Paulina Młynarska o słowach Jana Peszka. "To było chamskie, seksistowskie i prostackie"
Dawna dziennikarka, a obecnie aktywistka feministyczna, Paulina Młynarska oburzyła się wypowiedzią Jana Peszka w programie Kuby Wojewódzkiego. Mówi wprost, że nazywanie kobiet wulgarnym określeniem to język sprawców przemocy.
27.10.2022 | aktual.: 27.10.2022 09:11
Paulina Młynarska słynie z ciętego języka i piętnowania patriarchalnych schematów. Jakiś czas temu ostro krytykowała Bogusława Lindę, nazywając go Piotrusiem Panem, a ostatnio oceniała Katarzynę Cichopek i Macieja Kurzajewskiego za potwierdzenie romansu podczas pobytu w świętym miejscu. Teraz oberwało się Janowi Peszkowi.
- To, co ciebie (Marię Peszek - przyp. red) cechuje jako artystkę, to że nigdy w twojej twórczości nie ma cechy kopistki. Czym przesiąknięte są wszystkie te c...py z naszego polskiego rynku, które po prostu nie mają nic do powiedzenia. Śpiewają o niczym, posiłkując się jakąś imitacją pseudo poetyckich albo pseudo wywrotowych spraw. Nie chcę rzucać w tej chwili nazwisk, ale te tak zwane skarby narodowe, no, dla mnie to jest g...no - powiedział aktor w programie Kuby Wojewódzkiego, gdzie wystąpił ze swoją córką.
Paulina Młynarska w emocjonalnych słowach odniosła się do tej wypowiedzi. "Okropne jest to, że wybitny aktor Jan Peszek mówi o wokalistkach per 'c...py'. Kompletnie nie do przyjęcia. Śladem pawiora. Po prostu wara od c...p. Z c...py wyszedłeś Pan na ten świat. Szanuj Pan. C...pę i kobietę. Każdą" - napisała na Facebooku.
Sprawa wulgarnego języka, jakim posłużył się Jan Peszek, nie dawała spokoju Paulinie Młynarskiej. Kolejnego dnia dziennikarka zamieściła w sieci kolejny wpis na ten temat. Tym razem znacznie rozszerzyła swoją wypowiedź, tłumacząc, że nawet żartobliwe zastosowanie słowa "ci...a" jest językiem przemocy.
"Kiedy w przestrzeni publicznej padają słowa rodem z patologicznych awantur, a takie właśnie padły z ust Jana Peszka, setki tysięcy osób, które zaznały tego na własnej skórze, katapultują się do czasów swojej traumy. Zaś sprawcy i sprawczynie przemocy, utwierdzają się w tym, że wolno takich słów używać" - wyjaśniła.
Dodała, że w wymowie zgadza się z opinią Peszka, jednak bełkotliwa twórczość muzyczna nie ma płci i tak samo problem dotyczy też mężczyzn.
"Jan Peszek ma rację, mówiąc, że jego córka Maria nikogo nie kopiuje. I prawdą jest, że na polskim rynku muzycznym jest (jak wszędzie na świecie) sporo wykonawczyń, które wytwarzają banalne produkty pieśniopodobne. I wykonawców też! Bełkotliwe teksty piosenek o niczym nie mają płci. Ale to co powiedział Jan Peszek jest chamskie, seksistowskie i prostackie. Zdziwiłam się, że chce być tak postrzegany" - kontynuowała Młynarska.
Koniec końców zwróciła się wprost do Jana Peszka, tłumacząc dlaczego jego postępowanie, zdaniem Pauliny Młynarskiej, było niewłaściwe.
"Nie, Panie Janie, nie jest Pan ani fajny, ani cool, nazywając kobiety 'tymi wszystkimi ci...mi z polskiego rynku'. Nikt Panu nie broni skrytykować, nawet bezlitośnie 'zjechać' banalną, odtwórczą, pozbawioną esencji twórczość. Jednak nie ma pan prawa nazwać osób, które ją uprawiają 'tymi wszystkimi ci...mi". To język sprawców przemocy" - podsumowała.