"Kuchenne rewolucje": Magda Gessler zjadła najohydniejsze zupy w życiu

W programie „Kuchenne rewolucje” Magda Gessler odwiedziła niewielką restaurację "Kuchnia z piwnicą" w Człuchowie. Właściciele nie znali się na gotowaniu, więc ocierali się o katastrofę finansową. Pomoc restauratorki była naprawdę potrzebna.

"Kuchenne rewolucje": Magda Gessler zjadła najohydniejsze zupy w życiu
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

14.11.2019 | aktual.: 15.11.2019 07:24

"Kuchenne rewolucje": Kryzys restauracji z ohydnym jedzeniem

Jacek wrócił rok temu do Polski. Zamarzyło mu się otwarcie restauracji z domową kuchnią, choć nie miał doświadczenia w gastronomii. Joanna, jego partnerka, była zachwycona pomysłem. Otwarcie miało miejsce we wrześniu jednak z biegiem czasu klientów było coraz mniej. Właściciele nie przygotowali się na zimę i pojawiły się problemy finansowe.

- Dla mnie to przerażająca kwota. Nawet nie próbuję tego liczyć – mówił Jacek. Na domiar złego Joanna zmaga się z problemami zdrowotnymi, które utrudniają jej pracę. Oboje nie chcą jednak się poddawać.

Do restauracji "Kuchnia z piwnicą" w Człuchowie przyjechała Magda Gessler. Na próbę wzięła rosół, zupę pomidorową, kotlety mielone, de volaille, gulasz i placek ziemniaczany. W zupach od razu wyczuła, że były podgrzewane w mikrofali. Do tego rosół mocno przesolono. – Najohydniejsze, jakie jadła – przekazała właścicielom słowa Gessler kelnerka Kasia. Gulasz był zbyt tłusty, a placek miał w sobie za dużo mąki. Mielonych restauratorka nie tknęła. Z miejsca zauważyła, że mięso nie jest świeże. De volaille, mimo że smażony w oleju z frytkownicy, był jadalny. Gessler czekała tutaj masa pracy.
- To jedzenie było po prostu straszne, szkoda słów – podsumowała.

ZOBACZ TEŻ: Wzruszony Janusz Gajos na spotkaniu autorskim

"Kuchenne rewolucje": Oberwało się właścicielom"

Podczas rozmowy z właścicielami restauratorka szybko wyczuła, że nie mają żadnego doświadczenia w gastronomii i brakuje im pomysłu na prowadzenie lokalu. – Jak można pójść na żywioł w tak trudnym interesie?! – dopytywała z niedowierzaniem. Krytykowała ponownie serwowane jedzenie i podejście właścicieli. – Pani jest strasznie kulinarnie głupia. Jak Pani dopuszcza do tego, że coś takiego wychodzi na salę?! Wstyd po prostu – powiedziała do Joanny.

- To jest zawód, w którym się nie płacze, tylko dostaje się w tyłek i idzie się do przodu – dodała.

Kasia skarżyła się Gessler, że odpowiedzialność za pracowników i zwracanie im uwagi jest zrzucana na nią. Narzekała na problemy z organizacją pracy w restauracji.

Gessler skrytykowała też kolor roboczych ubrań. Wszyscy byli na czarno. Nazwała pracowników "diabelską sektą". Stwierdziła też, że w lokalu panuje grobowa atmosfera. Joannie nakazała odpocząć, bo podczas kolacji będzie gościem. – Jak ktoś nie potrafi zarządzać, to musi dopuścić innych do zarządzania – powiedziała. Joanna popłakała się.

- Martwi się o całą restaurację, ale nie pomaga. Czasami jest potrzebna jej rada, ale nic z tego nie wychodzi – oceniła właścicielkę kelnerka.

- Robisz zaopatrzenie i jedziesz do domu. Nie potrafisz, nie umiesz, nie pomagasz – podsumowała Gessler obecność Jacka w restauracji. – Właściciele doprowadzili restaurację do takiego stanu, że muszę zaczynać od zera – uznała.

"Kuchenne rewolucje": Koniec z brzydkim kaczątkiem

Kolejnego dnia pracownicy pojawili się w białych ubraniach, które zalecała Gessler. Zmieniła się też nazwa lokalu na bistro "Prosto z targu", żeby wykorzystać jak najlepiej to, co jest dostępne w okolicy. Wystrój był bardziej przytulny i dodawał energii. Na uroczystej kolacji pojawią się mus z pstrąga na kajzerce, zupa jarzynowa, okonie i schabowy karkowy. Szefową kuchni została Krystyna, która dotychczas była jedynie pomocą kuchenną.

Serwowane jedzenie w nowej wersji lokalu było prawdziwym powiewem świeżości. Ryby spełniły swoje zadanie i zaspokoiły potrzeby mieszkańców. Jednak największą furorę zrobiła jarzynowa.

Krystyna jednak nie czuła się na siłach, by dowodzić w kuchni. Zatrudniono nowego kucharza, Piotra. Magda Gessler, gdy pojawiła się 4 tygodnie po kolacji, była negatywnie zaskoczona, bo jarzynowa okazała się nieco inna, niż według jej przepisu. - To miejsce ma potencjał, ale widać, że zżarła ich trema. Dobra kuchnia potrzebuje spokoju, miłości i radości - podsumowała.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)