Michał Kempa objął stanowisko po Szymonie Hołowni. Żartuje, że też skończy w polityce

Michał Kempa, improwizator i stand-uper, będzie nowym współprowadzącym popularnego show "Mam talent!". W rozmowie z Wirtualną Polską ujawnił, jak dostał tę pracę. Opowiada też, jak dekadę temu został... wyrzucony z tego programu.

Michał Kempa został nowym współprowadzącym "Mam talent".
Michał Kempa został nowym współprowadzącym "Mam talent".
Źródło zdjęć: © East News
Przemek Gulda

07.06.2021 10:37

Przemek Gulda, Wirtualna Polska: Jak się dostaje tak dobrą fuchę: posadę współprowadzącego "Mam talent!"?

Michał Kempa: Czeka się. Cierpliwie się czeka. Latami. A potem przychodzi taka propozycja. Nie ukrywam - byłem nią naprawdę mocno zaskoczony. 

Ale tak poważnie: jak to wyglądało? Jak się załatwia taką pracę? Chodziłeś wokół tego? Wysyłałeś CV? Umawiałeś się na spotkania?

No właśnie nie. Zupełnie nie. Naprawdę było tak, że po prostu zwrócili się do mnie z tą propozycją. Może ktoś mnie wskazał, może ktoś zasugerował, że będę się do tego nadawał. Ale naprawdę nic o tym nie wiem. To się działo gdzieś poza mną.

Widzę, że nic z ciebie nie wyciągnę. A jak wyglądały zdjęcia próbne?

Bo naprawdę nie ma czego wyciągać. Zdjęcia próbne? To też nie było nic nadzwyczajnego. Przyszedłem do studia, gdzie czekało kilka osób, które miało mnie oglądać. Stanąłem na scenie z Prokopem i zaczęliśmy. 

No i tu musiało się coś wydarzyć. Zrobiłeś show?

Nie przesadzajmy. Zrobiłem to, co zwykle robię. Zadanie polegało na tym, żeby pogadać razem, pokomentować. 

Jednym słowem: poimprowizować. Na tym rzeczywiście się znasz...

No tak, muszę przyznać, że w tej sytuacji bardzo przydały mi się umiejętności zdobyte w Klubie Komediowym i innych miejscach tego typu. Przez ostatnich kilka lat nawet nie tyle, że występowałem na scenach stand-upowych w całej Polsce, ale coraz częściej prowadziłem tego typu imprezy. To uczy. Miałem tam okazję wielokrotnie przećwiczyć takie rzeczy: zapowiadanie, improwizowaną rozmowę, nawiązywanie kontaktu, riposty. Wyobrażam sobie, że to jest dokładnie to, czego potrzebuje osoba prowadząca "Mam talent!". No i jeszcze jedno: wydaje mi się, że od razu złapaliśmy z Prokopem dobry flow. I chyba obaj mieliśmy takie wrażenie, wszyscy którzy nas oglądali też to poczuli. Wydaje mi się, że to mógł być decydujący argument, kiedy przyjmowano mnie do tej pracy.

No dobrze, ale jak pokonałeś te miażdżącą konkurencję?

Jeśli mam być szczery: nie wiem. Mało tego, nie wiem nawet, czy rzeczywiście taka konkurencja była. W studiu byłem tylko ja, o innych kandydatach i kandydatkach dowiedziałem się potem z plotkarskich mediów. Nie mam więc zielonego pojęcia, jak było naprawdę.

A znałeś wcześniej Prokopa?

I tu dochodzimy do ciekawej sprawy. Mogę powiedzieć: tak i nie.

Jak to?

Poznaliśmy się... na planie "Mam talent!". Bo ja tam kiedyś byłem jako uczestnik. Ale incognito. 

Co to za historia?

Gruby żart sprzed lat. To było prawie dekadę temu. Z kolegami skupionymi wokół kiełkującego wtedy Klubu Komediowego: Michałem Sufinem, Bartoszem Młynarskim i Piotrem Sikorą, wymyśliliśmy, że zgłosimy się jako fikcyjny zespół muzyczny z Estonii. No dobrze: w zasadzie to ja to wymyśliłem, a oni jakimś cudem dali się namówić. Nazwaliśmy się The Estonians, udawaliśmy, że nie rozumiemy po polsku, posługiwaliśmy się wymyślonym językiem, bo przecież nikt z nas nie znał estońskiego. Nasz występ polegał na tym, że z discmana puściliśmy nikomu nieznany utwór "Biały Mongoł" i wygłupialiśmy się na scenie. Nie musieliśmy długo czekać: niemal natychmiast dostaliśmy negatywne oceny od wszystkich osób z jury, trzy razy nie. Po trzydziestu sekundach Agnieszka Chylińska była bardzo zdenerwowana, próbowała nas wyrzucić ze studia. Nie chcieliśmy zejść, Prokop złapał mnie więc w pasie i wyniósł ze sceny. Tak się poznaliśmy. To był ten pierwszy kontakt.

Pamiętał to?

On nie. Ale podczas nagrań próbnych jedna z pań producentek przyznała, że pamięta tamtą sytuację.

Jakim będziesz prowadzącym? Będziesz improwizował?

No jasne: najlepiej żartować z improwizatora, że będzie improwizował. A przecież improwizacja wymaga przygotowania. A tak na poważnie: mam wrażenie, że będę pewnie trochę bardziej żartobliwym prowadzącym. Pewnie takim trochę mniej na serio. Może nawet za bardzo i trzeba będzie mnie temperować. Ale nie może być przecież tak, że będę sobie tylko żartował. Wiadomo, że będę miał tam do wykonania różne zadania: trzeba zapowiadać kolejne osoby, mówić jak się nazywają i skąd przyjechały. Sam jeszcze do końca nie wiem, jak to wyjdzie. Ktoś napisał o mnie, że będę eksperymentem. Tak, będę, ale mocno też wierzę, że mogę być eksperymentem bardzo udanym. A jak nie to trudno, ale co narobię zamieszania, to moje.  

Twój wpis w mediach społecznościowych wyglądał trochę, jakbyś się tłumaczył i uzasadniał swoją obecność w programie. Masz wrażenie, że musisz to robić?

Nie, nie, to nie było tłumaczenie się. Choć oczywiście jest tak, że dla wielu osób jestem kimś zupełnie znikąd. Jestem znacznie mniej rozpoznawalny od tej prawdziwej, czy tylko wymyślonej konkurencji. To jest bezdyskusyjny fakt, ale postaram się udowodnić, że to nie ma wielkiego znaczenia w tym przypadku.

No dobrze, to co potem: kolejny krok – prezydentura?

Oj...

No wiesz, skoro przejmujesz stanowisko po Szymon Hołowni, musiałeś się spodziewać tego głupiego żartu...

Oczywiście, że się spodziewałem i mam nawet na to odpowiedź. Bo wszyscy mówią, że powinienem założyć komitet Kempa 2051 albo nawet Kempa 2060, żeby być do przodu. A ja mam zupełnie inny pomysł: założę komitet Kempa 2049. No i co? Będę tam o rok wcześniej.

Źródło artykułu:WP Teleshow
michał kempamam talenttvn
Zobacz także
Komentarze (55)