Od "Magla" do fabryki hejtu. Tak Korwin-Piotrowska pięła się na szczyt
Karolina Korwin-Piotrowska, od lat stawiająca się w roli moralnego kompasu w polskim show-biznesie, wydała książkę o mobbingu. Jedni doceniają wagę tematu, inni zaś pytają głośno: czy osoba od lat budująca popularność i zasięgi na kontrowersjach i krytyce, ma prawo wskazywać palcem cudze przewinienia? Przyjrzyjmy się karierze kontrowersyjnej dziennikarki.
24.02.2022 | aktual.: 24.02.2022 12:04
"Wszyscy wiedzieli" Karoliny Korwin Piotrowskiej to książka przybliżająca historie ofiar mobbingu w polskich szkołach teatralnych i filmowych, gdzie o swoich doświadczeniach mówią m.in. Weronika Rosati, Aleksandra Domańska czy Joanna Koroniewska. Impulsem do stworzenia publikacji było głośne wyznanie Anny Paligi, która w marcu 2021 zamieściła w sieci obszerny wpis, w którym oskarżyła o przemoc fizyczną i psychiczną wykładowców słynnej łódzkiej szkoły filmowej.
Internauci i celebryci wydają się być zgodni - to ważna i potrzebna książka. Zastrzeżenia budzi jednak osoba samej autorki, którą w komentarzach czy wpisach na Instagramie gwiazdy określają mianem "największej hejterki RP", prześcigając się w cytowaniu coraz to ostrzejszych jej wypowiedzi.
To znamienne i powszechne zjawisko - w obliczu rewolucji wywołanej ruchem #metoo i niekończącą się dyskusją o granicy między krytyką a hejtem, działalność wielu osób publicznych dziś umieszczana jest w nowych kontekstach i rozliczana według innych standardów. Droga Korwin-Piotrowskiej od ambitnej dziennikarki do oskarżanej o nienawiść hejterki trwała latami.
Początki kariery
Zanim obroniła tytuł magistra historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim w 1994, przyszła gwiazda mediów stawiała pierwsze kroki w radiu, a konkretnie w Radiu Kolor. Wygadaną i ambitną dziennikarkę szybko wypatrzyło kierownictwo Radia Zet, gdzie w latach 1996-2001 prowadziła kilka popularnych audycji. Jej konikiem był film, a praca w popularnej rozgłośni okazała się przepustką do wywiadów ze światowej sławy gwiazdami m.in. z Sophią Loren czy Stevenem Spielbergiem.
Wiedza o kinematografii i barwny język, którym mówiła o świecie filmu, przyciągała kolejnych słuchaczy i pracodawców. Tak Korwin-Piotrowska trafiła do telewizji. Na przełomie lat 90. i dwutysięcznych relacjonowała dla polskiego oddziału kanału E! Entertainment największe filmowe festiwale, z imprezami w Cannes i Wenecją na czele. To był złoty czas polskiej telewizji i prawdziwe prosperity, którego rodzimy show-biznes już nigdy więcej nie widział.
Zobacz także
Lata mijały, a zmianie ulegały zarówno media, jak i ich odbiorcy. Ambitne publikacje ustępowały miejsca tabloidowym sensacjom, których oblicze odmienił wraz ze swoim wejściem na rynek "Fakt". Za oceanem triumfy święcił Perez Hilton, którego blog wyśmiewający celebrytów notował miliony wyświetleń dziennie, a w Polsce narodził się kultowy Pudelek, piszący o gwiazdach bez taryfy ulgowej i łamiący wszelkie medialne konwencje.
Osoby publiczne straciły swoją bezpieczną przestrzeń, do tej pory gwarantowaną przez luksusowe magazyny i dwutygodniki pokroju "Vivy!", gdzie mogli pielęgnować swoje perfekcyjne wizerunki i kontrolować narrację. Tabloidy i portale plotkarskie wywróciły te zasady do góry nogami, a publiczność zdawała się kochać miejsca, gdzie celebrytów nie stawiano na piedestale.
Narodziny "Magla"
Koniunkturę wyczuła Korwin-Piotrowska i TVN Style - tak narodził się "Magiel Towarzyski". Wraz z Tomaszem Kinem zadebiutowali na antenie wspomnianej stacji w kwietniu 2006 i szybko zjednali sobie widzów. Przepis na sukces był prosty: komentowanie aktualnych wydarzeń ze świata show-biznesu i publikacji kolorowej prasy. Wszystko podane w krytycznym, kpiącym tonie i bez hamulców - wyśmiewano decyzje zawodowe, wypowiedzi, wygląd. Lud dostał w końcu swój głos w postaci Karoliny i Tomka, gorąco zapewniających, że są "spoza" warszawskich salonów, co pozwalało im obnażać ich kulisy.
