RozrywkaNieznajomi wzięli ślub na wizji. Akt desperacji czy parcie na szkło?

Nieznajomi wzięli ślub na wizji. Akt desperacji czy parcie na szkło?

"Ślub od pierwszego wejrzenia" to absolutny hit. "Masz 30 lat i nie masz ślubu? Jesteś gorszy niż inni".

Nieznajomi wzięli ślub na wizji. Akt desperacji czy parcie na szkło?
Źródło zdjęć: © facebook.com
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk

18.09.2018 | aktual.: 18.09.2018 17:02

Program "Ślub od pierwszego wejrzenia" jest absolutnym hitem stacji TVN. I to z pewnością nie z powodu wartościowych treści. Wielu osobom trudno jest uwierzyć, że uczestnicy show podejmują jedną z najważniejszych decyzji swojego życia na wizji, w dodatku nie znając osoby, której powiedzą "tak".

Jak to jest możliwe, że atrakcyjna, młoda dziewczyna zgłasza się do "Ślubu od pierwszego wejrzenia", choć z powodzeniem znalazłaby partnera w realu? Ciężko uwierzyć w to, że Anita, która ostatnio wzięła ślub z nieznajomym Adrianem, nie ma powodzenia u płci przeciwnej i musiała pojawić się w telewizji, aby znaleźć męża. Akt desperacji czy parcie na szkło?

Ludzie w pewnym wieku, z bagażem traumatycznych doświadczeń, wdowcy, rozwodnicy rzeczywiście mogą mieć problem z zaufaniem drugiej osobie i szukaniem miłości w realnym życiu. Ale młodzi, piękni, wykształceni, nieustannie podróżujący i mający tysiące okazji do poznania nowych osób?

Śmiem przypuszczać, że to właśnie chęć zaistnienia w świadomości Polaków sprawia, że młodzi ludzie tak chętnie ośmieszają się w telewizji. Brać ślub z nieznajomym na podstawie obserwacji i sugestii innych wydaje się bezsensową i lekkomyślną decyzją. Nie widzę innego wytłumaczenia jak ogromne parcie na szkło.

Jako kobieta nie wyobrażam sobie pójść do programu oglądanego przez miliony Polaków, wystroić się w białą suknię, pokazywać rodzinę przed kamerami i wypowiadać słowa przysięgi na oczach całej Polski. W dodatku do nieznajomego mężczyzny. Przecież w życiu nie chodzi o to, aby wziąć ślub i założyć rodzinę z kimkolwiek, byle szybko. W każdej relacji ważne jest to, aby się poznać, zrozumieć, dotrzeć. TVN niestety zakrzywia rzeczywistość. "Masz 30 lat, ale nie jesteś mężem/żoną, nie masz dzieci? Na pewno coś z tobą jest nie tak". Wydźwięk show jest dość przykry: jeśli nie zawarłeś związku małżeńskiego to jesteś gorszy niż ci, którzy wzięli ślub.

Przerażające jest jednak to, że zgłoszenia do programu wciąż napływają i coraz więcej młodych ludzi chce zabłysnąć na szklanym ekranie. W dobie Tindera, portali społecznościowych i randek w ciemno nie wydaje mi się, aby to były akty desperacji, a żądza sławy. Fakt jest taki, że uczestnicy "Ślubu od pierwszego wejrzenia" wyrastają na pseudocelebrytów, którzy opowiadają w wywiadach o kryzysach w swojej relacji (to jest aż tak dziwne w przypadku, kiedy bierze się ślub po kilku minutach znajomości?) albo zapraszają media na imprezę rozwodową.

Ania z poprzedniej edycji poślubiła Grzegorza, choć już w programie można było zauważyć, że nie dogadują się ze sobą. Jeszcze kilka miesięcy po zakończeniu show, kobieta użalała się na małżeństwo z mężczyzną dobranym przez "ekspertów", potem chwaliła się zdjęciami z imprezy rozwodowej w otoczeniu przyjaciół. Ani przez chwilę nie wyglądało to na coś poważnego.

W ostatnim odcinku na ślub zdecydowali się Anita i Adrian. Oboje młodzi, wykształceni, dobrze wyglądający, z potencjałem na miłość w realnym życiu. Po co im odstawianie cyrków w telewizji? Wytłumaczenie jest chyba tylko jedno.

Komentarze (62)