"W głębi lasu" było kręcone... w Tworkach. O tym, jak Polacy robili nowy serial Netfliksa

Wiele można powiedzieć o Tworkach, ale że będą idealnym miejscem, gdzie Netflix nakręci swoją nową produkcję? Nie spodziewalibyście się, a jednak. Byliśmy na planie serialu "W głębi lasu". Ma spore szanse na to, by pochłonąć wasze wieczory w całości.

"W głębi lasu" było kręcone... w Tworkach. O tym, jak Polacy robili nowy serial Netfliksa
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe, Netflix
Magdalena Drozdek

26.05.2020 | aktual.: 26.05.2020 16:39

Po bardzo dobrze przyjętym serialu "1983" Agnieszki Holland dla Netfliksa polskie produkcje mają coraz więcej przestrzeni na platformie. "Wiedźmin" był kręcony częściowo w Polsce i z dużym udziałem polskiej ekipy. Ostatnio dostaliśmy równie dobrze przyjęty "Kierunek: noc" na podstawie powieści Jacka Dukaja. Lada dzień będziecie mogli obejrzeć nowy polski serial dla amerykańskiego giganta - "W głębi lasu".

Jak Netflix kręcił w Tworkach

Warszawa, godzina 6 rano. Wsiadamy do busa i jedziemy do Tworek, na teren szpitala psychiatrycznego. Szybko pojmujemy, dlaczego polska ekipa wybrała właśnie to miejsce do kręcenia nowego serialu. Tu czas płynie inaczej. Na terenie szpitala są miejsca, które łatwo da się zaczarować tak, jak chce tego ekipa serialu. I do złudzenia te miejsca przypominają jeszcze lata 90.

Wchodzimy na teren tworkowskiego cmentarza. Tu Leszek Dawid – jeden z reżyserów serialu - kręci scenę pogrzebu. Jest ponuro, jakbyśmy naprawdę uczestniczyli w ceremonii. Magia kina czy seriali ma różne odcienie. Mróz dodatkowo schładza nastroje. Na ekranie, finalnie, będzie tu później lato.

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Na terenie szpitala produkcja wykorzystała kilka lokacji, m.in. teren wokół jeziora i opuszczone budynki, w których kiedyś przebywali pacjenci.

Dziś surowe pomieszczenia mogą przysłużyć się filmowcom. Tu lata 90. nie zostały przykryte nową farbą. W niektórych pomieszczeniach są jeszcze stare, szpitalne łóżka. W jednym magicy od scenografii urządzili pokój dla postaci Jacka Komana, Dawida Goldsteina.

- Dawid Goldstein jest dyrektorem szkoły i obozu letniego, na którym dochodzi do tragedii. Reszta tej historii to konsekwencje tego, co stało się w latach 90. Czuje się odpowiedzialny za tę tragedię. Reszta jego życia to dochodzenie do zgody z tym, odzyskanie spokoju po tych wydarzeniach – opowiada nam aktor o swojej roli.

Co stało się w lesie

"W głębi lasu" to historia w dużej mierze opowiedziana z perspektywy Pawła Kopińskiego. W rolę dorosłego Pawła wciela się Grzegorz Damięcki. 25 lat temu razem z siostrą byli na obozie, ulokowanym w środku lasu. Pewnego wieczoru do lasu wchodzi 4 nastolatków, w tym siostra Pawła, których nikt już nigdy potem nie zobaczył.

Co dokładnie się stało? Intryga to ważna, choć wcale nie najważniejsza część "W głębi lasu".

- Nie chcieliśmy robić prostego kryminału, w którym wykorzystamy swój moment i będziemy biczować się, że dopiero co odzyskaliśmy w Polsce wolność, że wyszliśmy z PRL-u i pielęgnować taką naszą martyrologię – opowiada Bartosz Konopka, drugi reżyser serialu.

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

- Mamy za to kryminał refleksyjny. Nie chodzi nam o epatowanie zbrodnią, ale o to, jakie ona odciska piętno na człowieku. Pokazujemy, co się stanie, gdy gość zupełnie połamany i osierocony, zaczyna odkrywać prawdę, która go przytłacza jeszcze bardziej – mówi.

