urodzin Szeregowego, postanawiają włamać się do fortu Knox, gdyż tam znajdują się ostatnie nie skażone konserwantami chrupki serowe. Jednak w trakcie świętowania zespół zostaje porwany przez Dave’a, złowrogą ośmiornicę. Niegdyś główna atrakcja zoo, później zastąpiony przez pingwiny, których z tego powodu nienawidzi. W związku z czym planuje okrutną zemstę.
We wszystkich częściach „Madagaskaru” główną siłą Skippera i spółki było to, że pojawiając się rzadko, kradli dla siebie każdą scenę. Miałem więc obawy czy grając pierwsze skrzypce poradzą sobie i uniosą film. Na szczęście zostały one szybko rozwiane. "Pingwiny z Madagaskaru" mają w sobie mnóstwo energii, dzięki której akcja pędzi do przodu na złamanie karku, nie pozostawiając nawet chwili na nudę. Również humor stoi na wysokim poziomie. Kilka pomysłów jest wręcz znakomitych i tylko co jakiś czas zdarzają się małe przestoje w udanych dowcipach. Jednak nie na tyle duże, by zawracać sobie tym głowę.
Cieszy również to, że, jak na solidną animację przystało, twórcy zaprezentowali niezły wachlarz mądrych przesłań. Najważniejszym, chociaż średnio odkrywczym, jest to, że nie liczy się wygląd, tylko czyny danej istoty. To jednak nie wszystko – najmłodsi (a rodzice w sumie też) dowiedzą się, że ważną sprawą w budowaniu relacji z innymi jest docenianie ich starań i umożliwianie im rozwoju. A także, że czasem należy przyjąć punkt widzenia innych i powściągnąć swoje ambicje i przekonanie o własnej nieomylności.
Nie ma więc większego znaczenia, że druga ekipa zwierzęcych tajnych agentów (Utajniony, Detonator, Eva i Kapral) jest zupełnie nijaka, zaś dla niektórych fabuła będzie zbyt schematyczna. "Pingwiny z Madagaskaru" bronią się humorem, ładnie wykonaną, kolorową animacją oraz tym, co zostawiają w umyśle widza po seansie. A do tego film Simona J. Smitha i Erica Darnella jest zwyczajnie dobrą rozrywką. Moim zdaniem, to całkiem sporo.