Ktoś mocno skorzysta na nowym podatku dla mediów. To stacje, które "promują polskość i polskie treści"
Czy TVP i inni nadawcy prorządowi skorzystają finansowo na nowym podatku od reklam? Paradoksalnie mogą otrzymać dużo więcej, niż zapłacili. W projekcie ustawy o podatku od reklamy są jasne zapisy, które pozwalają rządowi na takie rozwiązanie.
11.02.2021 16:43
Projekt nowej ustawy, nakładającej dodatkowy podatek na media, zakłada powstanie Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dysponentem tego Funduszu będzie minister kultury. Fundusz ten ma dysponować 35 proc. z całości środków zebranych od mediów w ramach planowanego podatku.
Ministerstwo Finansów zakłada 800 mln zł rocznych wpływów z nowego podatku. 35 proc. z tej kwoty to ok. 280 mln zł.
Pieniądze te mają teoretycznie trafić z powrotem do mediów - publicznych i prywatnych - w ramach konkursów rządowych.
Mają być przeznaczone m.in. na "promowanie polskiego dorobku kulturowego, dziedzictwa narodowego i sportu; na rozwoju radiofonii i kinematografii w zakresie polskiego dziedzictwa narodowego i sportu oraz na wspieranie zwiększania udziału polskich treści w obszarze mediów”. Szczegółowo opisuje to rozdział 5. projektu (odesłanie do niego znajduje się na końcu strony opisującej rządowy pomysł).
Co istotnie, to specjalna komisja rządowa zdecyduje, jak zebrane z podatków środki zostaną wykorzystane. W komisji mają zasiadać trzej przedstawiciele ministerstwa kultury, a także po jednym z ministerstwa informatyzacji i finansów.
Zrobiliśmy w redakcji proste wyliczenie: TVP w swoich programach informacyjnych w środę informowała, że w ramach nowego podatku zapłaci ok. 70 mln zł od reklam. Do wzięcia z Funduszu jest cztery razy więcej. Kryteria wskazują, że faworyzowani będą nadawcy utożsamiani z "polskością".
Przypomnijmy, że TVP i jej komentatorzy konsekwentnie relacjonowali strajk mediów jako spór zagranicznych mediów z Polakami. Na paskach TVP czytaliśmy m.in. że "Międzynarodowe koncerny medialne traktują Polskę jak kolonię", "Niemieckie media dla Polaków - nie chcą płacić składki na polską służbę zdrowia, kulturę i zabytki", "Szefowie medialnych koncernów zarabiają miliony, a zyskami nie chcą dzielić się z Polakami", "Zagraniczne koncerny medialne manipulują polską opinią publiczną, by chronić swoje interesy?".
Do kogo więc mają szansę trafić pieniądze z tak skonstruowanego funduszu? Zapytaliśmy o to posłankę Joannę Lichocką z PiS oraz posłankę Małgorzatę Biejat z Lewicy.
Joanna Lichocka, PiS:
- Ten Fundusz ma m.in. zainspirować nadawców komercyjnych, żeby starali się o dofinansowanie na bardziej ambitne programy, niż to, co mają teraz w ofercie. Pomyślane jest to tak, że o dofinansowanie projektów ważnych dla polskiej kultury czy dziedzictwa narodowego może aplikować każdy. Decydować będzie jakość projektów, spełnienie kryteriów, dobro publiczne, a nie kto to składa. Dofinansowanie może otrzymać każdy, kto spełni warunki. Wszyscy płatnicy podatku mogą się o dotacje starać. Ustawa nie preferuje żadnych podmiotów. Wszystko jest jawne, istnieje kontrola społeczna i jeśli te pieniądze zostałyby rozdysponowane niesprawiedliwie, taka praktyka nie mogłaby się utrzymać.
Małgorzata Biejat, Lewica:
- To jest mechanizm stworzony po to, żeby pieniądze pobrane z podatków od mediów prywatnych móc przeznaczyć na TVP, na media założone przez ojca Rydzyka czy inne fundacje kościelne i przyjaciół rządu. Rząd dość dowolnie będzie mógł dofinansowywać "swoich". Praktyka pokazuje, że kreatywność rządzących jest duża w tym zakresie. TVP już otrzymuje od rządu dotację w wysokości 2 mld zł rocznie oraz dodatkowe pieniądze poprzez reklamowanie się spółek skarbu państwa tylko w mediach publicznych. Więc ten nowy podatek najmniej uderzy w TVP. Kreuje on dużą nierówność na rynku medialnym.
O komentarz poprosiliśmy też prof. Wiesława Godzica, medioznawcę z Uniwersytetu SWPS.
- Spółki skarbu państwa wykupywały dotąd reklamy głównie w mediach prorządowych, sprzyjających władzy, a nie niezależnych. Czy mamy powód sądzić, że to się nagle zmieni i pieniądze z Funduszu popłyną gdzie indziej? Towarzysze z partii dostaną informację, że mają robić jak dotąd, i pewnie tak będzie. Ten podatek medialny przypomina komunistyczny "domiar". Jak nie było innego powodu, żeby kogoś ukarać, to mu urzędnik ustalał uznaniowy domiar. Masz pan płacić, no bo masz pan płacić, i już. Tak zniszczono inicjatywę prywatną - kończy prof. Godzic.