Matthew Perry miał u boku najpiękniejszą kobietę w Hollywood. Przez własne demony zaprzepaścił szansę na lepsze życie
Dziesiątki tabletek na dobę, hektolitry alkoholu, miliony dolarów na odwyki. Opowieść gwiazdora, który upadł na dno jest wstrząsająca.
07.11.2022 | aktual.: 07.11.2022 19:01
"Cześć, mam na imię Matthew, chociaż być może znacie mnie pod innym imieniem. Przyjaciele mówią na mnie Matty. Powinienem już nie żyć". Tymi słowami zaczyna się porywająca historia uznanego aktora Matthew Perry’ego, który zabiera nas w podróż przez swoje życie: od dziecięcych marzeń, poprzez sławę i uzależnienia, aż do powrotu do zdrowia po otarciu się o śmierć.
Prezentujemy fragment książki Matthiew Perry'ego "Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz" w tłumaczeniu Jacka Żuławnika, Pawła Bravo, Anny Klingofer-Szostakowskiej i Natalii Mętrak-Rudy.
Potem wydarzyło się coś, co przytrafia się tylko sławnym ludziom. Podeszła do mnie Marta Kauffman i powiedziała, że chyba powinienem wysłać kwiaty Julii Roberts.
- Chodzi o Julię Roberts – największą gwiazdę we wszechświecie? Jasne, świetnie, ale dlaczego? – odparłem.
Okazało się, że zaproponowano Julii, by wystąpiła w drugim sezonie w odcinku "Ten po Superpucharze" i miała się zgodzić na udział w serialu pod warunkiem, że grałaby w scenach ze mną. Pozwólcie, że powtórzę – miała zgodzić się na udział w serialu pod warunkiem, że zagrałaby w scenach z e m n ą. (Czy miałem dobry rok, czy jak?) Ale najpierw musiałem ją oczarować. (...)
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I tak rozpoczęły się nasze trzymiesięczne zaloty przez faks. To było w czasach przed internetem i przed telefonami komórkowymi – całą korespondencję prowadziliśmy przez faks. A tych faksów było wiele. Setki. Z początku były to obrzeża romansu: ja wysyłałem jej wiersze, prosiłem, aby wymieniła nazwiska hokeistów Los Angeles Kings, którzy tworzyli tak zwaną Potrójną Koronę i inne tym podobne rzeczy. I nie żebyśmy oboje nie byli zajęci – ja grałem w najbardziej popularnym serialu na Ziemi, a ona grała w filmie Woody’ego Allena, "Wszyscy mówią: kocham cię", we Francji. (No przecież). Ale trzy czy cztery razy dziennie siadałem przy faksie i patrzyłem, jak kartka powoli ujawnia jej następny list. Byłem tak podekscytowany, że w niektóre wieczory, gdy na jakiejś imprezie flirtowałem z atrakcyjną kobietą, przerywałem rozmowę i gnałem do domu, żeby sprawdzić, czy przyszedł faks. Dziewięć razy na dziesięć tak było. (...)
Zobacz także
Byliśmy już parą, gdy zaczęliśmy kręcić odcinek "Ten po Superpucharze". (...) Nakręciliśmy sceny Julii w podwójnym odcinku kilka dni po Nowym Roku – między szóstym a ósmym stycznia. Dla mnie napisano kwestie takie jak: "Wtedy używałem humoru jako mechanizmu obronnego – Bogu dzięki, że już tego nie robię" i "Poznałem idealną kobietę". Nasz pocałunek na kanapie był tak prawdziwy, że ludzie myśleli, że b y ł prawdziwy.
I taki był. Była cudowna w serialu, a nasza chemia zdawała się sączyć z telewizorów w całej Ameryce.
