Kristin Davis o drugim sezonie "I tak po prostu...". Co słychać u Charlotte w kontynuacji kultowego "Seksu w wielkim mieście"?
Można już oglądać drugi sezon serialu "And Just Like That..." ("I tak po prostu..."), kontynuację świetnego "Seksu w wielkim mieście". Co o produkcji mówi jedna z kluczowych gwiazd? Kristin Davis od początku istnienia serii wciela się w rolę ułożonej Charlotte. Co ją czeka?
05.08.2023 | aktual.: 11.08.2023 10:44
Co słychać u Charlotte, kiedy rozpoczyna się drugi sezon serialu?
Kristin Davis: W jej życiu niewiele się zmieniło. Nadal próbuje być jak najlepszą matką dla swoich dzieci i żoną idealną dla Harry’ego. Ma problemy z potomstwem, bo nie zawsze jest zadowolona z ich wyborów, a ma bardzo silną potrzebę kontrolowania wszystkiego i wszystkich, z czym nieustannie walczy. W kolejnych odcinkach sezonu dowiadujemy z jakim efektem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy masz poczucie, że Charlotte zmieniła się albo dojrzała jako bohaterka?
Mam wrażenie, że bardzo otworzyła się na otaczający ją świat. Kiedy ją poznaliśmy, była bardzo skupiona na swoich celach. Bardzo chciała wyjść za mąż i wieść idealne życie. Na początku perfekcyjność według Charlotte mieściła się w dość ograniczonej definicji, ale życiowe doświadczenia takie jak rozwód i problemy z zajściem w ciążę, zmusiły ją do zrewidowania jej pomysłu na życie i przemyślenia, co jest w nim najważniejsze.
Moja bohaterka wiele się nauczyła, ale czasem nadal ma problemy z pogodzeniem się z myślą, że rzeczywistość bardzo odbiega od jej wyobrażeń, co zresztą często przytrafia się wielu z nas. Trudno jest nam pogodzić się z myślą, że nasze życie jest bardzo odległe od ideału.
Charlotte ma niemal wszystko, co chciała mieć, ale nadal zastanawia się, kim naprawdę jest. Czy jest spełniona? Czy jest naprawdę szczęśliwa? Czy żyje wyłącznie dla swoich bliskich, zapominając o samej sobie? Mam poczucie, że na początku właśnie tak było.
Mam wrażenie, że to brzmi dla wielu widzów bardzo znajomo. Często sami byli idealistami, kiedy zaczęli oglądać serial, a potem ich życie ułożyło się zupełnie inaczej, niż sobie to wyobrażali.
Główni bohaterowie serialu są mniej więcej w tym samym wieku, ale w kolejnych odcinkach pojawiają się w nim także młodsze i starsze postacie. Myślę, że wszyscy widzowie znajdą kogoś, z kim będą mogli się utożsamić. Wiem, że nasza produkcja przykuła uwagę widzów, którzy wcześniej jej nie oglądali, z czego jestem bardzo zadowolona i myślę, że serial "And Just Like That" będzie dla nich ciekawym doświadczeniem.
Z zainteresowaniem przysłuchuję się widzom, którzy opowiadają, co czują, kiedy nas oglądają i jakie wątki wydają się im znajome, bo to bardzo zmieniło się na przestrzeni lat. Czasem mam wrażenie, że nasi bohaterowie przeżyli swoje serialowe perypetie wspólnie z widzami.
Kiedy na ulicy podchodzą do ciebie ludzie, co zwykle mówią?
Najczęściej? "Jestem taka sama jak Charlotte!". A czasem przyznają, że niedawno po raz kolejny obejrzeli pierwszy sezon. Zwykle słyszę od nich bardzo miłe słowa. Ale to, co mówią, zależy od podejmowanych w serialu tematów. Kiedy Charlotte przechodziła na judaizm, podchodziły do mnie kobiety, żeby powiedzieć: "Ja też zmieniłam religię dla mojego męża". Kiedy Charlotte nie mogła zajść w ciążę, wiele kobiet zwierzało się mi ze swoich problemów, które są bardzo powszechne. To miłe, że widzowie dzielą się z nami swoimi doświadczeniami.
Podejrzewam, że kiedy śledzisz losy bohaterów w zaciszu swojego domu, zwłaszcza przez tak wiele lat, masz poczucie, że ich dobrze znasz. Czy ludzie zachowują się, jakbyś była ich dobrą znajomą?
