Dziennikarz TVN zginął od 50 ciosów. Jego partnerka: Mam straszne ubytki w pamięci
Pod koniec marca dziennikarz "Dzień dobry TVN" Paweł Kiliański został brutalnie zamordowany. Podejrzanym jest mąż jego partnerki. Kobieta w rozmowie z "Uwagą TVN" podzieliła się wspomnieniami z chwili tragicznego zdarzenia.
29.04.2022 | aktual.: 29.04.2022 09:09
Do morderstwa dziennikarza doszło w nocy z 26 na 27 marca w Chorzowie tuż przy Parku Śląskim. Paweł Kiliański, współpracujący z redakcją "Dzień dobry TVN", siedząc w aucie ze swoją partnerką, został zaatakowany nożem. Otrzymał blisko 50 ciosów.
Śledczy twierdzą, że sprawcą zabójstwa jest najprawdopodobniej Kamil Ż., mąż kobiety, która towarzyszyła ofierze. Prokuratura postawiła mu zarzuty, jednak mężczyzna nadal nie został ujęty przez organy ścigania. Sąd Rejonowy w Chorzowie dopiero 9 maja rozpatrzy kwestię wydania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wiadomo już, że rzekomy zabójca uciekł z kraju.
- Sąd stoi na stanowisku, że musi dokonać prawidłowego zawiadomienia podejrzanego o terminie posiedzenia, dając mu możliwość udziału w tym posiedzeniu. Warunki obiegu poczty, przewidując możliwość dwukrotnej awizacji korespondencji, doprowadziły do ustalenia tej daty właśnie na 9 maja - tłumaczy prokurator Cezary Golik w rozmowie z "Uwagą TVN".
W reportażu o koledze z redakcji głos zabrała też jego partnerka, która była świadkiem morderstwa. To ona zawiozła Kiliańskiego na pogotowie. - Mam straszne ubytki w pamięci, jeśli chodzi o to zdarzenie. Pamiętam moment, kiedy usiadłam już za kierownicę, na krótko przed tym, jak zaczęliśmy uciekać. Ale nie wiem, jak znalazłam się w tym samochodzie, bo najpierw wybiegłam z samochodu. Nie potrafiłam odblokować telefonu, bo cały był zalany krwią i za nic nie chciał się odblokować, żebym mogła wezwać jakąś pomoc - wyznała.
Służby medyczne nie były jednak w stanie uratować dziennikarza. Skala obrażeń była zbyt rozległa. - Pracując ponad 20 lat w tym zawodzie, nie spotkałem się z taką brutalnością i takim morderstwem - powiedział ratownik medyczny Marcin Nadolny.
Jak wyjaśnia partnerka dziennikarza, to ona wniosła pozew o rozwód, a jej mąż nie potrafił się z tym pogodzić. Nie spodziewała się jednak, że dawny ukochany może posunąć się tak daleko. Mężczyzna z pomocą kolegi podłożył pod jej auto czujnik GPS i śledził żonę z nowym partnerem.
- W tym wszystkim najgorsze jest to, że absolutnie nie spodziewałam się czegoś takiego. (...) Spodziewałam się, że on może nie chcieć dać mi spokoju, bo mąż absolutnie nie chciał rozwodu. Ale bardziej spodziewałam się tego, że będzie mnie dręczył telefonami, czy będzie nachodził, natomiast nigdy w życiu nawet przez sekundę nie spodziewałam się, że może dojść do czegoś takiego - dodała.