Opisał sytuację na granicy. "Nie ma po stronie Węgier żadnej pomocy"

Jan Kietliński od kilku dni angażuje się jako wolontariusz w pomoc dla Ukrainy. W wywiadzie dla "Dzień Dobry TVN" syn Beaty Tadli opisał, co dzieje się na ukraińskiej granicy. Nie tylko tej z Polską. Potwierdził informację, że Węgrzy nie udzielają ofiarom zbrojnej interwencji żadnego wsparcia.

Jan Kietliński, syn Beaty Tadli, opisał, co dzieje się na ukraińskiej granicy
Jan Kietliński, syn Beaty Tadli, opisał, co dzieje się na ukraińskiej granicy
Źródło zdjęć: © FORUM | forum

06.03.2022 13:13

Syn dziennikarki poinformował widzów "Dzień Dobry TVN", że od kilku dni realizuje misję humanitarną na rzecz naszych wschodnich sąsiadów. W czasie rozmowy przybliżył sytuację na Ukrainie, a zwłaszcza na przejściach granicznych. Dowiedzieliśmy się, że Jan Kietliński dotarł m.in. do przejścia granicznego pomiędzy Ukrainą a Węgrami.

Tam właśnie pojawiły się trudności w takcie udzielania pomocy uchodźcom. Kietliński był w grupie osób, które miały odebrać Ukraińców znajdujących się na granicy z Węgrami. To była misja transportowa. Okazało się jednak, że tam sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej niż na przejściach granicznych z Polską. "Na Węgrzech nie ma absolutnie niczego. (...) Jeżeli nie posiadamy samochodu, jeżeli jesteśmy pieszo lub jedziemy autokarem, to utrudnienia są po prostu ogromne" – wspomina syn Beaty Tadli.

Podczas rozmowy w studiu "Dzień Dobry TVN" Jan Kietliński wypowiedział wstrząsające słowa: "Nie ma po stronie Węgier żadnej pomocy. Nie ma absolutnie nawet jednego wolontariusza, nie ma nawet jednej pary butów, jednej ciepłej odzieży, koca czy ciepłej herbaty. Nic".

Dodajmy, że długość granicy państwowej pomiędzy Ukrainą a Węgrami wynosi zaledwie 103 km. Nasza granica z Ukrainą jest ponad pięciokrotnie dłuższa. Na granicy pomiędzy Ukrainą a Węgrami wyznaczone zostały trzy przejścia drogowe, w tym jedno także kolejowe.

Zobacz także