Magda Gessler szczerze podsumowała swoje życie. Dla miłości zrobi wszystko

Kobieta petarda - tymi słowami najłatwiej podsumować Magdę Gessler. Znana restauratorka, prowadząca "Kuchennych rewolucji" i jurorka "Masterchefa" właśnie opisała historię swojego życia, która wydaje się gotowym scenariuszem filmowym. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiada, dzięki czemu udało jej się wyjść z największych życiowych zawirowań.

Magda Gessler opisała swoje burzliwe życie w książce "Magda"
Magda Gessler opisała swoje burzliwe życie w książce "Magda"
Źródło zdjęć: © FORUM

23.06.2021 18:22

Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Marta Ossowska, Wirtualna Polska: Wiedzie pani bardzo intensywne życie, co na pewno bywa męczące. Bywały momenty, kiedy chciała pani rzucić wszystko w cholerę?

Magda Gessler: Nigdy.

Nigdy też nie przejmowała się pani opiniami innych? Nawet gdy w czasach dzieciństwa nie była pani w pełni akceptowana przez rówieśników?

Zawsze miałam swoją własną drogę, upór oraz przekonanie, że mam rację i nie poddam się masie. Już jako dziecko i nastolatka miałam silną osobowość i swoje zasady, które rządziły tym, co się działo wokół mnie. Było to trudne i niepopularne, ale konsekwencja w działaniu, etyka wygrały.

Z takim podejściem chyba trzeba się urodzić.

Geny odkrywają w tym sporą rolę, a ja w dużej mierze odziedziczyłam je po ojcu, Mirosławie Ikonowiczu. W tym roku skończy on 90 lat, wciąż jest aktywny, pełen radości życia. Ma cudowny dom nad Bugiem. Żyje skromnie, ale pełną piersią. Nadal pracuje na etacie w Polskiej Agencji Prasowej, obecnie pisze książkę. Tata jest dla mnie ogromnym wzorem.

Na łamach książki "Magda" wiele uwagi poświęca pani mężczyznom, bo to w ich gronie najczęściej lubiła pani przebywać. To oni panią ukształtowali?

Jeśli miałam częściej styczność z mężczyznami, to dlatego, że oni w owym czasie interesowali się tym, co i mnie interesowało, czyli polityką. To wynikało z tego, w jakim domu się wychowałam. Dzięki pracy ojca przysłuchiwałam się wielu ważnym, politycznych rozmowom. Mnie i mojego brata dopuszczano wtedy do stołu i traktowano jak parterów do rozmowy, przez co od najwcześniejszych lat bardzo świadomie pojmowaliśmy świat. Gdy mama schowała mnie do szafy podczas ataku na Hawanę przez Amerykanów, to wiedziałam, dlaczego mnie tam chowa.

Obecnie w Polsce kobiety są tak samo zaangażowane w politykę jak mężczyźni, choć nadal są mało widoczne na tym polu, nad czym ubolewam.

To może Magda Gessler powinna się zaangażować w politykę?

Nie, bo za wiele wiem i za bardzo rozumiem, czym jest polityka, a przy mojej etyce jest niemożliwym, abym stała się częścią tego świata.

Wspiera pani swojego brata Piotra Ikonowicza w staraniach o urząd Rzecznika Praw Obywatelskich?

Przede wszystkim wspieram ludzi biednych, którym jest potrzebna pomoc. Nie wspieram żadnej partii ani kierunku politycznego. Wspieram jedynie idee miłości i szacunku do drugiego człowieka i uważam, że trzeba pomagać ludziom, kiedy inni, przez ich nieświadomość, ich wykorzystują.

Pani stara się pomóc bohaterom "Kuchennych rewolucji". Choć czasami można odnieść wrażenie, że chodzi tylko o zrobienie show z wrzaskiem i rzucaniem talerzami.

