Uratował rodzinę z pożaru
Jego karierę medialną w 2008 r. przerwał wypadek. Krzysztof Ziemiec uległ poważnemu poparzeniu. Pożar wybuchł w jego mieszkaniu na drugim piętrze bloku na warszawskim Ursynowie. To była niedziela. Żona Ziemca przed snem podgrzewała w kuchni parafinę kosmetyczną i zapomniała ją wyłączyć.
Dziennikarz od razu przykrył garnek pokrywką, licząc, że odcięcie powietrza zdusi ogień, ale wtedy nastąpił wybuch.
- Chciałem to wynieść. Nie pomyślałem, że garnek był rozgrzany do czerwoności i wypadnie mi z rąk. Płonąca parafina oblała mnie i podłogę. W ten ogień padałem, wstawałem - opowiadał Ziemiec.
Sytuacja zrobiła się niebezpieczna. Wybuchły korki a drzwi wejściowe stanęły w płomieniach, odcinając drogę ucieczki. Dziennikarz, ryzykując własne życie, otworzył drzwi, by uratować rodzinę. Zapłacił za to wysoką cenę.
Ponad 40 proc. jego ciała uległo poparzeniu. Przez dwa tygodnie walczył o życie w szpitalu. Udało się, jednak czekała go długa i bolesna rehabilitacja. Początkowo nie mógł jeść ani normalnie siedzieć. Aż półtora roku zajęło mu dochodzenie do siebie.