Na chwilę przed Thorgalem
14.07.2010 12:26, aktual.: 29.10.2013 16:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wydany pierwotnie w 1977 roku komiks powstał na chwilę przed stworzeniem dzieła życia autora, "Thorgala" i na dekadę przed wybitnym "Szninkielem". Mimo że "Historia ..." podobnie jak ten ostatni jest zamkniętym albumem to tak naprawdę najbliżej jej do "Largo Wincha" wielotomowej serii szpiegowskiej do scenariusza Van Hemme'a. Co ciekawe dziedzic fortuny Winchów pojawia się w "Historii..." ale w nietypowy sposób - jest on autorem posłowia do pierwszej części komiksu. Poza tym legendarny tytuł kryje jeszcze jedną, największą niespodziankę: swoją kontynuację stworzoną przez tych samych autorów równo w 20 lat po części pierwszej.
Album "Historia bez bohatera. 20 lat później" dzieli się na dwie części. Pierwsza wydaje się być prostą opowieścią przygodową, w której poznajemy grupę pasażerów rozbitego samolotu. Kilkunastu ocalałych walczy o przetrwanie w amazońskiej dżungli, gdzieś pośrodku niczego. Ich jedyną nadzieją jest zorganizowanie się jako grupa i wcielenie w życie planu ratunku rodem z książek Juliusza Verne'a. Część druga rozgrywa się w roku 1997 i rozpoczyna się od serii zamachów na życie ludzi, którzy przeżyli katastrofę z przed dwóch dekad. By rozwiązać zagadkę bohaterowie muszą odnaleźć się nawzajem w różnych częściach globu i ponownie stworzyć zespół. I tym razem stawką jest przetrwanie, tyle że główne zagrożenie stanowią byli oficerowie... gestapo.
Fabularnie "Historia..." niczym was nie zaskoczy. Szczególnie pierwszy komiks jest boleśnie klasyczny w swej konstrukcji. Po skończonej lekturze towarzyszyło mi uczucie zawodu i rozczarowania. Taka poprawna historyjka o rozbitkach była przecież niczym przy innych dokonaniach autora "Władcy gór" i "Alinoe". Również rysunki trąciły myszką - przesadny realizm, wyraziste kolory, stylizacja postaci na lata '70 (charakterystyczny ubiór, uczesanie, etc.). Jest jednak pewien element który sprawia że całość "połyka" się z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. Van Hamme złamał przecież klasyczna konwencję opierania fabuły na jednym lub grupie bohaterów.Tutaj z założenia bohater zbiorowy składa się z 17 osób. Odważne. Oczywiście osadzenie akcji w najeżonej niebezpieczeństwami dżungli pozwala autorowi sukcesywnie zmniejszać tę liczbę.
Czy komiks jest na temat, czyli innymi słowy czy Van Hamme osiągnął zamierzony cel? Jak najbardziej. Bohaterem nie jest ani Laurent Drillac który podaje pomysł z książki Verne'a, nie jest nim piękna profesor matematyki Maria Dos Santos Azar wprowadzająca plan w życie, ani nawet dokonujący największego poświęcenia aktor James Gray. Losy zbiorowości rozbitków są jak najbardziej przykładem działania w grupie uzupełniających się wzajemnie ludzi.
Zgoła inaczej przedstawia się album "20 lat później". Od razu nadmienię, że to genialny pomysł by w dwudziestą rocznicę komiksu wydać jego sequel i przesunąć wiek bohaterów zgodnie z czasem który minął. Zmienia się jednak nie tylko ilość zmarszczek i siwych włosów. Zmianie ulega też styl Van Hamme'a i Dany'ego.* Klasyczna, prosta kreska ustąpiła miejsca bardzie finezyjnej, z wyważonymi kolorami.Więcej jest seksu i golizny, zaś Maria we wspomnieniach sprzed lat zmienia się z pięknej acz skromnej pani profesor w zabójczo seksowną kobietę. Trochę to wszystko naciągane, ale dzięki takim zabiegom "kosmetycznym" do tego komiksu łatwiej będzie wrócić za jakiś czas. Naiwnością powiewa jeszcze w paru innych miejscach. Głupiutka scena zamachu bombowego na helikopter Laurenta, poprzedzona jest pretensjonalnym kadrem, na którym jego idealnie piękna żona wraz z cherubinkowatym potomstwem komentują fakt powrotu ojca do domu słowami: *"Czy to nie wspaniałe, mamusiu, że tata lata do biura helikopterem?".
Czy w sequelu Van Hamme zagubił umiejętność lawirowania między swoimi postaciami tak, by komiks dalej był "Historią bez bohatera"? A może miał ochotę tworzyć zupełnie inny komiks? Na czoło zdecydowanie wysuwa się Laurent Drillac, przypominający Largo Wincha dziedzic niezwykle dochodowego koncernu. Obok niego ważną rolę odgrywają już tylko Maria i singapurski biznesmen Tan Sek Toh. Cała opowieść zaś poszła mocno w kierunku międzynarodowego kryminału, z wykorzystaniem wielu kalek charakterystycznych dla tego gatunku. Mimo, iż naprawdę dobrze się to czyta cała historia traci swoją wyjątkowość.
Więcej o gwiazdkach Komiksomanii.pl możecie przeczytać tutaj.