Kaszubskie trudne sprawy w "Na dobre i na złe". Jest reakcja produkcji i Żebrowskiego
Odcinki serialu "Na dobre i na złe" nagrywane na Kaszubach wywołały spore emocje wśród mieszkańców tego regionu. Pojawiły się zarzuty, że produkcja jest naszpikowana stereotypami o Kaszubach. Spytaliśmy więc Michała Żebrowskiego, produkcję serialu TVP, sołtysa, jak i mieszkańców Juszek (które zagrały serialową Baranią Hutę), jak odnoszą się do krytyki widzów.
20.01.2022 11:28
"Regularnie chodzę na badania i nikt z Warszawy nie musi mi mówić, że potrzebuję doktora", "Kaszub to nie wielbłąd! Wypić też musi. Ale my wiemy, kiedy, w jaki sposób i w jakich okolicznościach oraz kiedy skończyć. Za umarłych to my się modlimy" - mówią w filmiku opublikowanym na Facebooku zdenerowani członkowie Klubu Młodych Kaszubów "Cassubia".
To reakcje na 830. odcinek "Na dobre i na złe", którego akcja częściowo rozgrywa się w kaszubskiej wsi Juszki (występującą w serialu pod nazwą Barania Huta). Doktor Andrzej Falkowicz grany przez Michała Żebrowskiego postanawia szukać swoich korzeni na Kaszubach i okazuje się, że trafia na pogrzeb prababci. Uczestniczy w typowo kaszubskim obyczaju tzw. pustej nocy (kasz. pustô noc), w trakcie której częstowany jest alkoholem.
Ale to nie koniec zarzutów pod adresem scenarzystów. W serialu pada np. że ruchanki to kociewskie placuszki, a w lipcu dr Falkowicz częstowany jest zupą brzadową, która jest tradycyjnym wigilijnym daniem na Kaszubach. Młodzi Kaszubi są oburzeni faktem, że przedstawiono ich tereny jako skansen, nie wskazując współczesnych elementów tamtejszej rzeczywistości.
Faktem jednak jest, że wieś Juszki, w której kręcono sceny na zewnątrz w "Na dobre i na złe" (sołtys mówi WP, że sceny wewnątrz chat powstawały w studio filmowym pod Warszawą), znajduje się na liście zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa za sprawą zachowanej oryginalnej ruralistycznej zabudowy.
Redakcja Wirtualnej Polski dotarła do właścicieli jednej z zabytkowych chat, która pojawia się w serialu. Zamieszkiwana jest ona tylko latem, choć w Juszkach znajdują się też współczesne budynki całoroczne.
- Te odcinki tak naprawdę nie odzwierciedlają Kaszub, mimo iż na ekranie zaprezentowano walory krajobrazowe, a w odcinku wystąpili nasi sąsiedzi mówiący w ich ojczystym języku. Ale obyczaj pustej nocy wygląda zupełnie inaczej, gdy przed laty mieliśmy okazję w nim uczestniczyć, to były wielogodzinne śpiewy, odmawianie różańca, litanii i innych modlitw na kolanach przez całą noc, w drugiej izbie można było zjeść kolacje, coś wypić, ale nie ma mowy o piciu alkoholu przy zmarłym. Bardzo oburzył nas ten wątek - mówią WP.
Sołtys wsi Juszki Karol Wysiecki, który zagrał w serialu jednego z mężczyzn niosących trumnę prababci dra Falkowicza, potwierdza, że żałobny zwyczaj na Kaszubach wyglądał inaczej.
- To było trochę przekoloryzowane, bo teraz już nie odbywają się puste noce z ciałem nieboszczyka w domu. Ale podczas tych spotkań ludzie głównie śpiewali i modlili się. Owszem alkohol się pojawiał, ale nie przy zmarłym, tylko w oddzielnym pokoju - tłumaczy.
Mieszkańcy nie mają jednak pretensji do twórców "Na dobre i na złe", mimo że ci nie konsultowali z nimi scenariuszowych zawiłości kaszubskich tradycji.
- Trzeba mieć trochę dystansu i patrzeć na to z przymrużeniem oka, przecież to telenowela. Oczywiście, że współczesne Kaszuby są inne, ale wybrano pokazanie Juszek właśnie ze względu na nasze tradycyjne walory. Nie rozumiem, dlaczego niektórych to oburza. Dla mieszkańców naszej wioski była to fajna przygoda, cieszymy się, że poznaliśmy całą ekipę filmową wraz z panem reżyserem Konradem Piwowarskim i panem Michałem Żebrowskim - ocenia sołtys.
Aktor w rozmowie z Wirtualną Polską nie chciał odnosić się do konkretnych zarzutów widzów, ale chętnie ponownie zagrałby w produkcji zadowalającej wyśrubowane oczekiwania Kaszubów.
- Nie widziałem odcinków, więc trudno mi się wypowiedzieć, ale jeżeli są jakiekolwiek zarzuty o stereotypowość, to ja osobiście bardzo chętnie wystąpię w odcinku niestereotypowym o Kaszubach, o których mogę powiedzieć wyłącznie bardzo dobre rzeczy - skomentował Michał Żebrowski.
Produkcja serialu TVP odpiera atak internautów, twierdząc, że zrobili wszystko, co w ich mocy, aby pokazać Kaszubów jak najlepiej. Producenci TVP mają pomysły na kolejne regionalne akcenty w serialach np. jeden z odcinków "M jak miłość" niedawno kręcono w Bukowinie Tatrzańskiej.
- W serialu pokazaliśmy przepiękne kaszubskie plenery, język kaszubski i zanikające tradycje. We wsi Juszki spotkaliśmy samych uprzejmych i gościnnych mieszkańców, a do ról kaszubskich zatrudniliśmy prawdziwych Kaszubów. Nie mamy poczucia, aby nasza produkcja pokazywała tę społeczność w złym świetle. Po emisji odcinków kaszubskich zdecydowanie przeważają pozytywne komentarze. Nie zapominajmy, że jest to serial fabularny, a nie dokumentalny i tak jak nie istnieje Leśna Góra, tak nie istnieje Barania Huta - mówi nam osoba z produkcji "Na dobre i na złe".
Co ciekawe, w 831. odcinku "Na dobre i na złe", w którym kontynuowano wątek kaszubski, dr Falkiewicz mówi do kaszubskiego bohatera granego przez Sławomira (kojarzonego głównie z Zakopanem, sam aktor pochodzi z Krakowa), że zazdrości mu znajomości swoich korzeni. Zdaje się, że twórcom serialu zależało na podkreśleniu wartości lokalnej tożsamości i pielęgnowaniu tradycji. A że efekt końcowy nie zadowolił wszystkich, nie powinien dziwić. W końcu nikła obecność mniejszości etnicznych w produkcjach telewizyjnych oraz sposób ich obrazowania to temat poruszany od lat. Niestety, wciąż poświęca się mu zbyt mało uwagi.