Kochanek Agnieszki Osieckiej był w konflikcie z Passentem. Poszło nie o romans, a o zegarek
Poetka kilka lat po wejściu w związek z ojcem swojej córki Agaty odeszła do Zbigniewa Mentzela. Po wielu latach milczenia na temat ich romansu ten dziennikarz zabrał głos. Próbował wyjaśnić jedną ze spraw opisanych przez Daniela Passenta. Tylko zaognił ich konflikt.
Agnieszka Osiecka prowadziła bujne życie towarzyskie. Była bardzo kochliwa, ale niektóre jej romanse przez lata pozostawały tajemnicą poliszynela. Wiadomym jednak jest to, że poetka odeszła od Daniela Passenta do jego kolegi z redakcji "Polityki" Zbigniewa Mentzela. Mężczyzna przez lata nie mówił publicznie o relacji z Agnieszką Osiecką, ale jedna kwestia długo nie dawała mu spokoju.
W wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" Mentzel zdradził, że na początku lat 80. kupił z Osiecką mieszkanie na Żoliborzu i połowę należności stanowiła rodzinna pamiątka mężczyzny: złoty zegarek z brylancikami. Drogocenny gadżet trafił w ręce bratanka ówczesnego szefa działu kultury w "Polityce", z którym współpracował Zbigniew Mentzel i odszedł z redakcji w niezgodzie.
Po latach okazało się, że rodzinna pamiątka mężczyzny trafiła w ręce Daniela Passenta. Dowiedział się o tym z jego książki.
"Napisał, że nagle zadzwonił do niego właściciel mieszkania z propozycją, by wykupił od niego zegarek, który należał do babci Agnieszki Osieckiej, znanej w jej rodzinie jako babcia Kazia" - relacjonuje Mentzel.
Mentzel wplątał w sprawę Agatę Passent, wyjaśniając, że jej ojciec napisał w książce nieprawdę. Córka Agnieszki Osieckiej zapewniła go, że porozmawia o tym z rodzicem i kwestia zegarka zostanie w druku sprostowana. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna poczuł się głęboko urażony.
"W tę aferę zamieszane są co najmniej trzy osoby: Daniel Passent, Paweł Drewnowski, Agata Passent. Ja nie przesądzam sprawy, ale uważam, że to Daniel Passent, pisząc nieprawdę, 'ukradł mi' zegarek. Zaś Agata ma grzech zaniechania, bo dowiedziawszy się, ile ta sprawa dla mnie znaczy, mogła coś z nią zrobić. Zapewniam cię, że w momencie kiedy postawię kropkę po ostatnim zdaniu mojej książeczki, zegarek wróci do prawowitego właściciela" - groził.
Daniel Passent pospieszył z wyjaśnieniem sprawy również na łamach "Tygodnika Powszechnego". "Informuję, iż w książce 'Codziennik' napisałem całą prawdę i tylko prawdę, jaką przekazał mi ówczesny właściciel mieszkania, a potem zegarka, Paweł Drewnowski – będący dla mnie wtedy jedynym źródłem informacji. Nigdy tego nie odwołał. (...) Jeżeli pomylił osoby i adresy, przekazując mi fałszywą wersję wypadków, a ja ją opowiedziałem w książce, 'kradnąc tym samym zegarek', to przepraszam p. Mentzla oraz czytelników 'Codziennika'. Ale mam wrażenie, że to nie ja powinienem przepraszać" - napisał.
Odpowiedź nie usatysfakcjonowała Zbigniewa Mentzela. Uczepił się fragmentu, w którym Daniel Passent zapewnia, że w "Codzienniku" wcale nie pojawia się postać partnera Agnieszki Osieckiej. Ten rozpoznał się jednak w innej części książki.
"Pan Daniel Passent twierdzi, że w jego książce 'pan Mentzel w ogóle nie występuje'. Jest to nieprawda: oprócz zacytowanego fragmentu sprawa zegarka będącego rzekomo własnością babci Agnieszki Osieckiej powraca (na s. 94) w kontekście powieści 'Wszystkie języki świata' recenzowanej przez Piotra Bratkowskiego w 'Newsweeku'. Nazwisko autora nie pada, ale pan Passent przecież doskonale wie, że jestem nim ja i to mnie nieudolnie próbuje obrażać (nie tylko zresztą w 'Codzienniku'). Oczywiście, jeśli dowiedzie, iż Bratkowski recenzował 'Wszystkie języki świata' innego niż ja autora, to... Dajmy pokój. Nie dowiedzie. Krętactwo zostanie krętactwem" - zripostował.
Wygląda na to, że za sprawą Agnieszki Osieckiej, romansu i nieszczęsnego zegarka byli koledzy z redakcji "Polityki" stali się śmiertelnymi wrogami.