"Kuchenne rewolucje" w czasach pandemii bez taryfy ulgowej
Przyłbice, rękawiczki, płyn do dezynfekcji. Jeszcze pół roku temu trudno byłoby uwierzyć, że to wnętrze restauracji w centrum Gdańska. Teraz to nasza nowa normalność.
Pandemia koronawirusa odcisnęła piętno na każdym aspekcie codzienności i gospodarki. Czynności tak błahe, jak wyjście ze znajomymi do restauracji na obiad przez wiele tygodni były jedynie wspomnieniem. Od połowy maja lokale w Polsce znowu mogą przyjmować gości, ale w nowym reżimie sanitarnym. Wiele miejsc jednak nie przetrwało, inne ledwo przędą.
A co z lokalami, które w tych niecodziennych warunkach akurat próbowały stanąć na nogi? Sprawdziliśmy, jak izolację i nowy reżim przechodzi restauracja, która była miejscem jednych z ostatnich "Kuchennych rewolucji".
Gdańskie Bistro Podaj Kaczkę Raz zaczęło metamorfozę pod okiem Magdy Gessler w czasie, gdy o wirusie nie mówiło się jeszcze w Polsce. Po wyjeździe restauratorki restauracja działała jeszcze normalnie przez trzy tygodnie.
- Potem wszystko zamarło - mówi w rozmowie z WP właścicielka Bistro, Adrianna. - Pandemia na nasz biznes wpłynęła tragicznie. Początkowo gotowaliśmy dla lekarzy, ratowników i aptekarzy, bo mieliśmy swoje zapasy, a zaprzyjaźnione firmy dawały nam towar.
Jak szedł interes po wyjeździe Magdy Gessler?
- Po pierwszej wizycie pani Magdy Gessler to wszystko całkiem fajnie się kręciło, najlepiej było w weekendy. - wspomina restauratorka w Gdańska. Niestety pandemia szybko zmieniła tę sytuację. - Byliśmy w zawieszeniu: starego menu już nie było, nowego ludzie jeszcze nie znali. Potem trzeba było już zamknąć. Więc… długi, długi i jeszcze raz długi.
"Rewolucje" wracają
Gdy tylko lokale gastronomiczne znowu się otworzyły na gości, Magda Gessler wraz z ekipą "Kuchennych rewolucji" wróciła na plan. Michał Brożonowicz, szef Constantin Entertainment Polska, producenta "Rewolucji" powiedział: - Gastronomia, jak chyba żadna inna branża, niezwykle dotkliwie odczuła skutki zamrożenia gospodarki. Otrzymaliśmy wiele zgłoszeń od restauratorów usiłujących odnaleźć się w nowych, trudnych warunkach. Dzięki opracowanym procedurom produkcyjnym i sanitarnym, mogliśmy bezpiecznie rozpocząć zdjęcia, by dzięki talentowi Magdy Gessler pomóc zgłaszającym się do programu restauracjom.
Tym samym Gessler mogła wrócić do Gdańska i dokończyć rewolucję w Bistro. Zapytaliśmy, jak wygląda taka wizyta kontrolna w tej nowej rzeczywistości
- Przy tej ostatniej wizycie zawsze jest mniej realizatorów, więc tym razem ekipa także była mniejsza. Nic się nie zmieniło: pani Magda próbuje i ocenia. Nie było taryfy ulgowej - słyszymy w Bistro.
- Byliśmy pod pełnym reżimem sanitarnym, wszyscy w przyłbicach i rękawiczkach. Stoliki są zdezynfekowane, a menu jednorazowe. Gdy usiedliśmy przy jednym stoliku, krzesła były rozsunięte na odpowiednią odległość.
Po emisji każdego odcinka "Kuchennych rewolucji" lokal, który jest bohaterem emitowanego premierowo w czwartek odcinka, przeżywa prawdziwe oblężenie przez następne tygodnie. Właścicielka Bistro Podaj Kaczkę Raz musi się jednak uzbroić w cierpliwość, gdyż odcinek z Gdańska będzie wyemitowany prawdopodobnie jesienią, gdy ruszy nowy sezon show. W jakich barwach maluje się przyszłość restauracji?
- Jeśli granice nadal będą zamknięte i nie będzie turystów z zewnątrz, to może być ciężko - mówi nam otwarcie właścicielka. - Ludzie są lub zaraz będą ubożsi. Sami się zastanawiamy, czy "pociągniemy", bo nadal trzeba płacić czynsze. Na kupce milionów nie było, bo po coś była ta "Rewolucja". Będę rozmawiać z właścicielem lokalu, jeśli uda się coś wynegocjować, to dobrze, jeśli nie, to zobaczymy, co dalej. Bądźmy dobrej myśli, bo chodzi jednak o pracę paru osób
Na facebookowym profilu Bistro widzimy menu z pozycjami zaproponowanymi przez Gessler, ale nie dowiemy się, jak poszła ta ostatnia wizyta restauratorki i czy lokal dostał jej akcept. Widzowie na emocje poczekają do emisji nowych "Kuchennych rewolucji". Ale pewnie nikt nie czeka tak, jak właściciele lokali, dla których pokazanie się w "Rewolucjach" może stanowić jedyny ratunek dla biznesu