Mam za zadanie zmienić życie tych osób w cztery dni. Często mi się to udaje, skoro mamy już 11. sezonów programu i ponad 300 odmienionych restauracji. Nigdy nie wiem, dokąd jadę i kogo zastanę na miejscu. Wiem tyle, że czeka mnie spotkanie z ludźmi na krawędzi klęski nie tylko finansowej, ale i życiowej. Jeśli ci ludzie starają się udawać przede mną kogoś innego, to nie jestem w stanie im pomóc. Niekiedy krzyk, zbicie szklanki, wylanie na nich przysłowiowego kubła zimnej wody potrafi ich obudzić. Wtedy dociera do nich komunikat: "proszę państwa, jestem tu dla was, korzystajcie z mojej wiedzy".

Niektórzy próbują zachować twarz, ale skoro już zgłosili się do "Kuchennych rewolucji", to muszą się liczyć z tym, że czeka ich prawdziwa wiwisekcja. Jeśli na miejscu widzę straszny brud, a przecież ci ludzie widzieli wcześniej 200 odcinków programu i wiedzą, jak ja na to reaguję, to co mam z nimi zrobić? Pogłaskać? Mnie nie interesuje stwarzanie pozorów rewolucji, ja robię rewolucje.

Kobieta idealna według Magdy Gessler powinna być zadbana, dobrze ubrana, umalowana, wyperfumowana…

Ale przede wszystkim powinna być z siebie zadowolona, nie czuć się zakompleksiona. Nie da się ukryć, że kobietom liczy się lata. Dlaczego we wszystkich portalach i pisemkach podkreślają mój wiek, a wiek mężczyzn już nie?

Uważa pani siebie za feministkę?

Nie, bo uważam, że kobiety są różne od mężczyzn, nie stawiam znaku równości między nimi. Każda płeć ma swoją charakterystykę, swój koloryt i ta różność jest cenna, inaczej nie byłoby przyciągania między kobietą a mężczyzną.

Magda Gessler z Dominikiem Linowskim, współautorem książki "Magda"
Magda Gessler z Dominikiem Linowskim, współautorem książki "Magda"© FORUM

Ale w feminizmie nie chodzi o to, żebyśmy byli identyczni, tylko posiadali równe prawa.

Jestem za równymi prawami dla kobiet i mężczyzn, ale nie oznacza to, że nazwę siebie feministką. Nie chciałabym, aby kobiety zapominały o tym, że to naszą rolą jest bycie ciepłymi, serdecznymi, delikatnymi. Rzecz w tym, że gdy kobieta staje się zbyt silna, to mężczyźni przestają być dla niej interesujący, a żeby wieść szczęśliwe życie, trzeba zachować tą równowagę płci. Ale też nie chodzi o to, że to wyłącznie kobieta ma zajmować się domem, dziećmi. Mój mąż tak samo jak ja wychowywał Tadeusza i Larę, u niej też teraz widzę, że razem ze swoim partnerem robią wszystko przy Nenie. Taka równość jest dla mnie ideałem.

A co pani myśli o osławionej ostatnio "modzie na brzydotę"? Magda Gessler odważyłaby się pokazać światu w dresie i bez makijażu?

A dlaczego by nie? Czasami pokazuję się na Instagramie bez makijażu i ułożonych włosów, ale nie o to w tym chodzi. Po prostu trzeba być sobą i lubić siebie w naturalnym wydaniu, czyli takimi jakimi się kładziemy spać i się budzimy. Piękne jest lubić swój widok w lustrze. Żyć odważnie, bez kompleksów i miłości do świata.

A co z brzydotą wewnętrzną?

Wiadomo, że w Polsce istnieje moda na narzekanie. Ludzie podczas spotkań z reguły marudzą, nie potrafią się cieszyć. To jest obłęd. Jaki jest sens narzekać w towarzystwie każdej napotkanej osoby? Co innego w przypadku prawdziwych przyjaciół, którzy są od tego, aby pomóc w biedzie. I wtedy super jak mamy w nich podporę w kryzysowych momentach.

Ludzie powinni być dla siebie dobrzy, dawać sobie wsparcie, troszczyć się o siebie. Żyć pełni optymizmu i cieszyć się z małych rzeczy, jak choćby pięknego słońca albo 15 minut tylko dla siebie.

Ale jeśli jest mi źle, to mogę o tym powiedzieć głośno, a nie wrzucać do sieci tylko uśmiechnięte selfie?

