Lesbijki w wielkim mieście. "Kontrola" nauczy Polaków tolerancji?
Trzy lesbijki wspólnie zajmują się niemowlęciem, tworząc przez moment szczęśliwą, patchworkową rodzinę. To najmocniejsza scena czwartego sezonu serialu "Kontrola", który jest prawdziwym fenomenem w polskim przemyśle. Nie tylko pod względem "rewolucyjnego" scenariusza.
02.05.2022 13:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ramach trwającego w Krakowie festiwalu filmowego Off Kamera (29.04-8.05) odbył się przedpremierowy pokaz całego czwartego sezonu "Kontroli". Polskiego serialu w reżyserii Nataszy Parzymies, studentki Warszawskiej Szkoły Filmowej.
"Kontrola" to prawdziwy fenomen. Serial powstał jako studencki projekt: domowy, ale pomysłowy i oryginalny. Trafił do internetu i niespodziewanie zrobił furorę niemal na całym świecie. Pierwszy odcinek ma aż 26 mln odsłon. Parzymies dostała wsparcie organizacyjne i finansowe na kolejne odcinki i sezony, które są dziś pokazywane na platformie Player.pl. Można tam obejrzeć trzy poprzednie sezony. Czwarty ukaże się wkrótce.
"Kontrola" opowiada historię skomplikowanego i przechodzącego różne fazy związku między dwiema dziewczynami. Akcja dzieje się we współczesnej Polsce, ale jednocześnie: w kolorowej bańce osób LGBT, szczęśliwie odciętej od homofobicznej rzeczywistości dookoła.
Obejrzyj pierwszy odcinek serialu "Kontrola":
Trzy lesbijki i pogrzeb
Akcja czwartego sezonu zaczyna się dwa lata po wydarzeniach z poprzedniej serii, od pogrzebu jednego z głównych bohaterów. Smutną uroczystość kończy nieoczekiwane, radosne wydarzenie - zaręczyny. Zgodnie z zapowiedzią z poprzedniego sezonu pojawia się też zupełnie nowa bohaterka: dziecko, którego matką jest jedna z głównych bohaterek.
W czwartym sezonie emocjonalna sytuacja komplikuje się coraz bardziej. Natalia i Majka, grane przez Adę Chlebicką i Ewelinę Pankowską, są tak daleko od siebie, jak to tylko możliwe. Jedna jest samotną matką, druga żyje w szczęśliwym, stabilnym związku. Ale obie wiedzą, że są miłością swego życia, a każde kolejne spotkanie, każda wiadomość w internetowym komunikatorze, każde spojrzenie przekonują je o tym coraz bardziej. Znów zbliżają się więc do siebie, próbując przy okazji zniszczyć jak najmniej z ostatnich dwóch lat swojego życia. Najbardziej radosną sceną tego sezonu jest ta, w której trzy lesbijki: Natalia, Majka i Sylwia, jej nowa dziewczyna, którą gra Agata Różycka, razem zajmują się dzieckiem. Przez moment wydaje się, że tworzą szczęśliwą, patchworkową rodzinę. Ale wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane.
Lesbijki czułe, ciepłe i zwyczajne
"Kontrola" w czwartym sezonie pozostaje serialem niemal rewolucyjnym pod względem obyczajowym. Na pierwszym planie nadal są w nim osoby i zjawiska, które w Polsce wciąż muszą pozostawać w ukryciu. Króluje tu nieheteronormatywność i niebinarność, związki, o których wciąż nie zawsze można mówić otwarcie: między dziewczynami czy osobami trans. Twórcy przedstawiają to wszystko w bardzo naturalny sposób.
W tym serialu lesbijki nie są dziwolągami, z przesadnie wydumanymi fryzurami i strojami. To zwykle dziewczyny, które się kochają, przytulają, są dla siebie czułe, bywają zazdrosne. Mają prace, przyjaciół, banalne sprawy i trudne noce. Chodzą do kawiarni i na imprezy. Ich związki są ciepłe, pełne radości przeplatanej momentami smutku. Po prostu są zupełnie zwyczajne.
W ich świecie nie jest oczywiście całkiem różowo - w końcu rzecz dzieje się w Polsce. Wyrazem konfrontacji z rzeczywistością są w tym sezonie kontakty z rodzicami. Jedni z nich żyją w kompletnym zaprzeczeniu, udając, nawet po jego śmierci, że ich syn wcale nie był homoseksualistą. Ojciec głównej bohaterki próbuje natomiast zrozumieć jej wybory, choć wyraźnie ma z tym trudności. Niewielka, ale bardzo znacząca rola Cezarego Żaka, wyciszona, pozbawiona jego zwyczajowej nadekspresji, jest jedną z najlepszych w jego dotychczasowej karierze. A grana przez Żaka postać dla wielu rodziców osób homoseksualnych może się stać ważnym przyczynkiem do akceptacji swoich dzieci.
Za sprawą swej tematyki i sposobu jej przedstawienia, "Kontrola" może zrobić więcej dla propagowania w Polsce idei równości seksualnej niż jakakolwiek akcja społeczna czy edukacyjna. Tym bardziej, że w myśl polskiego prawa coraz trudniej je dziś organizować. Serial, pokazywany w łatwo dostępnym serwisie, może trafić do masowej publiczności i dać jej do myślenia.
Świadomie dozowany kicz
Choć staje się coraz bardziej profesjonalny, rozbudowany i realizowany ze znacznie większym rozmachem, serial w czwartym sezonie zachowuje swój charakter i oryginalną estetykę. Składa się na nią zaskakujący mariaż konwencji realistycznej i nieco bajkowej stylizacji - choć tej ostatniej w najnowszych odcinkach jest znacznie mniej niż w poprzednich.
Inny charakterystyczny rys tego serialu to odważne ocieranie się o świadomie dozowany kicz. W tym sezonie najbardziej widać to chyba w scenie pierwszej randki przy zachodzącym słońcu. Romantyczne spotkanie, nakręcone w niemal nienaturalnie intensywnych kolorach, odbywa się na małym lotnisku. Dwie dziewczyny namiętnie całują się pod skrzydłem samolotu. Kiczowato, ale ładnie i czule.
Z kiczem bardzo umiejętnie gra też scena, w której jedna z bohaterek zamyka okres żałoby i otwiera nowy etap w życiu: symbolem tej ważnej decyzji jest obcinanie długich włosów. Dzieje się to w łazience, w rytm piosenki "Tak mi się nie chce" grupy Mikromusic. Opisane, brzmi to raczej fatalnie, na ekranie sprawdza się natomiast znakomicie.
To zresztą inny ważny element tego serialu - umiejętne wykorzystanie muzyki. Najważniejsze są tu piosenki, które można zaliczyć do nowego polskiego popu. Niemal każdy odcinek kończy sekwencja ilustrowana trafnie wybranym fragmentem rodzimego utworu. Na przykład scena trudnego poranka po pełnej przeżyć nocy, toczy się w rytm piosenki Króla z tekstem: "Bo my chcemy tylko do domu".
Czwarty sezon "Kontroli" bardzo umiejętnie rozwija główne wątki, trzyma tempo i napięcie, balansuje między humorem i nastrojowością, powoduje, że widzowie jeszcze bardziej zaprzyjaźniają się z głównymi bohaterkami. Po napisach końcowych z miejsca nabiera się apetytu na kolejny sezon.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski