Mało przekonujący finał
Oczywiście, przed lekturą, byłem bardzo ciekaw, jak zostaną przez scenarzystów zamknięte wszystkie wątki. Miałem swoje intuicje i przypuszczenia, które się nie potwierdziły. Niestety? Może i tak.* Autorzy zdecydowali się na dość sztampowe rozwiązania.*Do przewidzenia było, z racji tego, że akcja dzieje się w Amazonii, iż w puszczy ukrywają się wrodzy, fanatyczni i krwiożerczy Indianie, którzy lubują się w składaniu ofiar z ludzi. To z nimi przyjdzie walczyć na śmierć i życie pirackiej braci, rozbitkom z Neptuna pod wodzą kapitana Long Johna Silvera.
03.06.2013 | aktual.: 29.10.2013 17:22
Ofiary składane przez Indian mają ożywić krwiożercze bóstwo, które chce przeniknąć do doczesnego świata. Skromna rola w tym epizodzie przypada także lady Vivian Hastings, która w labiryncie jednej z piramid miasta Guyanacapac spotyka swego "ukochanego" męża - lorda Byrona Hastingsa.
On to wyruszył wcześniej z Anglii do tej zapomnianej przez Boga krainy, aby odnaleźć zagubione miasto, zdobyć je, zagarnąć złoto i inne bogactwa pozostawione przez hiszpańskich konkwistadorów. Taki miał plan, ale spotkanie z indiańskim szamanem Mocem odmieniło jego życie, przewróciło je do góry nogami. Już nie troszczy się o bogactwa, one są dla niego plewą na wietrze. Ponieważ, jak sam mówi: "Przybyliśmy tu szukać oświecenia. To miejsce jest bramą do innego świata... do Boga. Boga tak potężnego, że Hiszpanie uparli się przepłynąć ocean, aby go pokonać..." i dalej: "Prawdziwy Bóg nie jest biały. Jego imię nie jest hebrajskie ani łacińskie... Jego siedzibą nie jest niebo, ale wnętrzności ziemi...". Tak, lord Byron wygłasza metafizyczne tyrady z gorliwością oświeconego neofity. A jego żona przybyła dokładnie w dzień zrównania gwiazdozbiorów, wierni od tysiąca lat czekali na ten dzień. Taki zbieg okoliczności, takie sterowanie zdarzeniami przez scenarzystów podważa sens trwającej wiele tygodni podróży przez
ocean oraz meandrami rzeki. I zmusza do zadania pytania: Jak kapłan mógł to wszystko przewidzieć z taka precyzją?
Zdaję sobie sprawę, że w komiksach tego typu - pirackich, awanturniczych, przygodowych - prawdopodobność fabuły nie jest najważniejsza. Ale niestety, czytając zaproponowane rozwiązania, zżymam się. Ponieważ Xavier Dorison i Mathieu Lauffray do dobrej przygodowej historii dopisali paranormalne dno, co mi się już nie podobało. Widać, że obaj panowie są wielkimi fanami filmu Stevena Spielberga "Indiana Jones i świątynia zagłady", wiele z pomysłów scen jest jakby żywcem wyjęte z tego filmu.
Za to kolejne zasłużone brawa należą się rysownikowi i koloryście albumu. Mathieu Lauffray jeszcze raz pokazał, że potrafi świetnie oddać klimat opowieści. Bardzo realistyczne rysunki zarówno w wypadku przedstawienia postaci, jak i rzeczy, przedmiotów oraz przyrody. Nie trudno sobie wyobrazić, że w lasach Amazonii panuje duża wilgotność i duchota, rysownik dobrze oddał butwiejącą i mało przyjazną rzeczywistość. Bohaterzy są wymęczeni, co widać na ich zarośniętych, spoconych i udręczonych twarzach, a szaleństwo, fanatyzm Indian i lorda Byron jest również bardzo dobrze oddane. Jedynie trochę rozczarowuje ostatnia plansza komiksu: Long John Silver, ostatni pirat, odchodzący w promieniach zachodzącego słońca...