Ojciec zmarł na Covid, matka choruje. Mówi, jak wygląda leczenie w USA
Marcin Wrona od 15 lat mieszka z rodziną i pracuje w USA jako korespondent. Poznał ten kraj od podszewki i mówi wprost, że to nie jest "baśniowa kraina", jaką Polacy pamiętają z opowieści rodzinnych z czasów PRL-u.
Korespondent "Faktów" Marcin Wrona nie ukrywa, że przeprowadzka do USA była spełnieniem jego marzeń. Po licznych wizytach w latach 90. i 15 latach stałego pobytu Stany Zjednoczone nie są dla niego tym, czym były kiedyś.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wyznał, że jego 13-letni syn, który urodził się w USA, wolałby mieszkać w Polsce lub na Hawajach. 18-letnia córka zamierza dostać się do college'u, co wiążę się z zaciągnięciem kredytu studenckiego. Wrona nie ukrywa, że nie stać go na opłacenie uczelni córce, która przez koronawirusa uczy się z bratem w systemie hybrydowym.
- W okolicach Waszyngtonu, gdzie mieszkam, wielu moich przyjaciół od roku prawie nie wychodzi z domu. Moje dzieci tydzień temu pierwszy raz poszły do szkoły na dwa dni w tygodniu, a w pozostałe mają zajęcia w domu – wyznał Wrona.
Dziennikarz TVN-u opowiadał, że przed pandemią jego dzieci miały w szkole regularne szkolenia i alarmy przygotowujące uczniów do ewentualnych zamachów. Dzieci w amerykańskich szkołach uczą się, jak zabarykadować drzwi w klasie, gdyby w okolicy pojawił się uzbrojony szaleniec. Niektórzy producenci plecaków wszywają materiał kuloodporny, by uczniowie mogli wykorzystać tornister jako tarczę.
Teraz jednak największy strach jest związany z pandemią koronawirusa, która w bardzo ciężki sposób dotknęła rodzinę Wrony.
- Mój tata zmarł w szpitalu po zakażeniu. Miał wiele chorób towarzyszących, ale to koronawirus sprawił, że nie dał rady już dalej walczyć. Teraz choruje moja mama w Polsce, a i ja do USA przyleciałem z Polski już zakażony – mówił korespondent "Faktów".
- Nadal walczę z zapaleniem płuc i patrzę na opiekę medyczną w USA, która sprowadza się teraz głównie do teleporad. Od kilku dni proszę na przykład o skierowanie na prześwietlenie płuc – dodał.
Wrona nie chce porównywać opieki medycznej w Polsce i USA, ale jest bardzo zadowolony z pomocy, jaką w ojczyźnie otrzymali jego rodzice. - Moja mama na szczęście nie ma objawów i razem z osobą, która się nią opiekuje, jest w domu. Co chwila dzwoni do niej lekarz i ma już też umówione szczepienie. Mój tata miał w Polsce idealną opiekę w szpitalu i jestem pod wrażeniem pani doktor, która sprawiła, że nie cierpiał – wyznał Marcin Wrona, który promuje teraz swoją drugą książkę, pt. "Wroną po Stanach".