Joanna Kurska wróciła do TVP, a zaczynała w "Wyborczej". "Ambitna, ale nigdy dziennikarskim asem nie była"
Joanna Kurska, żona Jacka Kurskiego, po latach przerwy wraca do telewizji. Dziennikarską karierę zaczynała w... "Gazecie Wyborczej", pisząc m.in. o sprawach niemieckich.
Najważniejszą wiadomością w świecie mediów jest od kilkudziesięciu godzin ta o odwołaniu Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP. Natychmiast pojawiła się duża fala komentarzy i hipotez, skąd ta zmiana i jakie stanowisko przygotowali dla wieloletniego prezesa jego mocodawcy z PiS-u.
Ale bardzo szybko w tle pojawiła się też inna informacja, nie chodziło jednak o Jacka Kurskiego, ale o jego żonę, Joannę Kurską. Doświadczona dziennikarka telewizyjna ma wrócić do TVP, żeby objąć kierownicze stanowisko w zespole popularnego programu porannego "Pytanie na śniadanie". Natychmiast pojawiły się głosy oburzenia, komentarze, które w tle miały temat nepotyzmu. Czy słusznie? Kim jest Joanna Kurska i czy ma kompetencje do objęcia tego stanowiska?
Ukryta za pracą, ukryta za mężem
Joanna Kurska to nie jest osoba, która szczególnie promuje się w mediach. A w zasadzie nawet więcej - to ktoś, kto dość skrzętnie ukrywa przed nimi swoją prywatność. Kolorowe pisma i portale niemal rozpaczliwie szukają o niej informacji od momentu, kiedy została żoną prezesa, ale wszyscy powtarzają tylko kilka suchych faktów.
Nie sposób dowiedzieć się niczego więcej. Kurska nie udziela wywiadów - od kilku godzin wszystkie media obiegły echa jedynego, którego udzieliła po ujawnieniu decyzji o jej powrocie do TVP. Mówiła w nim, że "całe moje życie zawodowe związane jest z telewizją - to moja pasja i kompetencja".
Kurska nie udziela się też zbyt aktywnie w mediach społecznościowych, nie wchodzi w niekończące się spory i wymiany komentarzy, nie zabiera głosu w ważnych sprawach. Jej konta prowadzone są w sposób bardzo przewidywalny i zdawkowy.
Trudno więc zdobyć informacje o tym, kim jest Kurska, co myśli i jakie ma stanowisko w sprawach poruszających opinię publiczną. Znanych jest tylko kilka faktów z jej życia zawodowego i odpryski życia prywatnego - głównie te, które dotyczą małżeństw i dzieci. Z tych kilku drobiazgów rysuje się obraz osoby raczej nie mającej "parcia na szkło" - owszem, pracuje w telewizji od lat, ale zwykle nie na antenie, a raczej w zaciszu redakcyjnych gabinetów, obraz osoby mocno poświęcającej się pracy i rodzinie, w przeciwieństwie do obecnego męża nieskorej do konfrontacji i ciętych, złośliwych ripost.
Trochę humanistka, trochę chciała zarządzać
Joanna Kurska ma dziś 48 lat. Pochodzi z "dobrej" rodziny z gdańskiej dzielnicy Przeróbka. Wśród jej krewnych są osoby związane z medycyną, środowiskiem urzędniczym i prawniczym, ale także policją. "Ale to nie resortowe dziecko, wręcz przeciwnie - to była rodzina raczej dysydencka" - wspomina osoba, która znała ją w młodości.
Już jako nastolatka wykazywała zainteresowania humanistyczne, szukała więc studiów bliskich tym fascynacjom. Na Uniwersytecie Gdańskim, o którym myślała, nie było wtedy wielkiego wyboru dla osób, które szukały tego typu studiów - do wyboru była w zasadzie tylko filologia polska i historia. Nastoletnia Joanna Wąsowska, bo tak się wówczas nazywała, wybrała tę pierwszą. Uczyła się dobrze, stawiała też na języki: angielski znała perfekcyjnie, niemiecki - bardzo dobrze.
Kiedy po pięciu latach odbierała dyplom gdańskiej uczelni, czuła, że to jednak za mało i ma potrzebę zdobycia bardziej szczegółowego i kierunkowego wykształcenia związanego z, bardzo modnym wówczas, wchodzącym dopiero do programów uczelni, zarządzaniem.
Trafiła na... drugi koniec Polski, tak jakby dość już miała nadmorskiego powietrza. Rozpoczęła studia podyplomowe w Instytucie Organizacji i Zarządzania w Przemyślu. Miała wykształcenie w dziedzinie rodzimego języka, literatury i kultury, a także wiedzę z menedżerską - to był idealny zestaw, żeby zacząć pracować w mediach, o których marzyła od dawna.
Pisząc o sprawach niemieckich do "Gazety Wyborczej"
Tak też się stało. Zaczęła od pisania. I to nie byle gdzie - w "Gazecie Wyborczej", a dokładniej - jej trójmiejskiej redakcji, która na przełomie wieków rozwijała się bardzo prężnie i była jednym z najważniejszych lokalnych mediów. Trafiła tam pod koniec lat 90. z naboru - rozrastająca się redakcja szukała młodych adeptów i adeptek dziennikarstwa.
