Ewa Krawczyk opowiedziała o ostatnich chwilach z mężem. Krzysztof zmarł 5 kwietnia
Jak wygląda teraz życie wdowy po Krzysztofie Krawczyku? Jak znosi zarzuty, jakie padają odnośnie traktowania jedynego syna piosenkarza? W programie TVP Ewa Krawczyk otworzyła się przed widzami. "Niech ludzie przestaną się wtrącać i dadzą nam żyć" - mówi.
Od śmierci Krzysztofa Krawczyka minęły już dwa tygodnie. Na grobie nie ubywa kwiatów, a cmentarz w Grotnikach to wciąż miejsce nieustających pielgrzymek fanów. Czas leczy rany, ale musi go jeszcze sporo minąć, by wdowa po piosenkarzu wróciła do równowagi.
- Spędziliśmy prawie 40 lat razem. Non stop pracowaliśmy razem, wyjeżdżaliśmy na wakacje razem, szykowaliśmy się do koncertów razem. W hotelach razem, w samochodzie razem. Byliśmy uzależnieni od siebie - mówiła Ewa Krawczyk w programie "Alarm!" TVP.
Przed kamerą ukochana piosenkarza nie ukrywała, że wciąż nie może się pozbierać.
- Kiedy wczoraj kładłam się spać, z przyzwyczajenia nałożyłam na jego szczoteczkę pastę. Brakuje mi jego dotyku. Całuję jego zdjęcia, rzeczy. Śpię w jego koszuli - mówiła przez łzy.
Ewa Krawczyk opisała też ostatnie dni życia męża. Po powrocie ze szpitala 3 kwietnia był osłabiony, ale nic nie wskazywało, że dwa dni później rozegra się dramat.
- Taki chudy przyjechał, taki biedny. Leżeliśmy przez moment i po prostu przytulaliśmy się do siebie. Krzysiu czuł się bardzo dobrze, cieszył się, że święta spędzi w domu.
Jednak w poniedziałek 5 kwietnia jego stan nagle się pogorszył. Krawczyk co chwila tracił przytomność, trzeba było wezwać pogotowie. Nawet wtedy żona artysty nie rozumiała, że stanie się najgorsze.
- Nigdy nie byłam przy kimś, kto umiera. Nie wiedziałam, na czym polega umieranie, więc byłam pewna, że to chwilowy kryzys - wspomina.
Ewa Krawczyk robiła, co mogła, a jej mąż walczył do samego końca. Miał nadzieję, że z tego wyjdzie.
- Bronił się bardzo. Byłam w kontakcie z moją przyjaciółką, panią dr Jolantą Turoń. To ona zadecydowała, że mam zadzwonić na pogotowie, a ona zadzwoni rodziny. "Po co do rodziny?" - pytałam. "Nic nie mów, wykonuj moje polecenia" - odpowiedziała tylko.
- Położyłam się obok niego i tak prosiłam "Krzysiu, powiedz coś do mnie". A on położył rękę na moim policzku i powiedział "Moja laleczko kochana". Oczka pobiegły mu do tyłu - mówiła Ewa Krawczyk, ledwo tłumiąc łzy.
Do końca wierzyła, że się uda, choć przybyły na miejsce sanitariusz nie dawał żadnych szans. Krawczyk zmarł tego samego dnia.
- To nieprawa, co pisze prasa, że on odszedł o 17. Nie, Krzysiu zmarł dokładnie o 15:05 - dodaje.
W "Alarmie!" poruszono też sprawę kontrowersji, jakie pojawiły się tuż po pogrzebie. Chodzi m.in. o wywiad, jakiego "Faktowi" udzielił Krzysztof Cwynar - piosenkarz, który prowadzi Studio Integracji zrzeszające niepełnosprawnych artystów.
Jednym z jego podopiecznych jest syn zmarłego piosenkarza, Krzysztof Krawczyk junior, który boryka się obecnie z brakiem dachu nad głową. Tuż przed śmiercią ojca syn Krawczyka domagał się od niego alimentów.
Cwynar twierdzi, że wdowa ograniczała juniorowi kontakt z ojcem. Przypomniał też scenę, do jakiej doszło na pogrzebie, kiedy mężczyzna nie mógł dopchać się do trumny. Tę kwestię poruszył też Marian Lichtman z Trubadurów w wywiadzie z WP.
- Mam ogromny żal do tych ludzi. Nawet nie wiecie, jak bardzo. Jak tak można? Nie mam spokoju, ludzie są okropni. Ciężko z Krzysiem pracowaliśmy. Ja nie zaglądam do waszych portfeli. Co to kogo obchodzi? Jeśli jest to możliwe, to dajcie mi chociaż tydzień spokoju, abym nie musiała się denerwować - zaapelowała wdowa.
Krawczyk odniosła się do sprawy jedynego syna zmarłego męża.
- Moje serce jest otwarte na wszystkie możliwe problemy i spotkania. Nie mogę nic zrobić, bo ludzie z otoczenia mi przeszkadzają - mówiła zapewniając, że zajmie się sprawami spadkowymi tak, jak ustaliła to z Krawczykiem. - Dam jeszcze więcej niż potrzeba - zapewniła.
- Rozmawiałam z Krzysiem (juniorem – przyp. red.) w sobotę. Mieliśmy piękną rozmowę. Przedstawiłam mu wszystkie możliwe warianty, powiedziałam mu wszystko, co miałam powiedzieć i co ustaliłam z jego tatusiem - mówi Ewa Krawczyk. - Krzysiu nie przyjął mojej propozycji. Minął tydzień i nie mam od niego ani jednego telefonu, ponieważ spotkał się ze swoimi pseudoprzyjaciółmi.
Wdowa stwierdziła, że nic nie może zrobić. Choć ma nadzieję, że osoba z otoczenia Krawczyka juniora zmieni zdanie i wspólnie znajdą jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie.
- Bardzo chcę mu pomóc, bo mój mąż tam w górze płacze z tego powodu. Niech ludzie przestaną się wtrącać i dadzą nam żyć. Ja wszystko poukładam tak, jak trzeba. Jestem silną kobietą i zrobię tak, jak mąż mnie prosił - podkreśla Ewa Krawczyk.