Udział w "Przyjaciołach" był jedną z tych rzadkich jak jednorożec sytuacji, gdzie nowiny stawały się coraz lepsze. Lecz poza ekranem sprawy nie toczyły się tak pomyślnie. Pod koniec kwietnia 1996 roku pojawiłem się u Jaya Leno i przyznałem, że jestem singlem. Związek z Julią Roberts mnie przerósł. Towarzyszyło mi ciągłe przekonanie, że ze mną zerwie – dlaczego nie miałaby tego zrobić? Nie byłem wystarczająco dobry; nigdy nie mogłem taki być; byłem popsuty, nieuczciwy, nie można było mnie kochać. Dlatego, zamiast mierzyć się z nieuniknioną agonią utraty, zerwałem z piękną i błyskotliwą Julią Roberts. Być może uważała, że zniża się do gościa z telewizji, a teraz ten gość z telewizji z nią zerwał. Nawet nie próbuję opisać jej osłupienia. (...)
Mój vicodinowy nawyk teraz ostro się rozkręcił. Jeśli oglądacie trzeci sezon "Przyjaciół", mam nadzieję, że przerazicie się, widząc, jak chudy jestem pod koniec tego sezonu (opioidy rozpieprzają ci apetyt, poza tym wywołują ciągłe wymioty). W finałowym odcinku zobaczycie, że mam na sobie białą koszulę i beżowe spodnie; i jedno, i drugie wygląda na przynajmniej o trzy rozmiary za duże. (Porównajcie to do różnicy w moim wyglądzie między ostatnim odcinkiem szóstego sezonu a pierwszym sezonu siódmego – odcinkami poświęconymi oświadczynom Chandlera i Moniki. W tych dwóch odcinkach mam na sobie ten sam zestaw ubrań – z założenia to ten sam wieczór – ale w przerwie między nagraniami straciłem z 23 kilogramy. Moja waga w czasie kręcenia "Przyjaciół" wahała się pomiędzy pięćdziesięcioma ośmioma a stu dwoma kilogramami).
Możecie prześledzić przebieg mojego uzależnienia na podstawie zmian mojej wagi z sezonu na sezon – jeśli przybrałem na wadze, chodziło o alkohol, gdy byłem chudy, o prochy. Jeśli mam bródkę, to łykałem m n ó s t w o prochów.
Pod koniec trzeciego sezonu przez większość czasu obmyślałem, jak zdobyć pięćdziesiąt pięć tabletek vicodinu dziennie – musiałem mieć tyle albo strasznie chorowałem. To była praca na pełen etat: dzwonienie, chodzenie po lekarzach, udawanie migren, wyszukiwanie nieuczciwych pielęgniarek, które dadzą mi to, czego potrzebowałem. (...)
Dwa miesiące wcześniej, 25 marca 2001 roku, byłem w trakcie detoksu, gdy ludzie u władzy postanowili dać nam wszystkim wolny wieczór na oglądanie oscarowej gali. Leżałem tam, zlany potem i targany drgawkami, przepełniony lękiem, ledwie słuchając, gdy Kevin Spacey wszedł na podium i zaintonował:
– W kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa nominowano: Joan Allen za rolę w filmie "Ukryta prawda", Julliette Binoche za rolę w filmie "Czekolada", Ellen Burstyn za rolę w filmie "Requiem dla snu", Laurę Linney za rolę w filmie "Możesz na mnie liczyć", oraz Julię Roberts za rolę w filmie "Erin Brockovich". A Oscara otrzymuje… Julia Roberts!
Patrzyłem, jak Julia całuje swojego ówczesnego chłopaka, Benjamina Bratta, i wchodzi po schodach, aby odebrać nagrodę.
– Dziękuję, bardzo dziękuję – powiedziała. – Jestem t a k a szczęśliwa…
Gdy Julia przeżywała swój wielki wieczór w Hollywood, ja wgramoliłem się do łóżka i wgapiłem w sufit. Tamtej nocy nie mogłem zasnąć. Myśli miotały się po mojej głowie, jakby ktoś wystrzelił pocisk w aluminiową puszkę: "Tamten niebieski samochód, tamten górski szczyt. Wszystkie niebieskie samochody, wszystkie górskie szczyty, nie ma ich, zniknęły jak eter w próżni strachu". Ogromnie cieszyłem się jej szczęściem. Ja sam byłem po prostu wdzięczny, że przeżyłem kolejny dzień. Gdy jesteś na dnie, dni są długie.
Nie potrzebowałem Oscara. Potrzebowałem tylko kolejnego dnia.