"Kuchenne rewolucje". Kucharka nie kryła zdziwienia. Gessler zrobiła Ukraińcom barszcz, jakiego nie znali
Fatalne miejsce, pretensjonalna nazwa i właściciel, który nigdy w życiu nie usmażył nawet kotleta - tak wyglądała sytuacja w ukraińskim lokalu "Sho sho". Szefowa kuchni była zaskoczona, gdy Magda Gessler pokazała jej przepis na barszcz, jakiego Ukraińcy nie znają...
10.11.2022 | aktual.: 11.11.2022 08:06
Magda Gessler ponownie odwiedziła Płock, w którym w 2008 r. przeprowadziła ostatnią rewolucję. Tym razem ruszyła na pomoc 26-letniemu Wiktorowi, który dość lekkomyślnie wziął się za realizację marzenia o prowadzeniu restauracji. Pochodzący z Ukrainy właściciel, który od 10 lat mieszka w Polsce, nie dysponował żadnym doświadczeniem w gastronomicznej branży. W efekcie restauracja "Sho sho" nie prosperowała najlepiej.
- Ktoś się bardzo postarał, żeby nie znaleźć tej restauracji - skomentowała już na wejściu Mada Gessler, nawiązując do nieczytelnych banerów reklamowych i mało zachęcającego otoczenia lokalu. - Myślałam, że trafiłam do komitetu pomocy uchodźcom z Ukrainy - podsumowała gwiazda TVN. Skrytykowała też pomysł na enigmatyczną nazwę "Sho sho" (co po ukraińsku znaczy "Co co"), która podobnie jak całe otoczenie lokalu, w żaden sposób nie kojarzy się z jedzeniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak restauracja Wiktora i jego młodziutkiej żony wypadła podczas testu smaku? Jedzenie nie było "paskudne", jak stwierdziła Magda Gessler, ale nie były to ukraińskie smaki, które przyciągałyby klientów, i które gwiazda TVN pamiętałaby z rodzinnego domu. Zana restauratorka podkreśliła, że ze sprawą wołyńskich korzeni doskonale pamięta smaki bogatej, ukraińskiej kuchni.
- Ukraina miała przepyszne dania, a te są wyrazem totalnej postkomuny. Poza tym w bardzo wysokiej cenie. [...] "Sho sho" to kryjówka tłuszczu, czosnku, marchewki, a ceny kosmiczne - podsumowała z niesmakiem w pierwszym dniu rewolucji. Kolejnego nie było lepiej. Zatrudnione naprędce przez Wiktora kelnerki kompletnie skompromitowały się przed kuchenną rewolucjonistką.
Pierwsza nie wiedziała, co to pielmieni, druga poległa na pytaniu o barszcz ukraiński. "Przypał" - podsumowała w skrócie jedna z dziewczyn. Jednak nawet sami właściciele, młode ukraińskie małżeństwo, kompletnie nie zdawali sobie sprawy z tego, na czym polega prowadzenie restauracji.
- To jest jedzenie bardzo niezdrowe, nie na czasie, słodkie i tłuste, trudne dla Polaków - przedstawiła im problem tego miejsca Magda Gessler. Następnie wysłała Wiktora na przyśpieszony kurs restauratorski do bohaterów płockiej rewolucji z 2008 r.
Chłopak przez jeden wieczór miał okazję podpatrzeć, jak działa prawdziwa restauracja. Nie skończyło się jednak tylko na pogawędce z doświadczanymi restauratorami. Wiktor przyjmował zamówienia i pomagał w kuchni. Pierwszy raz zrobił w życiu schabowego, a także stanął na zmywaku. Zaprawiony w boju z zapałem przystąpił do własnej rewolucji.
Restauracja "Sho sho" zmieniła się w "Koronkową robotę", która od tej pory miała przyciągać klientów nie tylko przytulnym wystrojem, ale przede wszystkim ukraińskim smakiem. Problem jednak w tym, że Magda Gessler i szefowa kuchni Marina postrzegały go zupełnie inaczej. Tradycyjny barszcz czy kotlety po kijowsku szybko stały się kością niezgody między kucharkami.
- Kalafior do barszczu?! - nie dowierzała propozycji Gessler szefowa kuchni. - To nie barszcz! - dziwiła się Ukrainka. - To barszcz przekonywała zaś Gesslerowa - Wołyński, ze Lwowa - tłumaczyła jej gwiazda TVN. Podobny problem był z kotletem po kijowsku, który w wersji proponowanej przez rewolucjonistkę przybrał po prostu zupełnie inną nazwę. Ostatecznie panie doszły do zgody, a finałowa kolacja zakończyła się sukcesem. Podobnie jak powtórna wizyta Gessler w "Koronowej robocie" cztery tygodnie później.
- W lokalu był duży ruch, Wiktor zatrudnił nawet dodatkowych pracowników na weekend. Jest to restauracja, z której Ukraińcy mogą być dumni - podsumowała "Kuchenne rewolucje" w Płocku Magda Gessler.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o skandalicznych wczasach w pensjonacie "Biały Lotos", załamujemy ręce nad zdradą Henry’ego Cavilla oraz wspominamy największych mięśniaków kina akcji lat 80. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.