Piekło dorastania
"Zero Girl" to komiks bardzo zwariowany. Iście anarchistyczny. Czuć w nim ekscentryczny, wybuchowy styl autora. Jeżeli spodziewacie się kolejnej, łzawej opowieści o delikatnym dziewczęciu, co to chciałoby, ale się boi, to srogo się zawiedziecie. "Zero Girl" to historia bezczelna i bezpośrednia, wykręcona tak, jak bardzo wykręcony potrafi być tylko okres dojrzewania.
10.02.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:12
Główną bohaterką tego galimatiasu jest Amy - ubierająca się jak bezdomna prostytutka dziewczyna, na której życie składają się upokorzenie, samotność i strach. I kwadraty, które nie wiedzieć, czemu próbują ją dorwać. Tak! Enigmatyczne zapowiedzi wydawcy nie kłamią. Tu naprawdę ma miejsce wojna kółek z kwadratami. I tak, jest to tak absurdalne jakby się wydawało. Nie wiadomo, dlaczego kółka bronią Amy, ani dlaczego kwadraty jej nienawidzą. I szczerze mówiąc, nie jest to ważne. Bo dziwaczny i absurdalny konflikt, w środku którego znajduje się dziewczyna doskonale oddaje chaos panujący w jej głowie. Amy dorasta i to dorasta boleśnie. Bez bliskich, bez przyjaciół, bez niczyjej pomocy. Ale i bez sentymentów. W przeciwieństwie bowiem do swoich rozemocjonowanych koleżanek, Amy nie jest pozbawioną własnej woli delikatną laleczką, lecz kobietą z krwi i kości. Błyskotliwą, zdecydowaną, z charakterem.
Sytuacja nie zmienia się też szczególnie, gdy do akcji wkracza szkolny psycholog - Tim. Owszem, w grę wchodzą uczucia. Być może nawet prawdziwe uczucia, miłość, która mogłaby być warta świeczki. Ale przecież jakiś tam psycholog nie zmieni Amy w jeden dzień. Nie uczyni z niej bezwolnej ofiary romantyzmu.
Kieth opowiada historię starą jak świat w bardzo nowatorski sposób. Jak ognia unika banału i taniej ckliwości. I udaje mu się. Pomimo całej dziwaczności założeń, w "Zero Girl" jest więcej emocjonalnej prawdy niż we wszystkich tomach "Zmierzchu" razem wziętych.To paradoksalne, biorąc pod uwagę fakt, że cudaczna wojna pomiędzy figurami geometrycznymi, nie jest żadnym wątkiem pobocznym.
Doskonale rozegrany jest też wątek romantyczny. W kilku zaledwie dłuższych dialogach, Kiethowi udało się zmieścić cały ciężar takich związków. Ich skomplikowaną naturę. Tim nie jest rycerzem w lśniącej strony. Doskonale rozumie swoje motywacje, zastanawia się, czy pociąg do Amy nie jest wywołany jedynie jego miłosnymi porażkami. Amy zaś daleko od typowych zauroczonych nastolatek. Jest świadoma tego, że uczucie pomiędzy nią i Timem nie jest normalne. Wie, jak bardzo może się sparzyć. Oboje jednak wciąż zadają sobie pytanie, o to, co jeżeli to jest prawdziwa miłość. Czy nie warto zaryzykować?
Niesamowitość i chaotyczność opowieści podkreślają niezwykłe rysunki Kietha. Artysta prezentuje wszystko, co mogliśmy już oglądać w ilustrowanych przez niego Hulkach czy Wolverinach. Tym razem jednak ma to doskonałe usprawiedliwienie w fabule. Anarchistyczna, wyzwolona, tchnąca undergroundem kreska Kietha dopowiada wszystko, czego nie udało się autorowi zmieścić w dialogach.Pobudza, niepokoi, wprowadza chaos. Sprawia, że od "Zero Girl" nie można się oderwać.