Tak, ale bardzo dziwi mnie, że z jednej strony są przekonani, że dobrze mnie znają, a z drugiej dziwią się, że widzą mnie we własnej osobie. Często rozmawiamy z innymi ludźmi o tym, co nas łączy, a w tym przypadku łącznikiem jest serial, choć nadal nie wiem, skąd bierze się ich niedowierzanie, że to właśnie ja.
Stoję przed nimi jako prawdziwa i żywa osoba. To prawda, że nie noszę się na co dzień jak Charlotte. Może dlatego dziwią się, widząc, że tak zwyczajnie ubrana kobieta może wcielać się w superelegancką bohaterkę. Sama nie wiem, co jest powodem ich zaskoczenia.
I TAK PO PROSTU... SEZON 2 | oficjalny zwiastun | HBO Max
Czy masz ulubioną scenę z Charlotte w roli głównej?
Jest ich wiele. W jednej ze scen jednego z bardzo wczesnych sezonów "Seksu w wielkim mieście" Charlotte oświadcza: "Chodzę na randki od 15. roku życia i jestem tym wykończona. Gdzie on jest?". To był moment, kiedy zaglądamy na sekundę do jej głowy, co było bardzo ciekawym doświadczeniem.
Moje ulubione sceny to także sceny ślubów, bo doskonale pamiętam, co działo się wtedy na planie. Przez wiele godzin kręciliśmy ślub Charlotte z jej pierwszym mężem Treyem, bo wszystkie grające w tej scenie małe dziewczynki zasnęły w ławkach. Mam do dziś ich zdjęcia z planu.
Mam wiele miłych wspomnień związanych ze wszystkimi moimi ulubionymi scenami, które zostały pokazane w serialu. I będę z ogromnym sentymentem wspominać Maroko.
Co najbardziej podobało ci się w Maroku?
Nie wiem, od czego mam zacząć… Po pierwsze, zdjęcia w Maroku były magiczne i niesamowite, bo byliśmy znowu razem. Po drugie, to piękny kraj, w którym mieszkają bardzo życzliwi ludzie. Kiedy byliśmy tam, wybrałam się z Sarą na zakupy i wróciłyśmy objuczone dywanami, które nadal mamy w swoich domach. Sarah, która jest artystyczną duszą, zrobiła ze swoich dywanów bardzo efektowny, niski stolik kawowy, który wygląda, jakby był przykryty patchworkową tkaniną. Moje dywany leżą na podłodze w różnych pokojach.
Wcielanie się w nasze bohaterki i praca z ekipą produkcyjną w tak bardzo innym kraju było nieco surrealistycznym doświadczeniem. Jeździłyśmy na wielbłądach po Saharze! To było niesamowite. Lubię podróżować po świecie i bardzo mi się tam podobało.
Czy kiedy spotykacie się znowu na planie macie poczucie, że to wyjątkowa okazja?
Tak, bo zawsze jest bardzo ciekawie. Pracujemy na planie i dopracowujemy różne drobiazgi. Zwracamy uwagę nawet na najdrobniejsze szczegóły. Rozmawiamy o niemal wszystkich rzeczach, które widzimy w kuchni Charlotte i zastanawiamy się, jak je porozstawiać. Może części z nich w ogóle nie powinno tam być? A może po prostu to nie jest odpowiednia marka? W te rozmowy są zaangażowani wszyscy ludzie, którzy pracują przy serialu, co jest wspaniałe i mam wrażenie, że właśnie dlatego nasza produkcja jest taka popularna.
Kiedy wracamy na plan, mamy poczucie, że jest to bardzo wyjątkowa okazja. Pamiętam też zdjęcia do pierwszej sceny serialu, w której widzimy Sarę i Cynthię, kiedy wszystkie spotykamy się w nowojorskim muzeum Whitney.
To scena, która pojawia się w pierwszych minutach odcinka. Atmosfera na planie przypominała imprezę! Pracując na nim, spędzaliśmy razem 18 godzin dziennie. W przerwach staraliśmy się nadrobić zaległości - rozmawialiśmy o dzieciach, o najnowszych wydarzeniach z kraju i ze świata - omówiliśmy dosłownie wszystko.