Miała 11 lat, gdy zabiła dwóch małych chłopców. Dziś jest matką i babcią
Mary Flora Bell od najmłodszych lat była przyzwyczajana do przemocy, wykorzystywania i znęcania się nad słabszymi. Matka prostytutka zgotowała jej piekło, z którego dziewczyna wyrwała się dopiero po latach leczenia. Niestety wcześniej sama stała się morderczynią.
25.07.2019 14:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Dziecko jest błogosławieństwem. Ona odebrała moje błogosławieństwo i pozostawiła w żałobie na resztę życia. Mam nadzieję, że patrząc na swoje dziecko będzie pamiętała o chłopcach, których zamordowała – mówiła matka Martina Browna. 4-letniej ofiar Mary Flory Bell, która dokładnie 16 lat po zamordowaniu chłopca sama została matką.
- Nigdy nie będę miała wnuków od mojego syna. Mam nadzieję, że za każdym razem, gdy spojrzy na swojego wnuka, zrozumie, czego brakuje mojej rodzinie przez to, co zrobiła – dodała zrozpaczona matka, gdy kilka lat temu media podały, że Mary Flora Bell została babcią.
Obejrzyj zwiastun programu "Dzieci, które zabijają":
Sprawą zbrodni dokonanych przez Bell w 1968 r. żyła cała Anglia. A i później, po wypuszczeniu jej na wolność, o historii zresocjalizowanej morderczyni rozpisywała się europejska prasa.
Dzieciństwo Bell to historia jak z horroru. Córka prostytutki i drobnego przestępcy była od najmłodszych lat poniżana, bita i wykorzystywana seksualnie. Dziewczynka przenosiła to zachowanie na podwórko i do szkoły, wdawała się w bójki, dusiła inne dziewczynki itp. Miała opinię trudnego dziecka, ale w robotniczej dzielnicy Newcastle upon Tyne nikt się tym szczególnie nie przejmował.
Dzień przed swoimi 11 urodzinami Mary zaciągnęła 4-letniego Martina Browna do opuszczonego domu i udusiła. Później bez skrupułów poszła na jego pogrzeb i powiedziała rodzicom chłopca, że chciałaby zobaczyć jego zwłoki. Zachowanie Mary zszokowało żałobników, ale nikt jej nie powiązał z morderstwem.
Wkrótce po tym Mary razem z 13-letnią przyjaciółką zdemolowały lokalny żłobek i zostawiła anonimową wiadomość (fragment widoczny powyżej), że jest morderczynią. I że Martin nie będzie ostatnią ofiarą. Co zrobiła policja po zebraniu śladów? Nic, bo przyzwyczajona do chuligańskich wybryków lokalnej młodzieży uznała to za makabryczny żart.
Nikomu nie było do śmiechu, gdy 2 miesiące po zabójstwie Martina znaleziono ciało 3-letniego Briana Howe'a. Chłopiec został uduszony i pośmiertnie okaleczony nożyczkami. Dopiero wtedy policja zaczęła łączyć fakty i znalazła fragmenty włókien z ubrań, które wskazywały na Mary Bell i jej starszą przyjaciółkę.
Wina 11-latki była niepodważalna (drugą dziewczynkę uniewinniono), ale nie odpowiedziała za morderstwo, gdyż uznano ją za częściowo niepoczytalną. Dla biegłych psychiatrów przejawiała typowe zachowanie psychopatyczne. Wyrok zapadł "na życzenie Jej Królewskiej Mości", co oznaczało, że dziewczynka miała pozostać w odosobnieniu przez nieokreślony czas.
Mary początkowo trafiła do ośrodka poprawczego, w którym była jedyną dziewczynką. Później trafiła do więzienia dla dorosłych i do zakładu otwartego. Przez cały czas odsiadki matka Mary Bell wielokrotnie sprzedawała jej historię prasie, w tym rzekome fragmenty jej pamiętnika.
Mary Flora Bell wyszła na wolność w 1984 r. w wieku 23 lat. Sąd przyznał jej prawo do zmiany danych personalnych i zachowanie anonimowości, jednak jej historia wkrótce znowu rozgrzała opinię publiczną. W prasie podawano, że została kelnerką, znalazła męża, a 4 lata po wyjściu na wolność urodziła córeczkę.
W 1998 r. wydano kontrowersyjną biografię "Nieusłyszany krzyk: Historia Mary Bell", która zawierała wywiady z Mary, jej krewnymi i specjalistami od resocjalizacji. Publikacja była szeroko krytykowana za to, że morderczyni zarabiała na dokonanych przez siebie zbrodniach. Sprawą zainteresował się nawet ówczesny premier Tony Blair, próbując wprowadzić ustawowy zakaz takich praktyk.
Mary Flora Bell, która dziś ma 62 lata i podobno jest kochającą babcią, to jedna z bohatere programu "Dzieci, które zabijają". Autorzy serii przybliżają kulisy zbrodni, których sprawcami są nieletni. Badają motywy, jakimi kierują się młodzi mordercy, takie jak nienawiść do rówieśników, brak akceptacji ze strony rodziny czy chęć wstąpienia do gangu. Niektóre dziecięce zbrodnie stanowią część okultystycznych obrzędów.