Joanna Racewicz skomentowała wybuch rakiety. "Coś potwornego"
Joanna Racewicz pochodzi z Hrubieszowa. Znajduje się on nieopodal Przewodowa, w którym doszło do wybuchu rakiety. Dziennikarka mówi, jak mieszkańcy jej rodzinnych stron przeżywają to wydarzenie.
16.11.2022 22:07
Joanna Racewicz pochodzi z Hrubieszowa. Od wybuchu rakiety niedaleko wsi Przewodów pozostaje w stałym kontakcie z mieszkańcami swoich rodzinnych stron. Prezenterka zdradziła, że na miejscu są potrzebni psychologowie, bo ludzie tak przeżywają śmierć sąsiadów i są tak przerażeni, że boją się wychodzić ze swoich domów.
W rozmowie z serwisem Plejada Racewicz powiedziała: - Ludzie się boją. Jestem w kontakcie ze znajomymi i z bliskimi. Ta informacja, że to jednak ukraińska rakieta też nie pomaga w uspokojeniu nastrojów. Sytuacja jest tam bardzo napięta. Najbardziej w tej okolicy Przewodowa. Dzieci nie poszły do szkół, tam są potrzebni psychologowie.
Część osób w Przewodowie gromadzi zapasy, część nie opuszcza domów: - Każdy reaguje inaczej. Są ludzie, którzy nie wychodzą z domów, bo po prostu się boją, są tacy, którzy robią zapasy i zastanawiają się, czy nie wyjechać do rodziny bliżej środka Polski. Całe szczęście do paniki jeszcze daleko, takie podsycanie złych nastrojów nikomu nie służy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rakieta, która wybuchła na terenie Polski, najprawdopodobniej została wystrzelona przez Ukrainę w celu zneutralizowania zmasowanych ataków, jakie Rosja przypuściła na ten kraj. Łącznie na ukraińskie terytorium miało spaść we wtorek niemal 100 pocisków, większość z nich udało się zniszczyć obronie przeciwrakietowej Kijowa.
Racewicz zauważyła, że ta informacja może zniechęcić mieszkańców okolic Hrubieszowa do Ukraińców: - Ta ukraińska pomyłka też nie przysporzy sympatii Ukraińcom i to jest straszne. Bardzo się o to martwię. To jest tragiczna pomyłka. Ja też jestem myślami z rodzinami, które straciły swoich bliskich, bo to jest coś potwornego.
Prezenterka dodała, że to tragiczne wydarzenie wpłynęło na wszystkich mieszkańców wsi, bo wszyscy się tam znają. - To jest małe środowisko, bardzo mała miejscowość. Kilka domów, tam się wszyscy znają. Siłą rzeczy w każdym domu jest jakaś wyrwa po tych dwóch odejściach, tragicznych śmierciach.