Kristin Davis miała kompleksy. Stres zajadała słodyczami
Kristin Davis weszła w aktorstwo jako zakompleksiona dziewczyna. Bardzo zazdrościła wyglądu Sarah Jessice Parker, przyjaciółce z planu. Eksperymentowała z zabiegami na twarzy, ale nie wytrzymywała krytycznych komentarzy na swój temat. Wpadała w rozpacz.
Kristin Davis miała kompleksy. Stres zajadała słodyczami
Kristin Davis jest gwiazdą serialu "Seks w wielkim mieście" oraz jego kontynuacji "I tak po prostu". Gra Charlotte, która według fanów, jest najmniej charyzmatyczną, ale i najbardziej uroczą postacią. Naiwność, nieśmiałość, staroświeckość to cechy Charlotte i samej Kristin.
Przeklęta figura "gruszki"
W młodości aktorka mocno w siebie wątpiła. Odwagi próbowała dodawać sobie alkoholem.
- Miałam mnóstwo kompleksów, ludzie mnie peszyli i nie wiedziałam, jak wyjść z mojej skorupy. Piłam, bo chciałam się uwolnić od siebie i wyrazić swoja prawdziwą "ja". Ale po alhoholu nie byłam tak naprawdę sobą - wspominała w rozmowie z "Fox News".
Rola w "Seksie w wielkim mieście" dała jej pozytywnego "kopa". Z drugiej strony znalazła się na świeczniku i pod pręgierzem krytycznych widzów, którzy traktowali ją jak "brzydkie kaczątko" na tle Carrie czy Samanthy.
- Zazdrościłam Sarah Jessice Parker, miała idealną talię, a ja wyglądałam jak gruszka. Próbowałam różnych ćwiczeń, żeby coś zrobić z moją pupą, ale nadaremnie. Stres zajadałam. Uwielbiałam czekoladowe draże. Pamiętam, że zatrzymałam się kiedyś przy kiosku, żeby je kupić. Ale ekspedientka mnie rozpoznała i powiedziała, że im ich nie sprzeda, bo powinnam schudnąć. Poszłam do następnego sklpeu i kupiłam trzy wielke torby cukierków na zapas - mówiła w wywiadzie dla "New Beauty".
Ostrzykiwanie twarzy
Kristin Davis nie radziła sobie także z upływem czasu.
- Trudno jest konfrontować się ze swoim młodszym wcieleniem. To jest ogromne wyzwanie, żeby nie myśleć ciągle, jak wyglądałaś kiedyś. Ale internet nie pozwala ci o tym zapomnieć - powiedziała w "The Telegraph".
Po presją Davis wtrzykiwała sobie botoks i inne wypelniacze.
- Jak niczego nie robiłam ze swoja twarzą, to ludzie narzekali, a jak sobie coś poprawiłam, to wyśmiewali się ze mnie bezlitośnie. Wylałam wiele łez - zwierzyła się aktorka.
Nie wszystkie zabiegi były udane.
- Przez długi czas nikt z moich znajomych, nie chcąc mnie urazić, nie powiedział mi, że moje nowe, pełne usta nie wyglądają dobrze. A sama tego nie zauważyłam, bo jak patrzyłam w lustro, to się nie uśmiechałam. Wydawało mi się, że jest ok. - wyznała serialowa Charlotte.
Po tych bolesnych emocjonalnie eksperymentach Davis zrezygnowała ze stosowania wypełniaczy.
Z czasem nie wygrasz
Kristin Davis ma 58 lat. Proces starzenia traktuje już z większym dystansem.
- Choćby nie wiem, co bym robiła, to tej walki z czasem nie wygram i nie zadowolę wszystkich. Nauczyłam się, że najważniejsze jest czuć się dobrze ze sobą. Jeśli się sobie podobasz i nie mówię tylko o wyglądzie, to reszta nie ma większego znaczenia - stwierdziła w magazynie "New Beauty".
Dla samej siebie sprzed lat miałaby jedną radę.
- Porzuć stres. Stres to po prostu marnowanie energii i życia. Ćwicz jogę, biegaj, rób rzeczy, które lubisz. Ja zmarnowałam wiele cennych chwil i to jest strasznie smutne - podsumowała Kristin Davis.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" masakrujemy szokującego i rozseksualizowanego "Idola" od HBO, znęcamy się nad Arnoldem Schwarzeneggerem i jego Netfliksowym "FUBAR-em" i, dla równowagi, polecamy najlepsze seriale wszech czasów. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.