- Śmialiśmy się, bo w krótkim czasie przyjęto wówczas do pracy trzy osoby, które się bardzo podobnie nazywały, wszystkie miały "wąs" w nazwisku - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Górlikowski, ówczesny dziennikarz trójmiejskiej "Gazety".
- Nie pracowała w redakcji długo, nie miała też wyznaczonej konkretnej tematyki, którą się zajmowała - dodaje inny kolega z redakcji, Marek Sterlingow. - Ale szczególnie interesowały ją wtedy sprawy polsko-niemieckie. Dobrze znała język, więc mogła zajmować się tymi problemami. Z tego co pamiętam, pojechała nawet w delegację do Niemiec, realizować jakiś temat.
Dawni koledzy i koleżanki wspominają ją z tamtych lat jako osobę pracowitą i rzetelną, zawsze dobrze przygotowaną pod względem merytorycznym, ale jednocześnie mało zaangażowaną w ideowy wymiar ówczesnego środowiska "Gazety". Z jednej strony, w wielu rozmowach pojawia się określenie "szara myszka", choć z drugiej, niektórzy mówią też, że wniosła zupełnie nową jakość i nowy styl do redakcji - na tle "etosowców" w swetrach mocno wyróżniała się swoimi eleganckimi strojami, zwłaszcza drogimi butami. Nosiła się wówczas w klasycznym angielskim stylu.
- Nigdy była dziennikarskim asem, choć trzeba przyznać, że była bardzo ambitna - opowiada inna osoba, która znała ją jeszcze z gdańskich redakcyjnych czasów. - Kiedy tylko pojawiła się szansa wyjazdu do Warszawy, natychmiast z niej skorzystała, żeby robić karierę na szerszą skalę. Wiedzieliśmy, że lokalna redakcja jest dla niej tylko przystankiem, że jest w "Wyborczej" nie dlatego, że - tak jak wielu z nas - porwał ją etos tej gazety. Ale udało się jej wówczas bardzo skutecznie wtopić w środowisko.
Całe (zawodowe) życie w mediach
Dalszą karierę dziennikarską rozwijała w stolicy bardzo skutecznie. W mediach pracowała przez długie lata. I to zarówno w tych publicznych, jak i prywatnych, w radiu, jak i w telewizji. Wśród jej najbardziej znaczących zajęć medialnych wymienia się przede wszystkim wieloletni angaż w telewizji Polsat - to właśnie z powodu propozycji pracy w tej stacji zdecydowała się na przeprowadzkę do Warszawy.
Pracowała tam jako wydawczyni programów, przede wszystkim publicystycznych, takich jak m.in.: "Gość Wydarzeń", "Daję słowo" i "Państwo to my". Czasem łamała swoją zasadę, żeby nie pojawiać się na ekranie - była wydawczynią, ale i prowadzącą programu "Interwencja". Jej doświadczenia radiowe to z kolei praca w Radiu Eska i Super FM.
Ale z dzisiejszego punktu widzenia zdecydowanie najważniejsze są jej doświadczenia zawodowe związane z TVP. Z publiczną telewizją związana była przez wiele lat i zajmowała tam wysokie stanowiska kierownicze - ostatnie, jakie piastowała, to fotel szefowej biura koordynacji programowej. Do jej zadań należało wówczas m.in. wdrożenie sezonowej ramówki stacji, a także promowanie nowej strategii wizerunkowej TVP.
Odeszła stamtąd w 2016 roku, kiedy jej partner został prezesem TVP. Po ślubie w 2018 r. udzieliła wywiadu "Super Expressowi", w którym mówiła, że "nie może pracować w mediach, dopóki jej mąż jest prezesem TVP". W rozmowie pojawia się też pojęcie "konflikt interesów", raczej mało znane w kręgach związanych z obecną władzą, zwłaszcza jeśli chodzi o obsadzanie kluczowych i dobrze płatnych stanowisk.
Powrót na Woronicza
Od tego momentu stała się bohaterką mediów, które tropiły jej życie prywatne. Pojawiły się wówczas informacje o jej poprzednim małżeństwie z Tomaszem Klimkiem, osobą także związaną z mediami. Plotkarskie media dotarły do informacji, że ma z nim dwoje dzieci, rozwiedli się tuż przed ślubem z Kurskim, ale wciąż mają dobre, przyjacielskie relacje. Mężczyzna w ostatnich latach reżyserował niektóre koncerty TVP.
O związku z Kurskim pisano, że to "miłość od pierwszego wejrzenia". Po dwóch latach para zdecydowała się zawrzeć cywilny ślub, który miał miejsce się w Sulejówku, a weselna zabawa odbywała się w Villi Park Wesoła. Brały w nim udział ważne osoby zarówno z kręgów politycznych, jak i medialnych. Znacznie bardziej prestiżowy był natomiast ślub kościelny - 18 lipca 2020 roku w krakowskich Łagiewnikach pojawił się m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński czy była premier Beata Szydło.
Swojej deklaracji o wycofaniu się z pracy w zawodzie Kurska była wierna przez sześć lat prezesury męża: nie pracowała w telewizji, nie pracowała w innych mediach. Wygląda na to, że czekała na moment, kiedy będzie mogła ponownie wkroczyć do dyrektorskich gabinetów na Woronicza. Właśnie się doczekała.