Program utrzymał się na antenie blisko 11 lat, a cięty język Korwin-Piotrowskiej (i do 2014 również jej współprowadzącego) od początku wzbudzał sporo kontrowersji. Język znany nam do tej pory z bulwarówek na dobre zadomowił się w telewizji. Tam od lat brylował wulgarny Kuba Wojewódzki, który jak nikt inny potrafił spieniężyć obrażanie na wizji (chociażby w programie "Idol").
Wojewódzki w spódnicy
Korwin-Piotrowska, nie ukrywając swoich animozji do kolegi po fachu, mimowolnie stała się jego damskim odpowiednikiem. Jej dosadne wypowiedzi okazały się doskonałą lokomotywą promocyjną zarówno dla "Magla Towarzyskiego", jak i jej samej. Część celebrytów, jak np. Katarzyna Skrzynecka, głośno oburzali się na sposób, w jakich mówiło się o nich w programie. Inni woleli milczeć, by nie znaleźć się na celowniku dziennikarki.
Wiedzieli jednak, że są na straconej pozycji - cytaty z "Magla" czy felietonów Korwin-Piotrowskiej produkowały coraz głośniejsze nagłówki. W branży otwarcie mówiło się o tym, że gwiazdy "boją się" dziennikarki, co jej najwyraźniej schlebiało i dawało paliwo do kolejnych, coraz bardziej fantazyjnych docinków. W końcu jednak prowadzący posunęli się o krok za daleko. W 2010, w jednym z odcinków programu, Korwin-Piotrowska i Kin komentując doniesienia o relacji Edyty Herbuś i Mariusza Trelińskiego, nazwali tancerkę "lachonkiem".
"Sprawą zajmie się nasz prawnik. To jest szokujące dla nas, że ta pani użyła takich epitetów. Każdemu wyraz 'lachon' kojarzy się jednoznacznie negatywnie. Najgorsze jest to, że ta pani powiedziała to całkiem świadomie" - komentowała wówczas w "Fakcie" menadżerka Herbuś, Małgorzata Herde.
Obie panie ostatecznie pogodziły się kilka lat później, a Korwin stała się niemal mecenaską talentu aktorskiego Herbuś. Co również stało się dość symptomatycznym zjawiskiem - prowadziła regularną wojnę z celebrytami, którzy wchodzili z nią w polemikę. Natomiast ci dotychczas krytykowani, gdy tylko wyciągali do niej rękę, mogli liczyć na delikatne traktowanie a nawet zaproszenie do "Magla Towarzyskiego".
Z "Magla" do "Top model"
Karolina Korwin-Piotrowska, z wyższością i pogardą komentująca poczynania celebrytów, zawsze gorąco zapewniała, że nie chce być częścią tego świata. Tym większe było zdziwienie wszystkich, gdy w 2010 dołączyła do jurorów "Top Model", gdzie zaprezentowała odchudzoną sylwetkę, kompletnie inny styl i doczepione włosy.
Wtedy po raz pierwszy pojawiły się zarzuty o hipokryzję dziennikarki. Plotkowano jednak, że jest trudna we współpracy i nie dogaduje się z pozostałymi członkami jury, a w 2012 poinformowano, że zabraknie jej w trzeciej edycji show. Wtedy między Korwin-Piotrowską a eks-kolegami z jury, Marcinem Tyszką i Dawidem Wolińskim, rozpoczęła się prawdziwa wojna.
"Karolina Korwin-Piotrowska została wyrzucona z Top Model, bynajmniej sama nie odeszła. Wszyscy mieli dość histerycznych zachowań Karoliny na planie - bluzgów, rzucania ubraniami w twarz stylistek, wiecznych fochów - jakby była tam za karę - to nie było zachowanie profesjonalnej dziennikarki. Kpiła sobie nie tylko ze mnie i z Dawida, ale i z Joanny Krupy. Niestety sama nie wniosła nic ciekawego do programu i jej podziękowano" - napisał na Facebooku fotograf.
Dziennikarka nie pozostawała dłużna i ironizowała, że "nie będzie ciąć się żyletką Louis Vuitton, bo nie robi programu z przegiętymi ciotkami". Ten medialny konflikt trwał miesiącami, a rynsztokowe cytaty obu stron lądowały na pierwszych stronach tabloidów i szczytach klikalności serwisów show-biznesowych.
Bez hamulców
Coraz większa popularność portali społecznościowych to kolejna tranzycja w karierze Korwin-Piotrowskiej, która po założeniu swoich profili na Facebooku i Instagramie, zyskała kolejną platformę - bez autoryzacji, cenzury ze strony wydawcy i ograniczeń antenowych. To, jak się szybko okazało, otworzyło prawdziwą puszkę Pandory, a w pogoni za klikalnością i udostępnieniami dziennikarka nie przebierała w środkach. Wiedziała doskonale, że im mocniejszy post czy cytat w wywiadzie, tym szerzej pójdzie w świat. Coraz częściej jednak zapominała, że czasami warto wcisnąć hamulec.
