Rosyjska propaganda. Aktorzy udają zadowolonych Ukraińców
Propaganda jest, była i będzie jednym z najbardziej strategicznych elementów konfliktów zbrojnych. Departament Stanu USA od wielu miesięcy ostrzegał, że dezinformacja jest jedną z najsilniejszych broni Kremla. Po rozpoczęciu inwazji w Ukrainie propagandowa machina Rosji znów ruszyła pełną parą.
06.03.2022 | aktual.: 06.03.2022 12:31
Wojska rosyjskie na rozkaz Putina najechały na sąsiednie państwo w czwartek 24 lutego o godzinie 3.45. Dla wielu osób na świecie jest to moment rozpoczęcia wojny w Ukrainie, co już jest sukcesem rosyjskiej propagandy. Wojna rosyjsko-ukraińska trwa bowiem od lutego 2014 r., a rozpoczęła ją interwencja militarna Rosji na Krymie i jego aneksja, a potem działania zbrojne w Donbasie.
Z punktu widzenia osób mieszkających poza Ukrainą, przez ostatnie kilka lat niewiele się działo na rosyjsko-ukraińskim froncie. Świat wyrażał sprzeciw przeciwko aneksji Krymu, ale mentalnie godził się z sytuacją. Zwłaszcza, że w mainstreamowych mediach rzadko pojawiały się informacje związane z Krymem czy też Ukraińcami, którzy mieszkają lub mieszkali w tej części naszego kontynentu. Nie był to już gorący temat.
Tymczasem rosyjska propaganda przez cały czas urabiała swoich obywateli. Tak, aby większość z nich była gotowa na kolejny krok Putina. Inwazja, która rozpoczęła się 24 lutego dla nikogo nie powinna być więc zaskoczeniem. Jak to powiedział jeden z przedstawicieli administracji rządowej USA na początku tego roku "będziemy zaskoczeni, jak do agresji nie dojdzie".
Po inwazji w Ukrainie propaganda rosyjska zaczęła pracować na maksymalnych obrotach. W telewizji Putina zaczęły się pojawiać m.in. relacje z ukraińskich miast, których mieszkańcy wspierają działania rosyjskiego prezydenta i dziękują mu za udzielenie pomocy.
Internauci szybko zaczęli wyłapywać duże potknięcia w tych relacjach. Zauważyli, że na materiałach filmowych pojawiają się ci sami ludzie, nawet tak samo ubrani, mimo, że zdjęcia realizowane były w dwóch różnych miastach – w Charkowie oraz w Chersoniu. Oba miasta dzieli ponad 500 km. Wygląda więc na to, że rosyjscy "aktorzy" jeżdżą wraz z ekipą filmową i udają zadowolonych z działań Putina Ukraińców.
Tego typu inscenizowane materiały filmowe łatwo zdemaskować, jednak takimi szczegółami rosyjska propaganda na pewno się nie przejmuje. Przekaz do obywateli poszedł. Kraje zachodu mogą sobie teraz myśleć, co chcą.