Leszek Dawid: - Jeśli robisz serial dla Netfliksa, on nie jest tylko dla polskich widzów. Już na starcie wiadomo, że trafi do międzynarodowego odbiorcy. Nie jest tak bardzo ważne to, jak pokazać Polskę lat 90., kiedy odzyskaliśmy wolność itd. Zostawiamy to. Porzucamy kontekst polityczny, społeczny. Opowiadamy o ludziach. Jak radzą sobie w trudnych sytuacjach, jak nazywają uczucia, jak budują siebie i relacje z innymi.

Leszek Dawid wyreżyserował pierwsze 3 odcinki, kolejne 3 – Konopka. Jak mówią, zgranie się nie było wcale trudne, bo oboje w swoich filmach skupiają się na pokazywaniu głębi ludzkich emocji. A tak jest tutaj.

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

"W głębi lasu" korzysta z wypracowanych już przez Netfliksa rozwiązań – dwóch reżyserów pracujących nad serialem to większa dynamika opowieści, ale i większe skupienie na portretach bohaterów.

- To też bardzo dobra lekcja pokory. Nie jesteś pępkiem świata. Gdy kręcisz sam, często tracisz kontakt z ludźmi i zewnętrzne perspektywy. A tak uwaga przesuwa się na ludzi, o których się opowiada – przyznaje Konopka.

25 lat wstecz

W serialu obok wspomnianego Grzegorza Damięckiego gra Agnieszka Grochowska. Wciela się w postać Laury, dziewczyny młodego Pawła, jest też córką Goldsteina.

- Gdy zaczęliśmy pracować na serialem, od razu zaczęłam sobie przypominać, jak moje życie wyglądało 20 lat temu - opowiada nam aktorka.

- To był przecież czas studiów. Jeździliśmy do Leszka Lichoty, do jego mamy. Okupowaliśmy mieszkanie, jedliśmy kotlety i graliśmy w bingo. Jestem w takiej wybitnie dziwnej sytuacji, że cały czas mam kontakt z kolegami sprzed 20 lat. I mogę ich oglądać w różnych odsłonach – wspomina.

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Wspominać ma co też Jacek Koman, który w Polsce jedynie bywa. Wiele lat temu przeprowadził się do Australii, gdzie rozwija swoją karierę i ma rodzinę.

- Dla mnie każdy przyjazd do Polski to moment, w którym wracają wspomnienia. W 1994 roku od 10 lat byłem już w Australii. Przyglądałem się więc z dystansu, jak zmienia się Polska, nasza kultura i ludzie. Tylko system, w dużej mierze, dalej się nie zmienił – opowiada Koman.

Ze Stanów do Polski

Leszek Dawid i Bartosz Konopka znaleźli się w bardzo komfortowej sytuacji. Po pierwsze: serial bazuje na książce Harlana Cobena. Jego powieści to idealny materiał dla scenarzysty, co już wiemy. Na podstawie innej książki tego autora powstał dobrze przyjęty przez widzów Netfliksa serial "Stranger".

Sam Coben nie przyjechał do Polski, choć jest jednym z koproducentów serialu. Dał twórcom wolną rękę. Mogli zmieniać niektóre wątki tej historii, dopasowywać ją do polskich realiów. Coben sprawował jednak nadzór na pracami, konsultując nagrany już materiał z reżyserami.

Obraz
© Materiały prasowe, Netflix

Sam fakt, że serial kręcony jest dla Netfliksa też daje więcej: wolności, możliwości i przestrzeni na kreatywne korzystanie ze środków. Można też np. na spokojnie kręcić sobie w Tworkach przez pół poranka scenę, która będzie trwała... pół minuty na ekranie.

"W głębi lasu" ma spore szanse na to, żeby was do siebie mocno przyciągnąć. Ma też szansę na to, żeby serial obejrzeli nie tylko polscy widzowie, ale i ci za granicą. Oby tak było! Na takie seriale warto czekać.

Premiera serialu na Netfliksie: 12 czerwca.

netflixw głębi lasuHarlan Coben
Zobacz także
Komentarze (13)