Łukasz Sitek przedstawił swoją wersję incydentu w pociągu. Broni go szefowa TVP Gdańsk

Dziennikarz zabrał głos na Facebooku zarzucając kłamstwa "Gazecie Wyborczej", która opisała zdarzenie. "Podane informacje są fałszywe gdyż, nie posiadam legitymacji dziennikarskiej, ponieważ nie została mi ona wydana" - broni się prezenter.

Łukasz Sitek przedstawił swoją wersję incydentu w pociągu. Broni go szefowa TVP Gdańsk
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk

21.03.2018 | aktual.: 21.03.2018 13:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Łukasz Sitek został zawieszony miesiąc temu w pracy w Telewizji Polskiej. Doszło do tego po tym, jak "Gazeta Wyborcza" opublikowała materiał na temat wydarzeń, do których doszło w lutym w pociągu na stacji w Gdyni. Dziennikarz wsiadł bez biletu, a następnie awanturował się z pracownikami kolei. Podobno posługiwał się też legitymacją prasową.

Do tej pory Sitek nie komentował tych wydarzeń. We wtorek postanowił jednak zabrać w tej kwestii głos i wydał oświadczenie na Facebooku.

- Nie są prawdą informacje zawarte w tekście „Gazety Wyborczej” na mój temat. Po pierwsze nie jest prawdą, że pokazywałem legitymację prasową w opisywanym przez „GW” incydencie. Nie było to możliwe, bowiem w ogóle nie posiadam legitymacji prasowej. Po drugie, wbrew temu co pisała „GW” zdarzenie nie miało miejsca w godzinach pracy - napisał.

Sitek podkreśla, że nie mógł posługiwać się legitymacją prasową, aby osiągnąć cele osobiste.

- Całe zajście miało miejsce po godzinach pracy. Podane informacje są fałszywe gdyż, nie posiadam legitymacji dziennikarskiej, ponieważ nie została mi ona wydana. Traktuję to jako niemożliwą do weryfikację potwarz, mająca moim zdaniem usprawiedliwić agresywne zachowanie obsługi pociągu.
Według "Gazety Wyborczej" dziennikarz nie chciał opuścić pociągu po upomnieniu kierownika kolei. Łukasz Sitek zaznacza, że było zupełnie inaczej.

- Kłamstwem jest także informacja, iż nie chciałem opuścić składu pociągu. W artykule zasugerowano, iż nie byłem w stanie utrzymać telefonu, pomijając jednak fakt, iż telefon wypadł mi po ciosie jaki zadał mi kierownik pociągu, uszkadzając w ten sposób aparat. Po opuszczeniu pociągu zażądałem odprowadzenia mnie na komisariat policji celem otrzymania protokołu zatrzymania, czego nie uczyniono. Odprowadzono mnie za to na posterunek SOK.
Na koniec prezenter zarzucił nieobiektywność dziennikarzowi gazety i zapewnił, że planuje podjąć kroki prawne w tej kwestii.

Joanna Strzemieczna, dyrektor TVP Gdańsk, poinformowała "Gazetę Wyborczą", że z nagrania monitoringu wynika, iż zajście wyglądało zupełnie inaczej niż przedstawił to dziennikarz gazety. Wersję Sitka potwierdza też nagranie z jego telefonu.

- Zawieszenie redaktora Sitka wynikało tylko z tego, że TVP dba o wizerunek nie tylko firmy, ale też dziennikarzy, którzy pracują. Tyle czasu zajęło nam sprawdzenie, czy opisane przez „Gazetę Wyborczą” pseudofakty miały miejsce. Nie miały miejsca!

Jak zakończy się ta sprawa? Z pewnością przekonamy się niebawem.

Komentarze (22)