Najtrudniej jej rozstać się z synami. Komentowanie Euro kosztuje Dekiert nieprzespane noce
Sylwia Dekiert jest nie tylko doświadczoną dziennikarką sportową, ale przede wszystkim mamą trójki dzieci. W najnowszym wywiadzie mówi, jak dzieli czas pomiędzy pracą a rodziną. Nie jest to łatwe, zwłaszcza podczas Euro.
18.06.2021 19:32
Sylwia Dekiert ma za sobą mnóstwo relacji z różnego rodzaju zawodów i rozgrywek, ale duże doświadczenie nie chroni mimo wszystko przed wpadkami. Zwłaszcza w programach na żywo. Przed dziennikarką i jej gośćmi w studio stanęło przed kilkoma dniami wyjątkowo trudne wyzwanie – komentowania dramatycznych wydarzeń podczas meczu Dania-Finlandia.
Upadek Christiana Eriksena na murawie wstrząsnął kibicami. Międzynarodowe media komentowały kłopoty zdrowotne i hospitalizację piłkarza; temat był omawiany także w studiu TVP. Zebrani zastanawiali się, co UEFA powinna zrobić w wypadku śmierci zawodnika.
I podczas gdy w studiu padały głównie spekulacje, widzowie wskazali że największym pesymizmem wykazała się właśnie Dekiert, nie znając stanu duńskiego piłkarza. Na dziennikarkę spadły gromy, a sama zainteresowana tłumaczyła się później w sieci. Nie kryła, że jeszcze nigdy nie prowadziła tak trudnego studia.
Choć kurz po wpadce nieco opadł, nie dziwi fakt, że Sylwia Dekiert wciąż znajduje się w centrum zainteresowania. Ostatnio udzieliła wywiadu, w którym opowiedziała, jak przygotowuje się do omawiania kolejnych meczy. Podkreśliła, że stara się oglądać wszystkie piłkarskie spotkania, ale nie jest to łatwe.
- Kosztuje mnie to więcej wyrzeczeń i nieprzespanych nocy. Nadrabiam zaległości dopiero wtedy, gdy cała trójka moich dzieci pójdzie spać. A skoro mam wybierać, to stawiam na reporterkę. Jestem wtedy bliżej ludzi - powiedziała w rozmowie z "Super Expressem".
Dekiert dodaje, że sprawy nie ułatwia fakt, że praca i pasja pochłaniają jej mnóstwo czasu, a w domu czeka na nią trzech synów. Pracująca mama musi nieraz dokonywać niełatwych wyborów, by wypełnić wszystkie obowiązki.
- Najtrudniej było mi teraz zostawić Lukę, który ma dopiero 6 miesięcy. Oczywiście w ostatnich latach zdarzyło mi się wyjeżdżać nawet na 10 dni przy okazji przygotowywania programów "Orły sportu", bo trzeba było np. polecieć do USA, ale Igor miał 3 lata, a Dorian 9. Ta rozłąka nie była aż tak bolesna także dla nich, bo byli starsi - przyznała.
Wyjawiła też, jak sytuacja wygląda tym razem podczas Euro. Starsi synowie dziennikarki spędzają czas u dziadków, najmłodsza pociecha zaś zostaje pod opieką niani.
- Trzeba przyznać - czasami ta praca bywa niewdzięczna. Niania regularnie wysyła nam zdjęcia, filmy i widzę, że Luka jest szczęśliwy. Prosto z Sewilli miałam lecieć do Petersburga, ale nie jestem gotowa, aby zostawić dziecko na 7 dni. W związku z tym wracam z Sewilli do domu na dosłownie 18 godzin po to, aby wycałować jego małe stópki i dopiero potem wsiadam w samolot do Rosji - dodała z rozbrajającą szczerością.