Joe Biden w Polsce. Jego współpracownik nagle runął na ziemię
Oczy całego świata są obecnie skierowane na Joe Bidena, który najpierw pojawił się w Kijowie, a później w Polsce. I choć teoretycznie wizyta w naszym kraju jest dopracowana i dopięta na ostatni guzik, zdarzają się niekontrolowane sytuacje, których w żaden sposób nie można przewidzieć. Tak jak tego, co wydarzyło się na warszawskim lotnisku.
Wszyscy pamiętamy, gdy w 2021 r. prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, chcąc chyżo i energicznie wskoczyć po schodkach do samolotu Air Force One, kilka razy się potknął, aż w końcu stracił równowagę i upadł. Na szczęście nic mu się nie stało. Polityk szybko wstał o własnych siłach, otrzepał ubrudzone kolana i czmychnął, jakby gdyby nigdy nic, ku drzwiom samolotu. Zdążył jeszcze stanąć na szczycie schodów, odwrócić się do ludzi zgromadzonych na płycie lotniska i zasalutować.
Czy podczas trwającej właśnie wizyty Joe Bidena w Polsce znów mieliśmy ten obrazek przed oczami? Oczywiście. Tym razem jednak prezydent przemieszczał się bez większych problemów. Czego nie można powiedzieć o jego współpracowniku, który dosłownie na własnej skórze przekonał się, co przeżył jego szef w 2021 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To musiało boleć
Podczas wysiadania z Air Force One na Okęciu w Warszawie mężczyzna poślizgnął się, stracił równowagę i runął po schodkach na sam ich dół. Musiało boleć, bowiem nieprzewidziany "lot" członka amerykańskiej delegacji obejmował kilkanaście stopni.
Początkowo zgromadzony przed samolotem tłum zamarł, sądząc, że to sam Joe Biden zaliczył powtórkę upadku. Na szczęście nie tym razem. Prezydent USA, po opuszczeniu samolotu, wsiadł do swojego Cadillaca One, kuloodpornej i opancerzonej luksusowej limuzyny powszechnie nazywanej "Bestią", i odjechał w kierunku hotelu.