Odczarować średniowiecze

Głównym bohaterem opowieści Huppena jest Aymar du Bois-Maury, błędny rycerz podróżujący po Europie i marzący o odzyskaniu należących niegdyś do jego rodu tytułowych wież. Belgijski rysownik spycha jednak Aymara na margines, czyniąc z niego ledwie obserwatora XI-wiecznej Europy. Za jego pośrednictwem czytelnicy mają szansę poznać postacie, o których zazwyczaj autorzy komiksów historycznych zapominają: chłopów, kupców, szaleńców, żebraków. Tych wszystkich, których życia nie kręciły się wokół turniejów rycerskich i dworskich romansów.

Odczarować średniowiecze
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

15.09.2013 | aktual.: 08.11.2013 11:53

Dlatego najważniejszą postacią w pierwszym tomie nie jest wcale Aymar. Nie jest nią nawet urodziwa wieśniaczka Babette, która ginie na pierwszych stronach komiksu. Najważniejszy jest tu zwykły, prosty murarz Germain, oskarżony o zamordowanie młodego szlachcica. Na jego przykładzie Huppen pokazuje, jak wielka niesprawiedliwość panowała w średniowiecznej Europie, kiedy bogaci praktycznie posiadali biednych, zaś źle urodzeni nie mieli żadnych szans na godne życie.

Zaangażowanie Huppena jest godne pochwały. Historia, w którą mniej ambitni twórcy wcisnęliby spektakularne sceny akcji i gołe baby, nie próbuje szokować sensacyjnością, ani uwodzić dekoracjami z epoki. Zamiast tego oferuje wgląd w ówczesne stosunki społeczne i rozprawę na temat niewdzięczności losu. Szlachetnego Germaina nie spotka nagroda za dobre uczynki. Nie zaopiekuje się nim nawet miłościwy Aymar, który w pewnym momencie po prostu traci zainteresowanie uratowanym murarzem (może sobie na to pozwolić, wprawdzie wykazuje zaskakująco dużo empatii, ale wciąż wywodzi się z kasty ludzi uważających się za lepszych od innych). Jedyne co go czeka to bieda, upodlenie i niemoralna propozycja od grupy wędrownych złodziei.

10-tomowa opowieść o Aymarze powstawała w latach 1984-1994 i przyniosła Huppenowi powszechne uznanie. Jednak współczesny czytelnik pragnący poznać europejskiego klasyka może poczuć ukłucie rozczarowania. Seria nie zestarzała się bowiem równie dobrze, co chociażby pierwsze tomy "Thorgala", czy ukończony w 1987 roku "Szninkiel". Dialogi są drętwe i służą jedynie popychaniu fabuły, bohaterom brak głębi, a prowadzona bez pośpiechu historia bywa po prostu nudna. Nie najlepiej sprawdzają się też kolory - wprawdzie dobrze współgrają z beznadzieją świata przedstawionego, ale pomarańczowe, czasem wręcz czerwone twarze i pastelowe krajobrazy rażą sztucznością.

"Wieże Bois-Maury" to gratka dla miłośników europejskich klasyków z przełomu lat 80. i 90. Obowiązkowa pozycja na półce każdego, komu brakuje w Polsce frankofońskiego komiksu środka. I choć polecam ten komiks także wszystkim innym, czytając go trudno zapomnieć, że powstał przed niemal 30 laty.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)