Powiem pani jedno, w tych czasach zwycięży tylko prawda i szczerość. Żaden fałsz i mydlenie oczu. Ja nigdy nie sugerowałam się tym, co pomyślą inni i innym również życzę tego podejścia. Uwalnia od lęku przed byciem sobą.

Gdy czytałam o tym, jak Magda Gessler rzucała się na maskę pędzącego samochodu urażonego kochanka, pomyślałam, że jest pani wariatką w miłości. Teraz też byłaby pani zdolna do takich czynów?

Dla Waldemara oczywiście, że tak. Razem robimy szalone rzeczy. Uwielbiam ekstremalne przygody. Potem w pamięci i sercu zostają właśnie one.

Nigdy nie żałowała pani, że porywy serca brały górę nad rozumem? Zwłaszcza gdy pani wybrankowie okazywali się nieuczciwi, wykorzystywali związek z panią dla zdobycia większej władzy i pieniędzy.

Taka już jestem i wolę w coś w pełni wierzyć, nawet jeśli potem ponoszę sromotną klęskę. Pozostają mi po tym wspomnienia pięknych chwil, których nikt mi nie odbierze. Wiele kobiet marzy choć o jednym takim genialnym momencie w życiu. Jeśli dostaje się ich więcej, to trzeba liczyć się z tym, że można też mocno dostać w tyłek. I te chwile są tego warte.

Jak tak żywiołowej, ale i ufnej osobie udaje się być twardą bizneswoman, która rozprawiła się z pruszkowską mafią?

Po prostu trzeba mieć odwagę rzucić się na głęboką wodę i płynąć. Żeby do czegoś w życiu dojść, trzeba mieć odwagę. Tylko tyle i aż tyle.

Tej odwagi nie brakowało pani nawet w tak tragicznych momentach jak po śmierci córki i męża?

Miałam bardzo mądrą teściową, która wiele mnie nauczyła, gdy mój mąż, a jej syn odchodził. Wielkie lekcje życia dały mi moja mama i babcia. Mam fantastyczną rodzinę i to w niej jest siła. Lara i Tadeusz też są bardzo mądrymi, wrażliwymi, ciekawymi świata ludźmi i jestem dumna z tego, że taką mądrość i odwagę życiową przekazujemy sobie z pokolenia na pokolenie.

Cieszę się każdą rzeczą, którą mam przed sobą i staram się o to, żeby ona była taka, jak lubię. Nie jest mi obojętne, jak ułożone są owoce na stole, jaki jest zapach w pokoju, jakie kolory mnie otaczają, jak prezentuje się mój ogród. Bywa trudne, aby stworzyć taką harmonię, w której chce mi się żyć.

Chciałaby pani nauczyć wnuczkę tego, jak osiągnąć harmonię życia?

Nie, chcę się w nią wsłuchiwać i dowiadywać, co ona lubi. Nigdy niczego nie narzucałam moi dzieciom, jedynie Tadeusz mówi, że nauczyłam ich wszystkiego przez miłość.

Wydaje się, że ma pani wszystko: miłość, rodzinę, sukcesy zawodowe, sławę i pieniądze. Czy jest jeszcze coś, o czym pani marzy?

Chciałabym mieć więcej czasu, żeby móc robić jeszcze więcej rzeczy. Bardzo tęsknię za moim mężem, marzę o tym, aby ten covidowy rozdział już się skończył, żeby Kanada się otworzyła i wtedy bez stresu będę mogła tam przyjeżdżać. Bardzo cieszę się z tego, że wciąż mam tyle sił, aby realizować tyle projektów naraz, co proszę mi wierzyć, bywa ekstremalnym wyzwaniem. Wiele osób mogłoby się zdziwić, że można tyle pracować i nadal mieć z tego ogromną satysfakcję.

O emeryturze pani nie myśli?

W moim słowniku to słowo nie istnieje. U mnie w rodzinie nikt nie przeszedł na emeryturę: ani tata, ani dziadek, który był sędzią, ani babcia, która będąc dyrektorką Polfy, utrzymywała dom i zarządzała nim. Mając takie korzenie, nawet nie zastanawiam się nad emeryturą.

Zobacz także
Komentarze (41)