Monika Obara zaprzepaściła swoją karierę. Przez jeden incydent nie wychodziła z domu
[GALERIA]
Monika Obara chciała być gwiazdą. Taki miała plan i małymi kroczkami wdrażała go w życie. Już na studiach mogła pochwalić się znaczącymi w branży aktorskiej nagrodami.
Zdobyła uznanie nie tylko profesorów na swojej uczelni, ale przede wszystkim reżyserów i widzów. Występowała zarówno w teatrze, filmach, jak i serialach. Przełomem w jej karierze okazała się rola Elki w "M jak miłość".
Sielanka? Do czasu. Kilka lat temu aktorka zniknęła z show-biznesu. Zamiast na ekranie, zaczęła pojawiać się na okładkach tabloidów opatrzonych tytułem "skandal". Przypomnijcie sobie, co się wtedy wydarzyło.
Utalentowana i doceniana
Monika Obara od dziecka marzyła o karierze aktorki. Robiła wszystko, by jej sen się ziścił. W końcu dopięła swego. W 2004 r. została absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.
Przez kolejne dwa lata można ją było oglądać na deskach Teatru Polskiego w Bydgoszczy. W 2006 r. rozpoczęła współpracę z Teatrem Studio w Warszawie. Szybko została doceniona przez środowisko.
Już pod koniec lat 90. otrzymała Nagrodę Teatru Polskiego w Poznaniu za udział w spektaklu "Realium abstrakcji". Przyznano jej także dwie nagrody na XXII Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi w 2004 r. oraz prestiżową nagrodę Feliksa Warszawskiego za udział w przedstawieniu "Sługa dwóch panów".
Przełom w karierze
Swoją przygodę ze szklanym ekranem zaczęła od epizodycznego występu w telenoweli "Klan". W 2002 r. zagrała barmankę w "Samym życiu" i... najwyraźniej ta rola była jej pisana. W 2004 r. ponownie stanęła za serialowym barem - tym razem jednak w "M jak miłość".
Kreowana przez nią Elka sporo namieszała w życiu Mostowiaków. Kłamała, knuła intrygi i rozkochała w sobie sympatycznego Stefana (w tej roli Steffen Möller). Namiętnym romansem nietuzinkowej pary żyła wtedy cała Polska.
PRZECZYTAJ TEŻ: Joanna Koroniewska nie wróci do "M jak Miłość". "Obraziła się"
W końcu była gwiazdą
Dzięki roli czarnego charakteru w "M jak miłość" awansowała do pierwszej ligi gwiazd. Zainteresowanie jej rolą przekładało się na popularność aktorki. Obara udzielała wywiadów, przechadzała się po czerwonym dywanie i brylowała na stołecznych imprezach. Bajka skończyła się w 2007 r. To właśnie wtedy doszło do incydentu, który zaprzepaścił jej dalszą karierę.
Spowodowała kolizję
Monika Obara prowadziła samochód pod wpływem alkoholu i uderzyła w latarnię. Miała we krwi aż dwa promile. Aktorka natychmiast została przewieziona na izbę wytrzeźwień. Jak później wspominała w wywiadzie, na miejscu przeżyła gehennę.
- Położyli mnie na sali, na której na pryczach spały inne kobiety. Na środku sali stał otwarty sedes, z którego czuć było wymiociny i urynę. Ja do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, że można w taki sposób traktować ludzi, nawet tych, którym życie się nie ułożyło, którzy żyją na marginesie. Pamiętam, jak prosiłam o wykonanie choć jednego telefonu do rodziny, a pracownicy izby wytrzeźwień kpili ze mnie na głos, mówiąc: "Proszę, jak gwiazdeczce się w głowie poprzewracało" - opowiadała na łamach "Vivy!".
Była przerażona wizją więzienia
Obara obawiała się, że za swój występek trafi do więzienia. Była przekonana, że kolejne dwa lata spędzi za kratkami.
- Pierwszy telefon wykonałam do przyjaciela z teatru, żeby powiedzieć, że nie zagram wieczorem przedstawienia. Potem zadzwoniłam do brata, który jest prawnikiem. Nie zdążyłam go jednak poinformować, kiedy mam rozprawę, bo połączenie przerwano. Policjant powiedział, że już dość sobie pogadałam. Przed samą rozprawą zaczął mnie straszyć, że będę siedzieć w więzieniu 2 lata, że tyle się dostaje za jazdę po pijanemu. Potem mój brat wytłumaczył mi, że nie groziły mi kratki, bo podczas wypadku, który spowodowałam, nikt nie ucierpiał - wyjaśniała w tym samym wywiadzie.
Straciła pozycję w show-biznesie
Ostatecznie aktorka stanęła przed sądem 24-godzinnym. Została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu i grzywnę w wysokości 2 tys. zł. Dodatkowo na sześć lat zabrano jej prawo jazdy.
Obara wiedziała, że incydent mocno odbije się na jej karierze. I miała rację. Aktorka nie tylko musiała się liczyć z utratą nowych kontraktów, ale również z karami finansowymi. Przez to, że jeden wieczór spędziła w areszcie, odwołano jeden ze spektakli, w których grała główną rolę.
Jak donosił wówczas "Fakt", Obara musiała pokryć koszt odwołania przedstawienia. Jej konto uszczupliło się o ok. 8 tys. zł.
Była na cenzurowanym
Nagonka, jaka wówczas się rozpętała, przeraziła Obarę. Każdy jej krok śledzili głodni sensacji paparazzi. Jej nazwisko, okraszone słowem "skandal", przez kilkanaście dni pojawiało się na pierwszych stronach tabloidów.
- To wydarzenie strasznie Monikę załamało. Zamknęła się w domu i przez miesiąc prawie w ogóle nie wychodziła. Całymi dniami płakała, zadręczała się myślami. Prawie nic nie jadła - zdradził wówczas jeden z jej znajomych tygodnikowi "Świat & Ludzie".
Zostały jej tylko epizody
Obara straciła pewność siebie. Na dwa lata zniknęła z ekranów. Występowała jedynie na deskach teatru. Dopiero w 2009 r. postanowiła znów stanąć przed kamerą. Pojawiła się w filmie "Moja krew" oraz zagrała kilka epizodów w serialach "Usta usta", "Szpilki na Giewoncie", "Hotel 52", "Ratownicy" oraz "Na Wspólnej".
Kilka lat po wypadku Obara przyznała, że każdego dnia rozpamiętuje swój błąd i gdyby tylko mogła cofnąć czas, nie wahałaby się ani chwili.