Po wpisaniu nazwiska Korwin-Piotrowska w wyszukiwarce, otrzymamy setki, jeśli nie tysiące, artykułów, wpisów i felietonów, gdzie rozlicza gwiazdy i celebrytów. Tym razem jednak bez merytorycznej krytyki, z której niegdyś słynęła.
"Epidemia celebytek-projektantek okazuje się gorsza od epidemii AIDS i świńskiej grypy. Nobla dostanie ten, kto wymyśli na to zjawisko szczepionkę. Byle szybko" - komentowała kreację Katarzyny Cichopek, zaprojektowaną przez aktorkę.
Dawniej uznana w środowisku filmowym specjalistka i krytyczka, nagle zaczęła ścigać się sama ze sobą na liczbę fekalnych i wulgarnych epitetów.
"Mam szczerą nadzieję, że aktorzy występujący w filmie 'Kac Wawa' (a szczególnie Pawlicki, którego cenię, póki co...) dostali za udział w nim dostatecznie dużo pieniędzy, aby znieczulić się na tyle skutecznie i mocno, by zapomnieć, że kiedykolwiek świadomie wystąpili w takim koszmarnym g****e, które obraża słowo 'kino'. Takie są skutki myślenia nie mózgiem a wyłącznie d**ą i kasą. To jest jeszcze poniżej mentalnego szamba, na którym było 'Ciacho'. Polscy 'artyści' potrafią przesuwać granice w robieniu g***a z mózgu" - brzmiała jej recenzja fatalnego "Kac Wawa".
Oni oberwali
Dla tabloidów i portali plotkarskich Korwin-Piotrowska stała się żyłą złota. Wśród ich pracowników szybko ukuło się powiedzenie, że jeśli potrzebujesz do kogoś zadzwonić po mocny nagłówek, dzwoń do Korwin - niezależnie od tematu. Powód był prosty - nie oszczędzała nikogo.
O 10-letnim wówczas synu Edyty Górniak powiedziała w wywiadzie, że "na miejscu Allana wyjechałabym za parę lat z Polski i zmieniła twarz". O samej Górniak i Dodzie, na pytanie czy zdecydowała się poprowadzić je zawodowo, odparła, że "popełniłaby samobójstwo", gdyby przyszło się jej z tym zmierzyć.
Korwin-Piotrowska za cel szczególnie upodobała sobie młodziutkie celebrytki, pod których adresem nigdy nie szczędziła gorzkich słów. Jak na osobę, która przez całą swoją medialną karierę skarżyła się na docinki dotyczące wyglądu, zadziwiająco sporo miejsca poświęcała wyglądowi kobiet z branży.
O 19-letniej Wiktorii Grycan pisała, że "kiedyś była małoletnia i wyglądała starzej od swojej matki. Dzisiaj już nie jest małoletnia, ma trochę więcej lat i dalej wygląda starzej od swojej matki", a będącej w tym samym wieku Luxurii Astaroth, gwiazdce teledysku "My Słowianie", przepowiadała karierę w branży porno.
"Widziałam film 'Obietnica' oraz teledyski Donatana i wiem jedno – jest zapewne wiele pogłębionych psychologicznie ról w filmach porno, w których Luxuria i jej pseudonim mogą się przydać"- szydziła w swojej kolumnie w tygodniku "Wprost" Korwin-Piotrowska.
Oberwało się też Natalii Siwiec, która zdaniem Korwin ma "usta jak wagina". Z kolei Honorata Skarbek naraziła się dziennikarce wyznaniem na blogu o przejściu choroby nowotworowej w wieku nastoletnim. Nie wiadomo, co tak rozjuszyło Korwin Piotrowską, ale zarzuciła młodej piosenkarce, że "lansuje się na chorobie", dodając, że "czeka na wyznania o grzybicy stóp".
Wizerunkowa rysa
Granica między krytyką a prostackimi wynurzeniami w przypadku Korwin-Piotrowskiej zatarła się już dawno. Biorąc pod uwagę regularność, natężenie i wulgarność jej wypowiedzi pod adresem osób publicznych, używanie słowa "hejt" w tym kontekście nie wydaje się szczególnym nadużyciem.
Czy to podważa fakt, jak ważną pozycją jest "Wszyscy wiedzieli"? Byłoby wielką krzywdą dewaluować znaczenie książki z powodu reputacji jej autorki. Jednocześnie trudno dziwić się tym, którzy czują zgrzyt i niesmak. Celebryci i internauci, zarzucający dziennikarce hipokryzję, najwyraźniej liczą na jej autorefleksję. Dopóki tak się nie stanie, wciąż będzie uznawana za współtwórczynię "przemysłu pogardy", a na jej każdej publikacji, nawet tej najbardziej wartościowej widoczna będzie wizerunkowa rysa. Czy słusznie? To pytanie wciąż pozostaje otwarte.