Małgorzata Rozenek o swoim debiucie w "Dzień dobry TVN". "Nie spodziewajcie się zachwytów"
W obliczu raczej skromnej propozycji ramówkowej tej jesieni ogłoszenie nowej prowadzącej program "Dzień dobry TVN" stało się prawdziwym hitem konferencji. Małgorzata Rozenek zawsze marzyła, by być gospodynią tego show. Dobrze wie, że nie będzie mieć łatwo.
Podczas konferencji zorganizowanej przez stację TVN Małgorzata Rozenek była najbardziej obleganą przez dziennikarzy gwiazdą. Chociaż ma swoim CV kilka formatów telewizyjnych, program na żywo to jej debiut. Rozmawialiśmy z nią o tym, jakie ma oczekiwania i... lęki.
Filip Borowiak, dziennikarz WP: Została pani najdłużej ze wszystkich gwiazd i odpowiada na pytania dziennikarzy, nikomu nie odmawiając.
Małgorzata Rozenek: Wychodzę z założenia, że i dziennikarze, i ja, szanujemy naszych widzów i odbiorców. Wzajemny szacunek jest ważny w każdej dziedzinie życia. Przestrzeń medialna to naczynia połączone. Nas nie ma bez dziennikarzy i ja mam tego świadomość. I wiem, jak ważnym elementem mojej pracy zawodowej jest kontakt z mediami. I każdy, kto udaje, że jest inaczej… udaje.
Na pewno wiedziała pani, że ogłoszenie pani i Krzysztofa Skórzyńskiego jako nowych prowadzących, wzbudzi mnóstwo emocji i pojawi się mnóstwo pytań. Jak długo przygotowywała pani odpowiedzi na nie?
W ogóle. Jestem co prawda osobą, która lubi być dobrze przygotowana, bo to daje mi poczucie bezpieczeństwa. Ale wiem też, że nie można zabijać spontaniczności pewnych emocji. Telewizja i media karmią się żywą reakcją. Nastawiałam się po prostu podczas tej konferencji na przeżywanie tej radości ze wszystkimi. Bo to właśnie podczas niej po raz pierwszy mogę w pełni się tym cieszyć, a jednocześnie ostatni raz, kiedy mogę się tym cieszyć. Zaraz wracamy do naszych redakcyjnych przygotowań przed debiutem na antenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I teraz bardzo proste, ale zarazem może trochę trudne pytanie. Czy po prostu nie boi się pani tego, że wszyscy teraz będą tylko czekać na wpadki Małgorzaty Rozenek?
Ależ ja wiem, że tak będzie i jestem na to absolutnie gotowa. Dla mnie było najważniejsze, żeby mój zespół, Krzysztof i stacja, mieli tego świadomość. Poprosiłam ich o to, żeby to przeczekali. Powiedziałam im: "Jeśli spodziewacie się, że po naszym pierwszym wydaniu będą zachwyty, to tak nie będzie. Ale wytrzymajcie, bo widzowie nas polubią".
Wszystko jest kwestią czasu, ale też starań. I naprawdę głęboko wierzę, że widzowie będą lubili się z nami budzić. Wiem, że na pewno będzie dużo podstaw do różnego rodzaju artykułów, bo zdaję sobie sprawę, że jestem osobą, która wzbudza emocje. Ale już do tego przywykłam. Mam do siebie dystans i nie traktuję życia śmiertelnie poważnie, lubię się z siebie śmiać.
Czy elementem budowania zaufania w oczach widzów będą teraz podczas pani pracy w "Dzień dobry TVN"... skromniejsze stylizacje, w kontrze do tych, do których pani nas przyzwyczaiła?
I tutaj muszę powiedzieć, że po tym pytaniu widać, że mnie dobrze znasz i już nie pierwszy raz ze sobą rozmawiamy. Tak jest. To, co jest najważniejsze dla mnie w prowadzeniu "Dzień dobry TVN" to to, żeby widzowie zrozumieli, że ja wiem, że to nie chodzi o mnie. I będę bardzo chciała zdjąć tę optykę i ten fokus patrzenia na mnie. Chcę być po prostu osobą prowadzącą program śniadaniowy, która zadaje pytania w imieniu widzów. I tak, dlatego moje stylizacje będą o wiele skromniejsze (śmiech).
Filip Borowiak, dziennikarz Wirtualnej Polski