Ks. Isakowicz-Zaleski o sprawie ks. Króla: "powiązania mafijne ocierające się o handel żywym towarem"
Molestowanie i swoisty handel klerykami - takie oskarżenia pojawiają się w reportażu TVN24 pod adresem ks. Mirosława Króla z Michigan. Oskarżony zaprzecza wszystkiemu. Ks. Król miał mieć powiązania z kardynałem Dziwiszem. Mamy komentarz ks. Isakowicza-Zaleskiego.
09.06.2021 17:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stacja TVN24 wyprodukowała reportaż Marcina Gutowskiego pt. "Bielmo". Pierwsza część - "KRÓLestwo" - jest już dostępna w sieci. 9 czerwca obejrzą ją także widzowie programu "Czarno na białym". W materiale padają dwa ciężkie zarzuty pod adresem księdza Mirosława Króla, który od 2017 roku był kanclerzem seminarium duchownego w Orchard Lake w stanie Michigan na przedmieściach Detroit.
Pierwszy dotyczy tego, że ksiądz Król miał molestować księży, kleryków i świeckiego pracownika seminarium. Próbował łapać ich w miejscach intymnych, zaciągać do łóżka czy masturbować się przy nich. Tych zarzutów jest więcej, m.in. organizowanie seks-party czy korzystanie z męskiej prostytutki. Ks. Król w reportażu Gutowskiego zaprzecza tym zarzutom.
Druga kwestia: w Krakowie powstała "filia" amerykańskiego seminarium. Klerycy (co najmniej 17) mieli być przerzucani z Krakowa do Orchard Lake, gdzie amerykańscy biskupi, za wiedzą ks. Króla, mieli sobie ich wybierać do swojej diecezji. Za jednego kleryka seminarium w Orchard Lake miało rzekomo dostawać około 250 tys. dolarów. Nie wiadomo, co się dalej z tymi pieniędzmi działo.
Gutowski wykazuje, że ks. Mirosław Król był protegowanym kardynała Stanisława Dziwisza.
O komentarz poprosiliśmy ks. Taduesza Isakowicza-Zaleskiego.
"Bielmo" zwiastun - TVN24
Sebastian Łupak: Znał ksiądz wcześniej historię ks. Mirosława Króla?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Nie znałem go osobiście. Ale dostałem niedawno list od jednego z Polaków, który był przez ks. Króla molestowany w seminarium w Orchard Lake.
On złożył pozew do sądu amerykańskiego i jest jedną z trzech osób, które złożyły takie pozwy. Uwiarygodnił się imieniem i nazwiskiem i opisał mi do czego tam dochodziło. Mam jego list i jestem upoważniony, żeby go krakowskim władzom kościelnym udostępnić, gdyby doszło do wewnętrznego postępowania.
Cała sprawa jest podwójnie bulwersująca, bo dotyczy seminarium duchownego, gdzie młodych ludzi ma się formować na przyszłych księży.
Seminarium to kuźnia przyszłych powołań kapłańskich. To w Orchard Lake istnieje od ponad 100 lat i jest oczkiem w głowie Polonii amerykańskiej. Było także bardzo ważne dla Jana Pawła II.
I teraz okazało się, że pod płaszczykiem pobożności działy się tam rzeczy absolutnie niegodziwe i niemoralne. Nieprawość, deprawowanie i molestowanie. Jacy mogą być przyszli księża po takiej "szkole"?
W reportażu TVN24 opisany jest mechanizm przerzucania kleryków z seminarium w Krakowie do seminarium w USA. Jak ksiądz określi takie działania?
To były wręcz powiązania mafijne, ocierające się o handel żywym towarem. Klerycy, którzy mieli kłopoty w seminariach w całej Polsce, trafiali do Wyższego Seminarium Duchownego im. Cyryla i Metodego przy Sanktuarium Jana Pawła II w Krakowie. Tu miała się odbywać dwuletnia formacja, a następnie wyjazd do Orchard Lake.
Niestety, jak wynika z reportażu, ci młodzi ludzie mogli być tam deprawowani. Za kleryka płacono konkretne pieniądze - prawie 250 tys. dolarów.
Za co właściwie płacili Amerykanie?
Nie wiem. Niech to wyjaśni komisja watykańska. Reportaż opisuje sytuację, że biskupi amerykańscy przyjeżdżają z całego kraju do Orchard Lake i wybierają sobie polskich kleryków. To jest patologia. Dodam, że od dawna były wątpliwości na temat funkcjonowania tego akurat seminarium w Krakowie.
Co to właściwie za szkoła?
Powstała ona za zgodą kardynała Stanisława Dziwisza i jako siedzibę ma wpisany teren Sanktuarium Jana Pawła II w Krakowie.
W Krakowie mówi się, że Sanktuarium JPII stoi na Białych Morzach, bo to dawna fabryka Zakładów Sodowych Solvay.
Tam powstał kościół, dom pielgrzyma i właśnie to seminarium. Ale teraz okazuje się, że to był tylko adres na korespondencję. Po co go podawano? Czy chodziło tylko o "podpięcie się" pod wizerunek Sanktuarium? Pojawia się pytanie: czy było to miejsce do nauki i wychowania, czy tylko przechowalnia przed przerzutem do Michigan?
To wszystko miało służyć zbożnym celom, a zostało wykorzystane do nieprawości. Z reportażu Gutowskiego wynika, że wiedza o tej nieprawości była znana zwierzchnikom Kościoła w Krakowie.
Kto za wszystko odpowiada z imienia i nazwiska?
Do roku 2017 za działalność na terenie Sanktuarium Jana Pawła II odpowiadał kardynał Stanisław Dziwisz, a obecnie metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski. Pytanie: jaką mieli wiedzę i dlaczego nie reagowali?
Kardynał Dziwisz znów nie odpowiada na pytania Gutowskiego…
To jest metoda samobójcza. On idzie w zaparte, zasłaniając się niewiedzą i niepamięcią. Gutowski pokazuje jednak, że kardynał Dziwisz napisał do arcybiskupa Detroit list, w którym promował ks. Króla, moim zdaniem już wiedząc, jaki bagaż skandali obyczajowych się za nim ciągnie. Czerwone lampki już dawno powinny się były kardynałowi Dziwiszowi zapalić, ostrzegając go, że ks. Król nie jest odpowiednim kandydatem do kształtowania młodych księży.
Nie zapaliły się jednak żadne lampki ostrzegawcze…
Mało tego, kardynał Dziwisz poparł kandydaturę ks. Króla na rektora seminarium w Orchard Lake. Może jest jakaś zależność między ks. Królem w USA i kardynałem Dziwiszem w Krakowie polegająca np. na przekazywaniu pieniędzy? Ks. Król mówi wszak o zbiórce wśród Polonii, o przekazaniu czeku na milion dolarów do Krakowa.
Jak tę sprawę rozwiązać?
Powinna tu być interwencja Watykanu.