Ojciec zmarł na Covid, matka choruje. Mówi, jak wygląda leczenie w USA
Marcin Wrona od 15 lat mieszka z rodziną i pracuje w USA jako korespondent. Poznał ten kraj od podszewki i mówi wprost, że to nie jest "baśniowa kraina", jaką Polacy pamiętają z opowieści rodzinnych z czasów PRL-u.
22.03.2021 08:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Korespondent "Faktów" Marcin Wrona nie ukrywa, że przeprowadzka do USA była spełnieniem jego marzeń. Po licznych wizytach w latach 90. i 15 latach stałego pobytu Stany Zjednoczone nie są dla niego tym, czym były kiedyś.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wyznał, że jego 13-letni syn, który urodził się w USA, wolałby mieszkać w Polsce lub na Hawajach. 18-letnia córka zamierza dostać się do college'u, co wiążę się z zaciągnięciem kredytu studenckiego. Wrona nie ukrywa, że nie stać go na opłacenie uczelni córce, która przez koronawirusa uczy się z bratem w systemie hybrydowym.
- W okolicach Waszyngtonu, gdzie mieszkam, wielu moich przyjaciół od roku prawie nie wychodzi z domu. Moje dzieci tydzień temu pierwszy raz poszły do szkoły na dwa dni w tygodniu, a w pozostałe mają zajęcia w domu – wyznał Wrona.
Dziennikarz TVN-u opowiadał, że przed pandemią jego dzieci miały w szkole regularne szkolenia i alarmy przygotowujące uczniów do ewentualnych zamachów. Dzieci w amerykańskich szkołach uczą się, jak zabarykadować drzwi w klasie, gdyby w okolicy pojawił się uzbrojony szaleniec. Niektórzy producenci plecaków wszywają materiał kuloodporny, by uczniowie mogli wykorzystać tornister jako tarczę.
Teraz jednak największy strach jest związany z pandemią koronawirusa, która w bardzo ciężki sposób dotknęła rodzinę Wrony.
- Mój tata zmarł w szpitalu po zakażeniu. Miał wiele chorób towarzyszących, ale to koronawirus sprawił, że nie dał rady już dalej walczyć. Teraz choruje moja mama w Polsce, a i ja do USA przyleciałem z Polski już zakażony – mówił korespondent "Faktów".
- Nadal walczę z zapaleniem płuc i patrzę na opiekę medyczną w USA, która sprowadza się teraz głównie do teleporad. Od kilku dni proszę na przykład o skierowanie na prześwietlenie płuc – dodał.
Wrona nie chce porównywać opieki medycznej w Polsce i USA, ale jest bardzo zadowolony z pomocy, jaką w ojczyźnie otrzymali jego rodzice. - Moja mama na szczęście nie ma objawów i razem z osobą, która się nią opiekuje, jest w domu. Co chwila dzwoni do niej lekarz i ma już też umówione szczepienie. Mój tata miał w Polsce idealną opiekę w szpitalu i jestem pod wrażeniem pani doktor, która sprawiła, że nie cierpiał – wyznał Marcin Wrona, który promuje teraz swoją drugą książkę, pt. "Wroną po Stanach".