"Milionerzy": odchody wombata kosztowały Wellman i Prokopa 85 tys. zł. Kolejnej parze nie poszło lepiej

Za nami coroczna tradycja, czyli mikołajkowy, charytatywny odcinek "Milionerów" z gwiazdami stacji TVN w rolach graczy. Jak im poszło? Jedno jest pewne - pytania nie były proste.

"Milionerzy": Prokop i Wellman walczyli o milion w mikołajkowym odcinku show
"Milionerzy": Prokop i Wellman walczyli o milion w mikołajkowym odcinku show
Źródło zdjęć: © Kadr z programu "Milionerzy"

W specjalnym odcinku "Milionerów" jako pierwsi zagrali ProkopWellman. Stres i obawa przed niewygraniem choć niewielkiej sumy na cele charytatywne szybko dały o sobie znać. Para miała problem już z pytaniem za tysiąc złotych. Kiedy je zobaczyli, zrzedły im miny. "Który to zgodnie z ustawą o ruchu drogowym pojazd wolnobieżny" - wyczytał Hubert Urbański. Zastanawiali się, ale wydawali się niepewni, więc szybko wykorzystali koło ratunkowe - pomoc publiczności. 84 proc. osób w studiu opowiedziało się za kosiarką samojezdną.

- Ale to nie wychodzi na drogę, to jeździ po trawie! - mówiła Wellman. - To nie jest kosiarka, na pewno - twierdziła. Prokop zdecydował więc o wzięciu drugiego z kół - pół na pół. Po odrzuceniu dwóch błędnych odpowiedzi grającej parze zostały dwie opcje - autobus lub kosiarka. Gracze zastanawiali się, czy wziąć ostatnie koło ratunkowe, jednak ostatecznie zaznaczyli odpowiedź D.

- Kosiarka to poprawna odpowiedź - stwierdził prowadzący, a Wellman i Prokopowi ulżyło.

Kolejny problem pojawił się przy pytaniu o 125 tys. zł: "Co jest prawdą o wombatach?". Dziennikarze z chęcią odrzuciliby wszystkie odpowiedzi - i te o skrzelach, skrzeku, i o kupie w dziwnym kształcie. Przy tym pytaniu mocno się głowili. W końcu poprosili o pomoc przyjaciela, a konkretnie brata Prokopa - Sebastiana. Niestety, telefon na niewiele się zdał.

Prokop i Wellman zaznaczyli niepoprawną odpowiedź. Okazało się bowiem, że wombaty faktycznie wydalają odchody w kształcie sześcianów. Mogli wygrać 125 tys., jednak nie zdecydowali się wycofać, więc aż 85 tys. stracili.

Ostatecznie para prowadzących "Dzień Dobry TVN" zeszła z foteli z gwarantowaną wygraną w kwocie 40 tys. zł. - Mało - podsumował bardzo zawiedziony Prokop.

Drugą parą grającą w odcinku mikołajkowym byli Ewa Drzyzga i Michał Kempa. Oboje zasiedli w fotelach mocno zestresowani. Drzyzga miała już doświadczenie - w "Milionerach" grała w 2008 r. razem z Szymonem Majewskim. Co ciekawe, nie pamiętała tego, ale wyszukała archiwalny odcinek w internecie.

Uczestnicy szli jak burza. Przy pytaniu za 10 tys. mocno się głowili, jednak udało im się poprawnie odpowiedzieć. – Ja cały czas czekam aż coś się strasznego wydarzy. Muszę się napić wody, bo mi się kręci w głowie – mówiła Drzyzga. Przy kolejnym pytaniu też lekko nie było, a Drzyzga nerwy maskowała śmiechem. - Przepraszam za mój śmiech, to jest histeryczny śmiech – mówiła.

Gdy doszli do 40 tys. zł wciąż jeszcze mieli trzy koła ratunkowe, a Hubert Urbański zwiastował im długą grę. Ale pytanie o przeróbkę piosenki "Dom wschodzącego słońca" okazało się na tyle trudne, że wykorzystali najpierw pół na pół, a następnie telefon do przyjaciela. I nadal nie byli pewni odpowiedzi. Drzyzga namawiała kolegę o zaznaczenie odpowiedzi "A: wnoszą mu nosze". Zaryzykowała. – Będziesz mówił, że to przez Drzyzgę przegraliśmy – zachęcała dziennikarka.

Niestety, gwiazda TVN pomyliła się. Gdy stało się jasne, że to koniec gry, wstała z fotela, krzycząc "nie".

Druga para wygrała 40 tys. zł na cele charytatywne. W całym odcinku gwiazdy stacji TVN zgromadziły więc 80 tys. zł.

Mogło być lepiej? Oglądaliście ich zmagania?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (35)