Mika z "Love Island" o konflikcie w Armenii. Głośno mówi o cierpieniu swoich rodaków

Kilka ostatnich tygodni spędził w upalnej Hiszpanii, podczas nagrywania programu "Love Island". Gdy wrócił do Polski, dowiedział się, że w jego ojczyźnie wybuchła wojna. Mika wypowiedział się na ten trudny temat.

Mika z "Love Island" wypowiedział się na temat wojny w Armienii.
Mika z "Love Island" wypowiedział się na temat wojny w Armienii.
Źródło zdjęć: © polsat.pl

"Love Island" to program, który niemal każdego dnia gromadzi przed telewizorami ogromną rzeszę fanów. Na ekranach telewizorów oglądają, a w sieci komentują poczynania uczestników. "Ajlandersi" często prowokują do obszernych dyskusji. Tak jak fani mają dostęp do wszystkich informacji ze świata, tak uczestnicy programu są od nich zupełni odcięci. Zupełnie nie mają pojęcia, co dzieje się poza drzwiami willi. Tak naprawdę dopiero powrót do Polski jest dla nich okolicznością sprzyjającą ku temu, by byli "na bieżąco".

Mika z "Love Island" boleśnie się o tym przekonał. Jego powrót do Polski, choć wydawał się szczęśliwy, szybko zmienił się w gorzką prawdę. Dopiero wtedy dowiedział się, że w jego ojczyźnie - Armenii - toczy się wojna.

W pierwszym momencie Mika poinformował swoich fanów jedynie o tym, że dopiero co dowiedział się o wydarzeniach w swojej ojczyźnie i nie chce jeszcze niczego komentować. Miało to zapewne związek z ogromnymi emocjami, jakie towarzyszyły tym wieściom. W końcu jednak uczestnik "Love Island" postanowił wypowiedzieć się na ten temat.

"Bardzo bym chciał, żeby większe grono ludzi znało prawdę i mówiło o konflikcie na Górnym Karabachu (Artsakh). Chciałbym zobaczyć jak sprzeciwiacie się tej „sytuacji”, która na dany moment wykańcza fizycznie i psychicznie wszystkich Ormian. Wykańcza, ale nie niszczy i nie pokonuje... Męczy, ale też spaja cały naród" - już sam początek jego wypowiedzi zawiera wiele emocji. "Skąd ta waleczność? Skąd tyle siły i wiary ? Otóż wszystko przez to, iż jesteśmy jednym z najstarszych narodów na ziemi, jesteśmy pierwszym państwem, które przyjęło chrześcijaństwo jako religię narodową, jesteśmy narodem, który od lat zmaga się ze skutkami rzezi przeprowadzonej na naszej ludności na początku XX wieku, ale mimo to nadal JESTEŚMY!" - podsumował Mika.

Kontynuując swoją wypowiedź Mika jasno zaznaczył, że nie nawołuje nikogo do nienawiści ani walki. Swoją postawą chce zachęcić ludzi do tego, by nie przemilczeli tematu. "Trzymilionowe państwo przeciwko międzynarodowym siłom militarnym i terrorystycznym. Teraz rozumiecie, skąd tyle bólu i krzyku o sprawiedliwość?" - zapytał fanów.

Sytuacja rzeczywiście jest ekstremalnie trudna. Liczymy na to, że Mika i jego rodacy wkrótce będą mogli odetchnąć z ulgą, a konflikt dobiegnie końca.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)