"Osiecka": Kolejna wersja paździerzowego pomnika

"Osiecka", mimo dobrych chęci twórców, ale i świetnie obsadzonych głównych postaci, jest po prostu kolejną telewizyjną produkcją o życiu wybitnej jednostki. Tylko tyle i aż tyle.

Kadr z serialu "Osiecka"
Kadr z serialu "Osiecka"
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

25.12.2020 | aktual.: 03.03.2022 00:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Pierwsze trzy udostępnione odcinki serialu w reżyserii Roberta Glińskiego (1. i 2.) oraz Michała Rosy (3.) ze zrealizowanych łącznie 13, opowiadają o wczesnych latach szkolnych i studenckich Agnieszki Osieckiej (Eliza Rycembel). Późniejszą poetkę, reżyserkę, autorkę tekstów piosenek obserwujemy, gdy raczej niechętnie uczęszcza na zajęcia i na liczne lekcje dodatkowe, w domu zaś pełni często funkcję terapeuty małżeństw i rozjemcy dla swoich rodziców (Maria Pakulnis i Jan Frycz), a także jedynej powiernicy zbolałej matki.

Daje się też poznać jako piekielnie inteligentna, zdolna, obdarzona wieloma talentami młoda kobieta, może czasami trochę rozkojarzona, bo myśli o zbyt wielu rzeczach na raz. Nie jest klasyczną pięknością, nie ma wdzięku nimfy, ale z pewnością obdarzona jest tajemniczym czarem, który z jednej strony stawiał ją ponad wszystkimi rówieśniczkami, a z drugiej sprawiał, że była niedoścignionym wzorem i przedmiotem pożądania wśród chłopców w jej wieku i starszych.

Świetnie te niuanse charakteru i fizyczności chwyta fantastyczna Eliza Rycembel w roli młodej Osieckiej, a przeistaczając się w swoją bohaterkę, dba, aby w pełnej krasie na ekranie zaprezentować te wszystkie sprzeczności młodego charakteru, które potem, po latach, doprowadzą i do ogromnego sukcesu i do zguby poetki.

Wbrew pierwotnym obawom, aktorsko serial TVP okazuje się więcej niż poprawny. Ożywają legendy Cybulskiego, Bogumiła Kobieli, Marka Hłaski, Jerzego Andrzejewskiego czy Elżbiety Czyżewskiej. Ożywa także wspomnienie inteligentnej, zaangażowanej, debatującej zaciekle młodzieży, spotykającej się po klubach dyskusyjnych w celu roztrząsania zagadnień filozoficznych, geopolitycznych, kulturowych, zapamiętale czytającej wszystko i wszędzie, i mającej bardzo ukształtowane poglądy na ogrom tematów. Portret studenckiego życia, tak bardzo pełnego i bogatego, formującego światopoglądy i przyjaźnie na całe życie, jest w "Osieckiej" zachwycający.

Problemy pojawiają się jednak na poziomie realizacyjnym. Niestety, dotyka to bardzo wielu produkcji historycznych, szczególnie w telewizji publicznej, która notorycznie myli "misję" z "dopracowaniem szczegółów" i zapomina odrobić lekcji zadawanych przez lepszych od siebie. Po premierach choćby "Bogów" Palkowskiego, "Ostatniej rodziny" Matuszyńskiego czy "Sztuki kochania" Sadowskiej wiemy doskonale, że można w Polsce realizować historyczne produkcje z biglem, dając widzom coś więcej niż tylko powrót do przeszłości i możliwość dopowiedzenia sobie tego, czego nie widać, za pomocą wyimków z własnej pamięci.

Kadr z serialu "Osiecka"
Kadr z serialu "Osiecka"© Materiały prasowe

Aby to jednak było możliwe, ważne są szczegóły, odpowiednia kreacja świata przedstawionego. W "Osieckiej" natomiast niemal nietknięte ręką scenografa wydają się wnętrza Uniwersytetu Warszawskiego (stare aule na głównym kampusie) czy Pałacu Kultury, a to tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady. Niby drobnostki, ale przez tego rodzaju uchybienia cały serial ogląda się jak sztampowe przejście przez główne wydarzenia z życia bohaterki, dość bezrefleksyjnie, bez jakiegoś głębszego planu i pomysłu.

Najlepsze historyczne produkcje można godzinami interpretować, odnosić do własnej wiedzy i doświadczenia, pokusić się o głębszą analizę. Tych kluczy szukamy, a nawet więcej – my ich już dzisiaj oczekujemy. Tymczasem choćby nie wiem jak przyjemnie patrzyło się na Elizę Rycembel czy Hłaskę w interpretacji Jędrzeja Hycnara, albo podszyte inteligenckim humorem wygłupy tych aktorskich geniuszy Cybulskiego i Kobieli (Oskar Borkowski i Marcin Bubółka), to i tak odnosi się wrażenie, że oglądamy kronikę, linearnie ułożone kalendarium, a nie spójną, mądrze zagospodarowaną historię wybitnej indywidualności.

"Osiecka"
"Osiecka"© kadr z serialu

A przecież zwiastuny tego geniuszu gdzieś tam są, przewijają się. Słychać te wyjątkowe słowa Osieckiej, rytm jej myśli układany we frazy, w każdym wyrazie słychać gorycz porażki, słodycz zakochania, desperację niespełnionej miłości, temperament i ogień duszony czasami, w jakich przyszło jej przeżywać te najwspanialsze lata młodości.

Dlaczego skazano tę Osiecką na tak zwykły, grubo ciosany serial? Ktoś tak zupełnie wyjątkowy, kto w istotny sposób wpłynął na całe pokolenia, kto żył pełnią życia, nie bojąc się konsekwencji, zasługuje może nie na kolejny pomnik – ten wciąż usłany jest na ulicy Francuskiej w Warszawie kwiatami od wielbicieli. Zasługuje jednak na produkcję, która nie będzie tylko odliczać kolejnych dni życia bohaterki z perspektywy mniej lub bardziej przelotnych miłostek.

Brakuje w "Osieckiej" czegoś, co jest charakterystyczne dla samej bohaterki, co do dziś wywołuje ogromne emocje, budzi kontrowersje i sprawia, że chcemy poznać wciąż więcej i więcej z jej życia i doświadczeń. Brakuje czułego narratora, wyjątkowego, nieodtwórczego spojrzenia. Telewizja natomiast wciąż widzi Osiecką jako jakąś wersję paździerzowego pomnika, który warto wspomnieć, ale nad którym nie warto się na dłużej i z refleksją pochylić.

Źródło artykułu:WP Teleshow
osieckatvpagnieszka osiecka
Komentarze (575)