"Kuchenne rewolucje": Magda Gessler równa fast food z ziemią
W programie "Kuchenne rewolucje" Magda Gessler pojechała do Ostrowa Wlkp. odmienić "The Best Bar" serwujący fast food. Zastany stan lokalu wprawił restauratorkę w osłupienie, ale zmiany przerosły wszelkie oczekiwania.
"Kuchenne rewolucje": Lokal w głębokim kryzysie
"The Best Bar" w Ostrowie Wlkp. to lokal serwujący dania typu fast food od kilkunastu lat. Podstawową menu jest kebab. Jednak w barze nie ma zbyt wielu gości, a pracownicy narzekają, że muszą pracować nawet kilkanaście godzin dziennie, nie mają płacone za nadgodziny i wykonują obowiązki wykraczające poza ich kompetencje. Kelnerka Zosia twierdzi, że właściciel Edward nie zna się na gastronomii.
Aby rozkręcić biznes, Edward zatrudnił Magdę jako menadżerkę lokalu, ale nie przypadła ona do gustu pozostałym pracownikom. - Jest niepotrzebna w pracy. Dużo mówi, a mało robi - twierdzi Kasia.
Magda Gessler od razu po przybyciu na miejsce powiedziała, że nie będzie wchodzić do środka. Odstraszył ją bardzo brzydki zapach sali. Dała jednak szansę - poczekała na zewnątrz, aż coś z tym właściciel zrobi. Po chwili uznała jednak, że nie będzie wchodzić, ponieważ wietrzenie zajmie całą noc. - Czy panią pogięło?! Co pani wyprawia?! Przecież nie można g@#$a przykrywać… - powiedziała, widząc przy wyjściu kelnerkę używającą odświeżacz powietrza. Szykowały się zatem ostre "Kuchenne rewolucje".
"Kuchenne rewolucje": Magda Gessler praktycznie likwiduje fast food
Magda Gessler wróciła na drugi dzień. W tym czasie wymieniano uszkodzoną wentylację lokalu. Weszła i dostała do spróbowania zupę ogórkową, pizzę, zapiekankę i kebaba, ale z miejsca negatywnie oceniła wszystkie dania. Pizzę wyrzuciła nawet przez drzwi lokalu, a zapiekanka "groziła zatruciem".
Następnie kazała właścicielowi zjeść ogórkową, którą serwuje. W przeciwnym razie wyjdzie z baru. - Sprawiedliwości musi stać się zadość. Pan tak truje ludzi, to niech pan zobaczy czym - mówiła restauratorka i poszła oglądać kuchnię.
W lodówkach i zamrażarkach były same gotowe produkty nafaszerowane chemią. Poszła wyrzucić wiadro przygotowanych na zaś pieczarek, a ostatecznie… wylała je właścicielowi na ręce położone na stole. Zagroziła, że jeśli nie zje, resztę wyleje mu na głowę. - Pan chce po prostu okradać zdrowie ludzkie i to jest nie do pomyślenia - uznała. Edward poczuł się upokorzony.
Gessler postanowiła zamknąć lokal. Napisała na drzwiach, że powoduje zagrożenie dla zdrowia i podpisała się pod tym. - Za takie jedzenie powinny być solidne kary - podsumowała.
Na następny dzień restauratorka porozmawiała z pracownikami baru. Postanowiła, że chce przeprowadzi rewolucję bez menadżerki. Edward pożegnał się z nią bez żalu. - Pani ma sumienie mi to mówić? Pani widzi, czym on karmi ludzi i mu doradza, żeby jeszcze gorzej karmić? Nie zna pani przepisów pracy, że 18 godzin się nie pracuje? Może panią zatrudnię na 18 godzin na kuchnię? (...) Mam do pani ogromny żal. Ja bym tu nie chciała pani widzieć, pani tu jest do niczego niepotrzebna - powiedziała Gessler menadżerce.
Nowy lokal ma nastawić się na reprezentowanie regionalnej kuchni, a jego klimat będzie podobny do tego z wielkopolskich wsi. Nowa nazwa to "Bistro chłop i baba".
"Kuchenne rewolucje": Efekty zmian
Klienci byli zachwyceni nowym wystrojem. Był dla nich bardzo ciepły, przytulny, czuli się swobodnie. Serwowane dania okazały się czymś nowym, co im posmakowało. Na końcu pojawiły się dania z grilla, które też się sprawdziły.
4 tygodnie później Gessler wraca do lokalu. Pojawił się nowy personel, a wszystkie stoliki są ciągle zajęte. Nowe dania (zupę szczawiową, szparagi z bułką tartą i karkówkę) restauratorka oceniła jako bardzo dobre.