"Nie żyje król...", czyli jak można zniszczyć potencjalnie najlepszy odcinek "Rodu smoka"
17.10.2022 12:12, aktual.: 17.10.2022 16:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na tę chwilę fani hitu HBO czekali ostanie osiem tygodni. Było bowiem wiadomym, że gdy umrze król Viserys Targaryen, zacznie się jatka o tron Siedmiu Królestw. Miał być wybuch emocji i akcji. W zamian widzowie otrzymali absurdalny niewypał. UWAGA! Poniższy tekst zawiera SPOILERY.
Król Viserys Targaryen (świetny w tej roli Paddy Considine) w "Rodzie smoka" umierał długo i spektakularnie. Mimo iż słabł z odcinka na odcinek, w jednym z epizodów zemdlał, krwawił z nosa i miał niezaleczone rany na całym ciele, to udało mu się przeżyć kolejne dekady i trzymać swoją rodzinę w ryzach aż do dziewiątego odcinka produkcji. Władca był jedyną osobą, dzięki której jego żona, ich dzieci oraz córka z pierwszego małżeństwa nie rzucili się sobie do gardeł.
Twórcy umiejętnie budowali napięcie pomiędzy poszczególnymi członkami klanu. Atmosferę na ostatniej wieczerzy króla można było ciąć nożem. Nic dziwnego, że widzowie mieli ogromne oczekiwania związane z kolejnym, emitowanym w poniedziałek o 20:00 na HBO, epizodem. Tym, którego akcja rozgrywa się już po śmierci Viserysa. W końcu mieliśmy dostać tak długo oczekiwaną wojnę o tron. Okazało się, że scenarzyści mają jednak inny plan. Nielogiczny, niezrozumiały, pełen absurdów i luk.
Jak bowiem wytłumaczyć, że w dziewiątym odcinku ani razu nie pojawia się Rhaenyra (naznaczona przez ojca następczyni), jej mąż, a jednocześnie brat króla Daemon, oraz gromadka dzieci księżniczki? Wszyscy, którzy mogliby w tym odcinku odegrać kluczowe role, namieszać, wbić komuś nóż w plecy lub choćby zapłakać nad trumną władcy. W zamian dostajemy miałkie rozgrywki między żoną Viserysa Alicent, a jej ojcem, namiestnikiem królewskim Otto Hightowerem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skąd nagle konflikt pomiędzy tymi, którzy do tej pory wspierali się, wspólnie knuli i stali ramię w ramię, by ich ród odegrał znaczącą rolę w historii? Nie wiadomo. Co więcej, oboje mają jeden cel, którym jest posadzenie na tronie syna Alicent i Viserysa, wnuka Otta - Aegona. Mają po prostu inne metody działania. Scenarzyści, nie wiedzieć czemu, uznali jednak, że pokazanie tych różnic w dojściu do celu będzie ciekawe. Powiedzieć, że się mylili, to powiedzieć tyle, co nic.
Nowymi, kluczowymi postaciami twórcy uczynili drugoplanowe, a nawet trzecioplanowe osoby, które wyciągnęli praktycznie spod ziemi - bez żadnego wprowadzenia czy wytłumaczenia. Odcinek, w którym powinniśmy widzieć kłótnie, spory czy intrygi głównych pretendentów do tronu mija na poszukiwaniu krnąbrnego Aegona, który zamiast o tronie myśli głównie o imprezach. Okazuje się, że jedyna osoba wiedząca, gdzie jest syn Alicent, którego trzeba siłą zaprowadzić na koronację, to była kochanka Daemona, Mysaria (nieobecna przez kilka wcześniejszych odcinków).
Kolejną postacią, która ma szansę zmienić bieg historii lub po prostu uczynić odcinek serialu ciekawszym, jest księżniczka Rhaenys. Wiele lat temu odebrano jej możliwość zasiadania na tronie, w międzyczasie straciła córkę i syna, a jej mąż został ciężko ranny. Rhaenys ma motywację, ma pozycję i możliwości, by wsadzić kij w mrowisko. Ostatnie minuty dziewiątego odcinka dają nadzieję, że siedzenie przed ekranem przez pierwsze 45 minut miało jakikolwiek sens. Niestety - twórcy nawet i spektakularną scenę z udziałem jej i gigantycznego smoka potrafili obrócić wniwecz.
Po seansie przedostatniego odcinka serii pozostaje rozczarowanie, niedowierzanie i lęk, co jeszcze mogą zepsuć scenarzyści. A mogą sporo, bo kilka dni przed dziewiątym epizodem pojawiła się informacja, że powstaną aż cztery sezony "Rodu smoka". To tłumaczyłoby rozwleczenie akcji, ale nadal nie wyjaśnia braku logiki w kluczowych wątkach. Nie wiem, jak inni, ale po takim odcinku na wielki finał, który mają pokazywać nawet w kinach, czekać nie mam zamiaru.
Zobacz także
Karolina Grabińska, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" kłócimy się o skandaliczną "Blondynkę", znęcamy się nad ostatnim (daj Bóg!) filmem Patryka Vegi i zgrzytami zębami, wspominając makabryczne zbrodnie "Dahmera". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.