"Kuchenne rewolucje": Magda Gessler ratuje wrocławskie bistro. Jest jak profesjonalna psycholog i nauczycielka
W programie “Kuchenne rewolucje” Magda Gessler odwiedziła bistro "Tarta poducha" we Wrocławiu. Bar był pomysłem młodych ludzi na życie po studiach. Jednak trzeba było ich nauczyć gotowania i zarządzania lokalem od podstaw.
04.10.2019 01:47
"Kuchenne rewolucje": Zadłużeni młodzi po przejściach
"Tarta poducha" to lokal założony przez dwóch 25-latków, Adriana i Krzysztofa, którzy niedawno skończyli studia i chcieli znaleźć wyjątkowy pomysł na swoje życie. Gotowania uczyli się w ramach hobby. W swoim bistro serwują tarty, makarony, sałatki i zupy. Wystrój zdominowały poduszki. - To miejsce ma być taką enklawą spokoju, ciepła i dobrego jedzenia - komentował Krzysztof, który w swoim życiu wiele przecierpiał, m.in. zmagał się z nowotworem, ma protezę.
Mimo dobrej lokalizacji, nie ma zbyt dużego ruchu w lokalu. Przez to bistro tonie w długach, a za pomoc koleżanek w ogóle nie płacą.
"Kuchenne rewolucje": Ambitni, którzy przekombinowali
Magda Gessler była bardzo ciekawa tego miejsca. Charakter miejsca nie pasował jej do miana restauracji. Oceniła, że młodzi mają zbyt wysokie ambicje na takie bistro. Próbując dań, stwierdziła, że wiele rzeczy ze sobą zwyczajnie nie gra. Zupa fasolowa smakowała jak grochówka, sałatka była wręcz ohydna. Jednak pozytywnie zostały ocenione przez restauratorkę makarony.
Pochwaliła chłopaków za wizję i kreatywność, ale dostrzegała minusy ich pracy. - Wyciągacie jakieś wnioski, pomysły, które nie do końca są sprawdzone, sami nie jesteście ich pewni. Przedobrzyliście ze wszystkim. Mili, ambitni chłopcy, kompletnie smakowo pogubieni - dodała.
Na drugi dzień Gessler zauważyła, że tarty leżą dość długo i nadają się do wyrzucenia. - Oszczędność to jest to, że nie zarabiasz. Restauracja żyje wtedy, kiedy jest prawdziwa, a to wszystko to są eksponaty - stwierdziła.
Restauratorka uznała też, że Krzysztof wprowadza złą energię swoimi historiami o chemioterapii i stylem bycia pokazuje, że miał i ma problemy. - Ludzie nie chcą takich historii. Sami mają mnóstwo swoich smutnych historii. Chcą przyjść do restauracji i widzieć człowieka, po którym nie widać tej tragedii - powiedziała.
- Gotujecie smacznie, ale od czapy. Musicie zacząć od prostszych rzeczy. Dzieci się bawią i płacą za to ogromną cenę - stwierdziła po próbie dorsza na słodko, w stylu szwedzkim.
"Kuchenne rewolucje": Zmiany i walka na poduszki
Czas na wprowadzanie zmian w bistro. Nowa nazwa to "Pyszne korzenie", a lokal nastawi się na zdrowe jedzenie, gdzie mięso będzie stanowiło mniejszość. Tarty jednak zostają w menu. Wystrój będzie mniej chaotyczny, bardziej minimalistyczny, a wrocławskie motywy na ścianach będą bardziej uwidocznione.
Sama Gessler była zresztą zdziwiona, że nie rzucała talerzami, więc oberwało się młodym właścicielom... poduszkami z lokalu. Restauratorka rozpoczęła bitwę na sali. Krzysztof spadły z nosa okulary.
Na uroczystą kolację goście zjedzą pasztet z selera, żur na białej kiełbasie, tartę z wędzonym boczkiem, a na drugie danie z kotletami z indyka.
"Kuchenne rewolucje": Ostateczna ocena
Klienci czuli, że panuje domowa atmosfera. Pasztet pozytywnie ich zaskoczył. Żurek był "taki, jaki powinien być". Tarta bardzo dobrze komponowała się z żurkiem. Jednak z klientek stwierdziła, że dodatkowo go zagęszczała. Natomiast kotlet z indyka oraz jabłko faszerowane gorgonzolą okazały się prawdziwymi hitami wieczoru.
Magda Gessler przy ponownej wizytacji kazała zdjąć suchy chleb, który służył za wystrój. Jej zdaniem, powinno być wystawionych więcej jadalnych rzeczy, np. tarty. Jedyną rzeczą, która została oceniona negatywnie, był chrzan. Świeżo tarty, ale niedoprawiony. - Oni zwariowali! Naprawdę te korzenie mają "takie". Ten korzeń był wyjątkowo mocny, dał czadu - podsumowała. Mimo to ekipa była w bardzo dobrym nastroju. Kuchenną rewolucję można uznać za udaną.